Poznańskie realia.

Gdy otwieram książkę leżącą na parapecie nad moim łóżkiem (de facto są to aktualnie „Nowe Kroniki Wina” autorstwa pana Bieńczyka – gorąco polecam!), to celem mojego działania jest przeczytanie choć kilku stron. Zagłębiam się w lekturę, poruszającą tematykę mojej największej pasji, aby lepiej zrozumieć mój afekt do wina. Kocham to, czym zajmuję się na co dzień i chciałbym jak najpełniej przekazać tą miłość dalej, zarazić możliwie szerokie grono odbiorców. Działam zatem – piszę, testuję, polecam i odradzam, czytam i sprawdzam. Czasem otrzymuję zaproszenia na degustacje, których sam temat powoduje szybsze bicie serca i promienny uśmiech na twarzy. Pojawiając się na takim evencie, degustuję i chłonę wiedzę na wszelkie możliwe sposoby. Jednak nie wszyscy tak mają…

Gdy Guillaum oraz Kuba z Białe czy Czerwone powiadomili mnie o temacie pierwszej, otwartej dla szerszego grona degustacji Deliwina w Poznaniu, serce zabiło szybciej a w oczach pojawił się błysk zachwytu i podziwu zarazem. Alzacja. Kraina magicznego cukru resztkowego z jednej strony i subtelnej, eleganckiej wytrawności z drugiej. Tego nie mogłem przegapić, czekałem na wyjątkowe wydarzenie, informowałem o nim, zapraszałem na blogu i bukfejsie.

Poznańskie realia są jednak specyficzne, na co wielokrotnie zwracałem już uwagę. Tym razem nie będziemy (o dziwno) mówić o złodziejskich marżach zysku czy nieuczciwym traktowaniu partnerów handlowych. Z boku zostaną „dinozaury” i daleko odepchniemy selekcję win dyskontowych (czuję przesyt blogerski dyskontową selekcją z oceną typu – za 10 zł to nawet pijalne wino. Czym jest pijalność w cenie 10zł, jak nie tanią namiastką przyjemności, którą daje prawdziwe wino!). Dziś zajmiemy się winami pięknymi, z historią i tradycją, które nie pochodzą z wielkich fabryk, będących jedynie maszynkami do robienia ogromnych pieniędzy. Rozprawiać tego wieczoru będziemy o prawdziwej pasji i o tym jak ludzie potrafią ją zdeptać.

Kilkanaście osób zebranych w restauracji Patio na Wronieckiej 18 w Poznaniu. G we własnej osobie prowadzący degustację, przy wsparciu Kuby w razie, gdyby konieczne było tłumaczenie lub wyjaśnienie pewnych winiarskich zawiłości. Prosty plan – 6 etykiet od Dopffa, czyli degustujemy w poziomie umiejętności producenta. Obok mnie dwójka znajomych, naprzeciwko bardzo sympatyczna para młodych ludzi, po prawicy G. i K. Zatem randka z Alzacją zapowiada się w doborowym towarzystwie. Tak się przynajmniej zdawało.

Niestety reszta ekipy przybyła raczej na imprezę firmową niż degustować i dowiedzieć się czegokolwiek o Alzacji. Nie będę wylewał swoich żali na zaistniałą sytuację, bo też nie chodzi o to, aby z wina robić jakiś pompatyczny cyrk i siedzieć jak mysz pod miotłą, bo przecież prowadzący PRZE-MA-WIA. Absolutnie nie! Ale gdy nie daje się importerowi przedstawiającemu swoją ofertę dojść do słowa, a w połowie degustacji zamawia cydr dla siebie i swoich ziomków z pracy, to brakuje słów. Faux pas to mało powiedziane. To jest Polska właśnie, czy raczej powinienem rzec – to jest Poznań właśnie. Wstyd i hańba pobratymcy moi! Wiele jeszcze musicie się o dobrych manierach nauczyć, a później możemy zacząć o winie rozmawiać.

Całe szczęście Deliwinowa Alzacja, w przeciwieństwie do części zebranych, wykazała się niezwykłą elegancją. Było klasycznie, uroczo i przyjemnie. Aż żal wypluwać – całe szczęście transport tego wieczoru zapewniało MPK 🙂 Na tapetę trafiły wina spokojne od Dopffa (tutaj strona producenta), rodziny znanej jako jednego z prekursorów Crémant d’Alsace. Oto, czego próbowaliśmy:

____________________________________________________________________________________________

Sylvaner 2009

Cena: 55 PLN

Dość lekkie, mocno kwasowe, niezbyt zrównoważone (ale dzięki temu bardzo rześkie) i lekko ostre wino. Typowe cechy Sylvanera w zestawie aromatycznych cytrusów i dżemu ananasowego. W ustach bardzo orzeźwiające, nieco mineralne.

____________________________________________________________________________________________

Pinot Blanc 2009

Cena : 59 PLN

Ciekawsze aromatycznie niż poprzednik, owocowo-kwiatowe, z lekkimi nutami słomkowymi i morskim piaskiem. Lepiej zrównoważone, choć nadal bryluje świeża kwasowość. Zaokrąglone, mniej natarczywe, delikatniejsze, odrobinkę nudnawe. Zachwyciło damską część towarzystwa. Wino świetne do otwarcia w każdej sytuacji gdy nie do końca wiadomo co akurat można by wypić. Świetne do niezobowiązującego sączenia.

____________________________________________________________________________________________

Riesling 2009

Cena: 66 PLN

Wraz z Rieslingiem zaczęło robić się ciekawiej. Intensywne aromaty wysokiej jakości, głównie owocowe (zielone owoce + nieco egzotyków) oraz nuty skalno-mineralne, odrobina nafty, trochę warzywniaka i lekki susz owocowy. Dobra równowaga z wyraźną kwasowością, przyjemnie grzejącym alkoholem i odrobiną cukru w tle. Całkiem elegancki i bardzo przyjemny w piciu riesling. Wino do którego chętnie wrócę i zarazem mój faworyt wieczoru (do kompletu z Pinot Gris)!

____________________________________________________________________________________________

Pinot Gris 2009

Cena:  79 PLN

Ciemniejsza barwa i słodkawy zapach. To pierwsze elementy, które pozwalały przypuszczać, że kończymy z pełną wytrawnością, przechodząc w jej połowiczne wydanie. Zarówno w ustach jak i w nosie wyczuwalne aromaty karmelowo-miodowe, kwiat lipy, masło i kandyzowane owoce z dodatkiem skórki limonki. Kwasowość wyraźna, cukier również (dawał dobrą równowagę), alkohol delikatnie grzejący, garbnika raczej brak.  Nieco oszukiwało tą lekką słodyczą, ale jest to doskonały egzemplarz typowego alzackiego pinot gris. Pełne i bogate wino, które cudownie łączyło się z wędzonym serem i z pasztetem drobiowym (wersja z królika też byłaby idealnym kompanem).

____________________________________________________________________________________________

Gewürztraminer 2009

Cena: 78 PLN

Grejpfrut, płatki róży i owoce liczi – to pierwsze aromaty, które niemal bombardują nos. Chwilkę później pojawiają się przyprawy, papryka, odrobina miodu i warzywa korzenne (seler?). Czuć słodycz w zapachu i niesamowitą wyrazistość. Wszystko potwierdza się w ustach. Cukru jak dla mnie jest za dużo, a jednak komponuje się z kwasowością na tyle dobrze, że wino nie męczy i nie wydaje się specjalnie ciężkie. Ten lekko barokowy styl może się podobać, a słodycz z pewnością przypadnie do gustu polskim podniebieniom. Będzie idealne do intensywnych serów, ryb i mięs w lekko słodkawych sosach oraz do przetworzonej żurawiny.

____________________________________________________________________________________________

Pinot Noir 2009

Cena: 76 PLN

Usta przepłukane, chlebek przegryziony i po odrobinie półwytrawnej słodkości zabieramy się za Pinot Noir. Piękna barwa niemal jak różowe wino. W nosie, na dzień dobry muśnięcie obory, a później wiśnie i żurawina, przyprawy i odrobina skóry jak z nowego paska od zegarka, trochę grzybów w finiszu. Bardzo przyjemnie. Dobra, rześka kwasowość pozwalająca na łatwe dopasowanie do potraw oraz wyrazisty garbnik – dwa główne elementy budowy. Bardzo pozytywne wrażenia, wato tego wina spróbować, ale zachwycać się, ochać i achać nie będę.

____________________________________________________________________________________________

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Zachwyt to słowo zbyt duże, ale z pewnością jestem zauroczony winami od Dopffa. Co ważne, każdy w tej alzackiej selekcji znajdzie coś dla siebie – szorstkiego lub zaokrąglonego, słodszego lub bardzo wytrawnego, świeżego lub mocno aromatycznego i ciężkiego. Warto po prostu spróbować!

Z winami od G. będziecie jeszcze spotykać się w moich blogowych postach. Kolejne degustacje w Poznaniu również będą miały miejsce. Pewnie zmieni się lokal, może nieco sama forma wydarzenia, ale zawsze pozostanie jedno – ponadprzeciętne wina. Jeśli zatem znajdziecie się w pobliżu ul. Aroniowej na poznańskim Szczepankowie, to serdecznie zachęcam zadzwonić, zapytać się czy właściciel jest na miejscu i odwiedzić go w siedzibie Deliwina. Fascynującą rozmowę macie w pakiecie, a na pewno spotka Was niejedna miła niespodzianka winiarska. Gwarantuję, że nawet jadąc po jedną, konkretną butelkę, kupicie więcej. Ceny też pozytywnie zaskoczą! 🙂

Degustowałem na koszt własny – cena wejściówki wynosiła 50PLN

Reklama