Prawdziwy smak Riojy – w VINOLI

Są różni sprzedawcy, sklepiki i butiki, stoiska w marketach, wielcy dystrybutorzy i mali importerzy z unikatowymi butelkami. Wino można sprzedawać na przeróżne sposoby. Jednak zaledwie kilka jest miejsc w naszym pięknym mieście (Poznaniu), które w sposób szczególny, prawdziwy i szczery szerzą kulturę dionizyjskiego trunku. Jednym z nich jest wielokrotnie przeze mnie już wspominana Viñola, wspaniale umiejscowiona w poznańskim Spocie – w dodatku niecałe 10 minut spacerem od naszego mieszkania. Prędzej czy później musieliśmy stać się klientami sklepu i wiernymi uczestnikami degustacji i spotkań winiarskich!

Zaczynając pracę nad tekstem, który właśnie czytacie, ledwo wróciliśmy z kolejnej, wspaniałej jak zawsze degustacji, połączonej z prezentacją butelek z Bodegas Ramirez de la Piscina, prosto z hiszpańskiej Riojy! A wszystko prowadziła właścicielka winnicy Pilar Ramirez, przy wsparciu głównodowodzącego Viñoli Inigo Cordon Moreno  – iście iberyjska drużyna winiarska! Zresztą osoba właściciela (podobnie jak w przypadku Mielżyńskiego) w dużym stopniu decyduje o wyjątkowości tego miejsca. Nikt z taką naturalnością i łatwością nie przekona mnie do iberyjskich win jak Hiszpan rodem z Nawarry! Ale o tym też już kiedyś było. Przejdźmy zatem do samego spotkania.

Co lubię i cenię w Spocie, to niezwykła przestrzeń. Tak się też złożyło, że tym razem do dyspozycji prowadzących oddano inną niż zazwyczaj salę. Było ciaśniej, kameralniej i powiedziałbym bardziej po hiszpańsku, w klimacie prawdziwego tapas baru! Jak na spotkanie tego typu przystało rozpoczęliśmy od aperitifu – białego viura z 2010 rocznika, Ramirez de la Piscina Blanco. Wino świeże, owocowe, o solidnej kwasowości, orzeźwiające i przyjemne. Łatwe w piciu, proste, codzienne wino. Dobrze zrównoważone, o średniej budowie, konsekwentne, z dominacją aromatów zielonych owoców i przyjemnym, kwaskowym finiszem. Przyzwoita butelka w rozsądnej cenie 29 PLN. Z pewnością warto – zwłaszcza w ciepłe dni.

Tak przy okazji owej butelki okazało się, że w całej apelacji DOC Rioja dopuszczone do produkcji białe szczepy to tylko viura, malvasia i garnacha blanco. Taki szczegół, ale być może przyda się przy rozwiązywaniu krzyżówek czy innych takich. 🙂 W każdym razie miło, że chardonnay z sauvignon blanc nie dominują całkowicie niczym w reszcie świata. Zatem Hiszpanie opierają się w produkcji białych win z północy na dwóch lubianych niezmiernie pod moim dachem szczepach – viura i albariño. I tego faktu się trzymajmy.

Wróćmy jednak do degustacji – przyszedł zatem czas na przedstawienie Pilar i winnicy. Rodzinna firma, produkująca około 500 tys. butelek rocznie, wykorzystująca nowoczesną technologię, która wyłącznie wspiera tradycyjne metody winifikacji. I już wiedzieliśmy, że będzie pięknie. W pakiecie maceracja węglowa dla niektórych butelek i dalej opcje są dwie – albo brak, albo bardzo niewielki poziom siarkowania win. Winiarnia położona jakąś godzinę drogi od Bilbao, w przepięknej okolicy, poprzecinanej wzniesieniami. Klimat iście toskański, wino świetne i ludzie przesympatyczni. Aż miałoby się ochotę przeprowadzić i samodzielnie ów boski trunek produkować. Może kiedyś… Może wygram te 50 milionów w totka. 🙂

Marzenia odłóżmy chwilowo na bok i powiedzmy kilka słów o kolejnej degustowanej butelce. Ramirez de la Piscina Tinto Cosecha 2010. Chciałoby się rzec czerwony odpowiednik poprzedniego egzemplarza. Lekkie, przyjemne, żywe wino o bardzo głębokiej jak na tak młody trunek barwie, z wyraźnymi fioletowymi refleksami. Owocowe, z nutami truskawek i świeżo zerwanej poziomki, ale i zapachami marmoladowymi. Bardzo, bardzo rześkie, z lekko wyczuwalną, acz szorstką i nieułożoną jeszcze taniną. Idealne na gorące dni, bo śmiało można je podać w 15oC. Dobre jako codzienne wino.

Następnie pojawiła się jedna z najciekawszych butelek wieczoru (przynajmniej moim zdaniem). Ramirez de la Piscina Crianza 2006. Wino dojrzewające 16 miesięcy w dębowych beczkach, długo leżakowane w butelce, w dodatku z doskonałego dla regionu 2006 rocznika. Intensywnie aromatyczne już w pierwszym nosie, później jeszcze silniej i z niezwykłym rozwojem. Wiśnia, porzeczka, śliwka na początek – bardzo dojrzałe, nawet lekko konfiturowe. Dalej lekkie nuty skórzane, coś jak pasek od męskiego zegarka w gorący dzień, z czasem przechodzi w zapachy leśnego poszycia. W ustach równie bogato, wino jest pełne i mięsiste, ze zrównoważoną strukturą i ładnym garbnikowym kopem! Kończy przyjemnie, dość owocowo, z posmakiem kawy. Męskie – chociaż mojej lepszej połowie też smakowało:) Finalnie butelka poszła z nami do domu i niech to będzie najlepsza rekomendacja! 39 PLN – naprawdę świetna cena.

Z czasem robiło się coraz ambitniej, ciekawiej i bardziej beczkowo, czyli prawdziwie po hiszpańsku. Zatem reserva 2005. Rocznik równie wyśmienity jak poprzedni, wino za to dłużej dojrzewające i nieco bardziej złożone. W aromatach bardzo dojrzała wiśnia i borówka. Dużo drzewnych nut, cedru, popiołu i świeżo przygaszonego ogniska. Dym ze słodkiego cygara. Wyraziste, ale ładnie wygładzone, okrągłe taniny. Pełno w tym winie jest wszystkiego, a doznania niezwykle przyjemne. Kończy pikantnie, całą gamą pieprzu i bardzo dłuuuuuugo. Zdecydowanie jestem na tak. Świetnej jakości wino, dość uniwersalne, ale charakterystyczne. Wolimy jednak intensywniejszy garbnik, to też na domowej półce stoi crianza.

Przyszedł w końcu czas na rewelację wieczoru – Ramirez de la Piscina Gran Reserva Santa Maria 2001. Rocznik wybitny w historii Riojy. A wino? Powiem tak – forma degustacji nie pozwoliła mi skupić się nad nim, zastanowić w pełni co i jak, ani też nie było możliwości aby dać mu niezbędny dla pełnego rozwoju czas. Co wiem na pewno – jest to butelka na ważną kolację jako jedna z opcji lub w innej formie – na ganek, w domku na wsi, na długie, ciepłe popołudnie, pozwalające całkowicie oderwać się od rzeczywistości. To magiczny, tzw. trunek medytacyjny. Niesamowicie głęboki kolor purpury, z delikatnie ceglanym rantem. Subtelne i eleganckie, zmiękczone i wygładzone długim leżakowaniem. Aromaty potrzebują czasu, aby się otworzyć. Dużo czerwonych i ciemnych owoców – niezwykle dużo jak na tak stare wino. Jest wanilia, jest aceton, jest przejrzała, prawie zgniła truskawka, jest końskie siodło, jest zapach lasu po deszczu, są przyprawy, dym, woda cedrowa, cynamon. Zresztą – najlepiej otworzyć butelkę, zostawić na godzinkę w dekanterze, a potem samemu sprawdzić, co tam jeszcze można znaleźć. I życzę wszystkim, byśmy takie wina mogli pić codziennie!

Całe wydarzenie uzupełnił drobny poczęstunek z typowo regionalnymi produktami. Sery, chorizo, oliwki i oliwa. W końcu wino jest doskonałym towarzyszem jedzenia i tegoż połączenia należy się trzymać.

Po raz kolejny Viñola pokazała klasę. Co nadzwyczaj lubię w ich degustacjach to niezobowiązująca aura prezentacji. Tam można prawdziwie poczuć, że wino jest dla każdego, że butelki są różne – i odświętne, i codzienne, a co najważniejsze – iż nie należy się bać degustowania nawet tych najlepszych w lekkiej, ludzkiej, normalnej formie. Dzięki temu odchodzi w zapomnienie sztucznie nadąsana atmosfera epatowania jakimś chorym ceremoniałem, który jeszcze niedawno stanowił obowiązek w winiarskim światku naszego kraju. Im więcej będzie wydarzeń i ludzi tak prezentujących swoje wina, tym szybciej będziemy mogli w pełni cieszyć się każda butelką.

P.S. Wszystkie wina czerwone powstały rzecz jasna z tempranillo:) a jakżeby inaczej!

P.P.S. Winnica używa tylko własnych winogron

P.P.P.S. Dla zainteresowanych mały grafik najlepszych roczników hiszpańskich – z ulotki Bodegas Ramirez de la Piscina

Reklama