Klasyczne sangiovese ma jeden kierunek – Toskania. Spotkacie je nawet w nazwie Chianti Classico gdzie czarny kogut dziś dumnie pręży się na szyjce każdej butelki. Doskonały wybór jeśli nie żałujecie grosza. Dla oszczędniejszych rozwiązaniem niech będą apelacje satelitarne (zwłaszcza Rufina i Colli Senesi), a dla szukających prawdziwych okazji cenowych – Morellino di Scansano.
Ale nie o okazjach cenowych będziemy dziś rozmawiać. Rzecz się kręci wokół chianti, czyli klasyka zrobionego z sangiovese – bardziej jednak w temacie co i dlaczego.
Pisałem ostatnio o międzynarodowych wędrówkach tego szczepu i konkluzja musi być jedna – tylko Toskania potrafi zrobić z niego wina wybitne i bardzo dobre.
Jednocześnie ta sama Toskania – z apelacją Chianti na czele – potrafi wypuścić na rynek prawdziwe morze chłamu, którego nie odważyłbym się użyć nawet do gotowania, a i nad czyszczeniem zlewu mocno się zastanowił. I jak zapewne się domyślacie poszukamy dobrego Chianti. A odpowiedź jak je znaleźć niech będzie banalna – kupić wino od dobrego producenta. Łatwe to czy nie, to już zupełnie inne zagadnienie.
O co idzie rzecz z tym classico i innymi chianti? Dokładnie historia związana jest z włoską „myślą biznesową”, powstałą wobec rosnącego popytu na wina z apelacji Chianti. Jej pierwotne granice usankcjonował w 1716 roku Wielki Książe Cosimo III z rodu Medyceuszy. Status quo został jednak złamany pod naporem potencjalnych zysków handlowych. W roku 1932 Włosi postanawiają zdecydowanie rozszerzyć granice dopuszczalnej produkcji. Apelacja zostaje podzielona na 7 subregionów (jednym z nich jest Ch. Classico, do którego należy wyłącznie tradycyjny obszar upraw). Chianti traci na wartości, bo wielu kiepskich producentów, operujących na słabszych działkach ma prawo nazywać swoje wino tak samo, jak dotąd tylko najlepsi w regionie. W latach ’50 XX wieku powstawała tak ogromna liczba podłej jakości Chianti, iż kojarzono je z najgorszymi wytworami włoskiego winiarstwa. Pojawiły się wręcz pierwsze postulaty wyrugowania winnic i przekształcenia ich w gaje oliwne. Bogate rody toskańskie – zamiast rodzimych win – otwierały na swoich stołach butelki z Bordeaux. Jednak niestrudzenie działa Konsorcjum Chianti Classico, które powstało już w 1924 roku, a od poszerzenia granic Chianti w 1932 lobbuje ze zdwojoną siłą na rzecz promocji tradycyjnej strefy upraw. W 1966 roku Chainti otrzymuje rangę DOC, co zmusza nawet najsłabszych producentów do podniesienia jakości lub wycofania się z rangi apelacji. Od tego czasu najlepsi winiarze rozpoczynają swoją drogę do sukcesu. Już od 1970 roku na czele z rodzinami Antinori i Ricasoli domagają się utworzenia osobnego DOCG dla Chianti Classico i formalnego oddzielenia najlepszych działek od pozostałych apelacji. W 1984 roku starania kończą się powodzeniem, a podział administracyjny uwzględniający wyłącznie tradycyjny obszar upraw (najlepsze działki) jako Chianti Classico DOCG, a resztę jako „zwykłe” Chianti DOCG lub apelacje satelitarne (Rufina, Colli Senesi, Colli Aretini, Colli Fiorentini, Colline Pisane, Montalbano) staje wyraźnie dookreślonym prawem, sankcjonującym najwyższą klasę działek w Chianti Classico. Konsorcjum prowadzi liczne badania, wprowadza lepsze klony sangiovese i wspiera unowocześnienie produkcji. Chwała Classico rozwija się, ceny znów szybują w górę i wszystko wraca do normy. Czarny Kogut (Gallo Nero) dumnie pręży się na banderolach najlepszych sangiovese.
Wydaje się, że znów z łatwością można odróżnić dobre chianti od słabego. Z pozoru, bo z czasem znów wraca kwestia uczciwości producentów względem jakości i ceny. Wewnątrz apelacji Chianti Classico ponownie powstają przeciętne lub wręcz słabe wina za niewielkie pieniądze, które mimo wszystko spełniają normy apelacji. Sława czarnego koguta pozwala sprzedać je bez problemu…
Rozwiązanie dla konsumenta jest stosunkowo łatwe – zwykle za 30-40pln sięgamy po IGT Toscana od dobrego producenta, za 50-70pln lepiej kupić apelację satelitarną, a jeśli mamy 65+pln i dobre nazwisko przed sobą – wówczas Classico jest dobrym wyborem. Najlepsze wina z tej apelacji w Polsce kosztują 70-100pln i powyżej 120pln w wersjach Riserva (dłużej starzone, wymagany wyższy poziom alkoholu min. 12,5%). Jak zawsze – producent jest ważniejszy niż ramy apelacyjne.
Co ciekawsze roczniki:
- 1997
- 1999
- 2001
- 2004
- 2006
- 2009
- 2010
- Dobre prognozy 2012, choć wina dopiero trafiają na rynek
- Generalnie od 2003 roku wszystkie roczniki prezentowały poziom średnia+ w górę.
A co osobiście najbardziej lubię w Chianti – to przy kolejnym tekście!
Czy możesz podać listę tych polecanych producentów i tych, których lepiej unikać?
PolubieniePolubienie