Uwielbiam te wina. Ilekroć na butelce przede mną pojawia się nazwa „Weingut Georg Breuer” wiem, że czeka mnie kilka dobrych chwil. Styl, który jest pełen sprzeczności – mineralnej werwy i nadzwyczajnej intensywności, a jednocześnie ujęty w powściągliwej ekspresji. Za młodu skryte w kwasowej szacie, nieco wręcz wycofane aromatycznie, dojrzewają wspaniale, nie tracąc ani krzty elegancji. Jednocześnie nabierają nonszalanckiego, bogatego, ale nie ordynarnego charakteru. Magnetyzmu, któremu nie można się oprzeć. Wśród największych nazwisk Rheingau, a do takich należy Theresa Breuer, powstają wspaniałe wina. Stylistycznie daleko im do „opasłych osiłków” z cieplejszych regionów Niemiec, pełnych wulgarnego przepychu już za młodu. Pijąc dobre Rheingau, trudno pomylić go z fruit-driven Palatynatem, choć niektórym pismakom ostatnio takie tezy w głowie. Cóż, opinie kreowane na bazie doświadczeń z winiarzami przeciętnej próby, bądź wręcz drugiej ligi niewiele wniosą do dyskursu.
Theresę Breuer odwiedziłem ostatnio dwukrotnie. Zaczęło się 25 kwietnia, podczas Sommelier Spring Class by DWI (Deutsches Weininstitut). Zdecydowanie za krótka wizyta „zmusiła” mnie do powrotu tydzień później. Nieodparta chęć spróbowania nowych roczników i kilku staruszków została zaspokojona. Wspaniałe wina – nawet z trudnych roczników 2013 i ‘14. Jedna z najsympatyczniejszych kobiet w świecie niemieckiego wina nie miała łatwej drogi do winiarskiej kariery. Od pierwszych lat porównywana z dokonaniami ojca – Bernharda (który zmarł nagle w 2004 roku), początkowo angażowała się głównie w marketing posiadłości, kończąc jednocześnie studia i praktyki winiarskie. Obecnie zarządza całością Weingut Georg Breuer, szczególną uwagę poświęcając winnicom i winiarni.
Posiadłość powstała w 1880 roku jako część dużej firmy kupieckiej, a Breuerowie przejęli ją na początku XX wieku. Jednak splendor i sława spłynęły dopiero w latach ’80, gdy synowie Georga – Bernhard i Heinrich rozpoczęli kierowanie rodzinną spuścizną. Przodownikiem działania, zakupu nowych ziem i ciągłego poprawiania jakości był Bernhard. To z jego inicjatywy w roku 1984 powstało stowarzyszenie „Charta”, którego członkowie skupiali się na produkcji wina wytrawnego lub w stylu off-dry na ponadprzeciętnym poziomie i oraz zdecydowanie wyższej koncentracji smaku. „Charta” stała się fundamentem późniejszej kategoryzacji Erstes Gewächs. Zresztą Bernhard był jednym z najaktywniejszych działaczy VDP… Z którego później wystąpił, w ramach protestu przeciwko ocenie jednego ze swoich topowych win – monopolu z parceli Nonnenberg [wino „oblało” test kwalifikacyjny na Erstes Gewächs, choć jest iście wspaniałe teraz, a za czasów Georga zdaje się dystansowało średnią jakość regionu na tyle, że wręcz dyskwalifikowało rywali!]. Obecnie Weingut Breuer korzysta z prywatnego systemu klasyfikacji.
Uwielbiam samo Rüdesheim, choć byłoby jeszcze piękniejsze bez rzeszy nieustannie docierających tam turystów. Degustację przerywa co kilka minut nowa grupka wpadająca do vinoteki. Zainteresowanie winami Breuera, czy raczej Breuerowej nie maleje! Theresa z nieustającym uśmiechem oprowadza nas po winiarni. Radość nie znika z jej twarzy, nawet gdy narzeka, że pomieszczenia są zbyt małe i cały sprzęt winifikacyjny trzeba przenieść do innej części. Opowiada o trudach 2014 rocznika, o niełatwej historii ostatniej dekady. Po śmierci ojca sporo się zmieniło, reputacja nieco podupadła, ale udało się ją szybko odbudować i wrócić do absolutnej czołówki regionu. Dzisiaj może z prawdziwie podniesionym czołem powiedzieć, że dobrze wykorzystała rodzinny potencjał. Przy wsparciu Hermanna Schmoranza – wieloletniego enologa winnicy oraz nowego nabytku – winemakera Markusa Lundena, wyciska cały potencjał z rodzinnych parceli. A nawet dokupuje nieco gron, aby spełnić rynkowe zapotrzebowanie na podstawowe wina.

2014 Sauvage Riesling – czysty, dobrze skrojony, krystliczny, o wyraźnie zaznaczonej kwasowości. Wszystko jest na swoim miejscu.
2014 Charm Riesling – odrobina cukru resztkowego nadaje mu delikatniejszego charakteru i sprawia, że wino jest łatwiejsze w piciu. Przed nuty cytrusowy wychodzą tropiki. Doskonały off-dry, który mógłbym sączyć niezależnie od pogody, ale zwłaszcza w środku upalnego lata. Idealny jako cichy kompan sushi.
2013 Rüdesheim Riesling – świetna struktura oparta na świdrującej, mega świeżej kwasowości. Niezłe ciało, mocniej zbudowany niż poprzednie wina, choć również w niskim rejestrze alkoholowym.
2010 Rüdesheim Riesling – chłodne roczniki dają prawdziwą klasykę rieslinga. 5-letnie, podstawowe wino, które nadal jest młode, pełne werwy i prześlicznej, precyzyjnej kwasowości (momentami wręcz nieco kanciastej). Finisz długi, świeży, cytrusowy, z ledwie zaznaczoną nutą naftową. Genialny stosunek jakość/cena (12.5 euro w sklepie producenta).
2013 Terra Montosa Riesling – chyba moje ulubione wino w selekcji. Blend wszystkich czołowych parceli Theresy, a sporo tańszy niż butelki typu single vineyards. Cielisty, kremowy w fakturze, doskonała kwasowość, która jest wysoka, ale już bardzo krągła. Wino do długiego leżakowania w piwnicy
2012 Nonnenberg Riesling – najmocniej zbudowane z próbowanych win, z pikantno-ziołowym tłem i pierwszą nutą miodową w finiszu. Świetnie się rozwija (próbowaliśmy bezpośrednio po zdecydowanie zbyt młodym 2013, różnica jest znacząca). W notatniku podsumowane krótko – „wspaniałe”.
2009 Schlossberg Riesling – idealny moment na otwieranie tej butelki. 2009 był stosunkowo ciepłym rocznikiem, więc wino szybko osiągnęło dojrzałość, choć jeszcze rok temu wydawało się młodym egzemplarzem. Sporo materii, mnóstwo dojrzałych nut owocowych (zwłaszcza tropikalnych), niuanse naftowe, miodowo-orzechowy finisz.
Wina Weingut Georg Breuer importuje do Polski Mielżyński.