[kawę] poproszę!

Są dwa istotne powody, aby znów zająć się tematem bąbelkowym. Po pierwsze primo, karnawał dobiega końca, a po drugie primo – ustaliliśmy menu na kolację weselną. Zatem otwieramy butelkę od poznańskiego importera, która de facto była podziękowaniem za udany, wspólny event w Galerii Sucholeskiej (wokół tematu moich win z Maroka). Póki co przenosimy się jednak do Hiszpanii, bo prezentowane bąble okazały się na tyle sympatyczne, że choć kilka zdań chcę o nich napisać.

Flor De Raïm Semi Seco to sprytna propozycja podstawowej cavy. Jej pierwsza wielka zaleta to wygląd butelki – czysty, elegancki, estetyczny. Etykieta, która zawsze dobrze się zaprezentuje! Co do samego wina natomiast:

OKO: Czysta, słomkowa, bardzo jasna barwa, z odcieniami zieleni. Bąble ładne, małe i gęste, długo się utrzymują.

NOS: Raczej delikatnej intensywności, do średniego. Zapachy bardzo świeże – limonka, papierówka, woda pomarańczowa, marakuja, woda cedrowa. W tle nutka skórki świeżo tostowanego chleba. Bez szaleństw, ale bardzo poprawnie.

USTA: Aromaty zbliżone do tych z nosa, choć ginie gdzieś posmak tostowy – jest bardzo rześko i owocowo (głównie papierówka i dojrzała brzoskwinia, może ananas). W budowie dominuje świeża i przyjemna kwasowość, za którą goni odczucie słodyczy (dosage był słuszny 😀 )

PODSUMOWANIE: Niegłupia butelka, uczciwa w swoim obliczu i za rozsądne pieniądze (39,00 PLN jeśli dobrze pamiętam). Nie zachwyca, ale też nikogo nie zawiedzie. W razie zapotrzebowania na dobre, acz podstawowe bąbelki śmiało można sięgać (choć osobiście polecam dołożyć dyszkę do Canals Nadal z MineWine).

OCENA: 80-82 pkt

Degustowałem butelkę otrzymaną od importera – KIA ORA.

Reklama