Robimy krok wstecz niemal dokładnie o rok. Od połowy października 2013 Niemcy zbierali grona na Große Gewächse (dokładne wyjaśnienie dalej) – swoje najlepsze wina wytrawne według kategoryzacji VDP. Prädikatsweingüter, stowarzyszenia ok. 200 najlepszych producentów niemieckich (nieoficjalnie najlepszych).
Dlaczego dopiero teraz wracam do tematu? Bowiem premiera rynkowa tych win odbywa się dopiero we wrześniu, w roku następującym po zbiorach. Cena powoduje natomiast, że tej klasy butelki mają szansę trafić na polskie stoły niemal wyłącznie przy okazjach świątecznych. Bowiem najtańsze kosztują przynajmniej 100pln, ale tak niski wymiar cenowej kary jest rzadkością. Za najlepsze GG zapłacimy do ok. 300pln, a większość z nich jest niedostępna w Polsce.
Czy za GG warto płacić wspomniane ceny? A przede wszystkim czy warto inwestować w rocznik, który przez szerokie grono krytyków (niestety w dużej mierze niewyspecjalizowanych w rieslingu) został okrzyknięty nieudanym? Zacznijmy od ostatniego elementu. Jak pisałem już wcześniej – to nie był taki zły rok jak wielu go widzi. Owszem, trudno znaleźć tanie i dobre wina, ale nie o tym teraz rozmawiamy. Szczyty winiarstwa niemieckiego są bardzo klasyczne, przypominające dawniejsze czasy, gdy wszystkim rządziła kwasowość. Nie są to wina łatwe, na pewno nie powinni po nie sięgać niedoświadczeni konsumenci. Z drugiej strony – przecież właśnie za kwasowość składamy rieslingowi hołdy i uwielbienie. Do dziś nie rozumiem zatem, dlaczego rocznik z podwyższoną kwasowością jest tak krytykowany. Zwłaszcza gdy idzie zanim zwiewność, elegancja i w przypadku najlepszych win doskonała równowaga. Kwasowość GG nie jest bowiem ostra czy odklejona od struktury. Owszem – bywa nieco kanciasta i potrzebuje ułożenia, choć zdarzają się winiarze, których butelki już sprawiają mnóstwo frajdy i cieszą czysto owocowym charakterem (zwłaszcza Dönnhoff i Gut Hermannsberg – tak NAHE rządzi!).
Czy warto za GG z 2013 roku płacić tak wysokie ceny. Zacznijmy zatem, czym tak naprawdę jest Große Gewächse. Wina z założenia ekstremalnie wytrawne, powstające na najlepszych parcelach całych Niemiec (którymi dość rozrzutnie szafowało VDP przy kategoryzacji winnic, ale rzeczywiście są to czołowe siedliska, choć wśród nich można wyróżnić lepsze i gorsze. Nieformalnie część regionów ma podział Grosse Lage na klasę A i B. Szersze informacje kto, co i gdzie może wyprodukować w linku). Grose Lage genralnie charakteryzują się doskonałą ekspozycją (południową), dobrymi warunkami glebowymi, idealnym mikroklimatem itd. Jakość parceli jest też potwierdzona historycznie – to tereny, z których zawsze zbierano najlepszej jakości grona. Wymogiem VDP – poza zbiorem owoców z najlepszych działek – jest ograniczona wydajność oraz wysoka jakość win (potwierdzana degustacją w ciemno, która jest warunkiem akceptacji wina jako GG). Wszystkie mają oddawać charakter swojego siedliska oraz szczepu. W teorii zatem zawsze warto za nie zapłacić więcej, ale…
Podstawowym problemem jest czas otwarcia butelek Große Gewächse. Standardowo, większość z nich zaczyna otwierać i pokazywać pełny potencjał dopiero po ok. 5 latach od zbiorów. Jednak roczniki o podwyższonej kwasowości mogą potrzebować nawet więcej czasu. Wyjątki dają sporą przyjemność picia w swojej młodej fazie (zwykle bardziej podstawowe egzemplarze) – atakując nas owocową siłą, potężnymi aromatami i zwykle dość potężną jak na niemieckie wina materią. Ostatnio jednak przydarzały mi się wyjątkowo często roczniki od 1996 do 2006 i to one w tej chwili pokazują się z absolutnie najlepszej strony. I takie wina są warte niemal każdych pieniędzy, a już niewątpliwie jakiś 200-300pln, które zwykle warte są w Polsce. Choć czasami można znaleźć cudowne stare roczniki od producentów niezrzeszonych w VDP, a produkujących wina na tych samych parcelach – wówczas wymiar paragonu bywa o połowę mniejszy!
Wróćmy jednak do konkretów GG 2013. Z założenia – nie otwierać wcześniej niż w 2018 roku, chyba że dla fazy owocowej zwłaszcza wina z Nahe i Pfalz – wówczas koniecznie jeszcze w tym roku i pierwszym kwartale przyszłego (dla fanatyków gatunku – przypominam, że kwas króluje). Co do regionów najlepiej wypadają dwa wspomniane Nahe oraz Pfalz oraz te, które generalnie należą do cieplejszych: Rheingau, Frankonia, czołowe siedliska Hesji Nadreńskiej na niższych wysokościach. Najgorzej wypada Mozela niestety – tam problemów był aż nadmiar, ale czołowe nazwiska zrobiły wspaniałe wina. Wśród producentów, których najbardziej warto poszukiwać (ranking bardzo subiektywny):

FRANKEN: Horst Sauer, Juliusspital, Rudolf Fürst
RHEINGAU: Künstler, Georg Breuer, Leitz
NAHE (właściwie wszyscy z VDP): Dönnhoff, Emrich-Schönleber
RHEINHESSEN: Wittmann, Gunderloch, Stefan Winter, St. Anthony
PFALZ: Kuhn, Rebholz
MOSEL: Reinhold Haart, Fritz Haag, Clemens Busch, J.J. Prüm
Wina klasy Grosse Gewächse mają swoją premierę rynkową dnia 1 września roku następującego po zbiorach. W pierwszych dwóch tygodniach można ich zawsze spróbować w Wiesbaden oraz Berlinie na oficjalnych prezentacjach organizowanych przez VDP. Pod koniec miesiąca prezentacja odbywa się zwyczajowo także we Frankfurcie. Prawda jest jednak taka, że sporo rieslinga trzeba wypić, aby umieć sobie wyobrazić przyszły rozwój prezentowanych win. Warto też znać winiarzy i ich siedliska, bo inaczej zachowa się riesling z ciężkiej gleby w Hochheim, inaczej z czerwonego łupka na Rothenbergu, a jeszcze inaczej z ciemnego łupka znad Mozeli.
Finalnie zatem – czy 2013 rocznik wśród win kategorii Grosse Gewächse był dobry. TAK! Może nie wybitny, ale ciekawy, elegancki i zwiewny, świetnie ujęty w kwasowy kręgosłup, który pozwoli mu przetrwać bardzo długie lata w piwnicach. Warto kupić te wina i odłożyć, ale wyłącznie od dobrych producentów i jeżeli uda Wam się wynegocjować korzystne ceny. Co nie jest łatwe, bo ilości było wyjątkowo małe!
P.S. po słusznej podpowiedzi – najpierw kupujcie 2012 i 2011 jeśli jeszcze są dostępne 😉
Większości polecanych GG próbowałem w winnicach oraz na premierze w Berlinie, na zaproszenie VDP.