Archiwa kategorii: PORADNIK

Bio Eco Organic

Po raz kolejny słyszę/widzę/czytam osobnika, chcącego uchodzić za sommeliera/specjalistę/blogera/trendsettera, który mówi, że rolnictwo zrównoważone/bio/organiczne nie ma dla niego znaczenia. Widzę komentarze osób, chcących tworzyć trendy winiarskie w naszym kraju, choć nie mają do tego żadnego przygotowania. I Ci ludzie vins de merde traktują tak samo, jak butelki prawdziwie wyrażające swoje siedlisko. Życzę powodzenia. Go organic, go biodynamic, go sustainable. Pokażmy, że wiemy o winie więcej niż niektórzy polscy pseudo i para* znawcy.

Ciąg dalszy nastąpi…

___________________________________________________
* skreślenia związane z pewnym oburzeniem, które obserwujemy poniżej.
** przepraszam jeśli ktoś poczuł się tym tekstem obrażony. nie to było moją intencją, acz spełniło swoją rolę wzbudzenia choćby niewielkiej dyskusji.
*** blog jest był i będzie moim subiektywnym zapisem jak i metodą wyrażania wzburzenia. treści, w których kontrowersji nie ma znajdziecie na Winicjatywie, gdzie w ramach moich zdolności zachowuję dziennikarski profesjonalizm. tutaj jestem na swoim podwórku, pod własnym dachem a TON WYPOWIEDZI MA DAĆ DO MYŚLENIA!

Reklama

macération carbonique!

Wraz ze świętem młodego burgunda – Beaujolais Nouveau – powraca magiczny termin maceracji węglowej, który wciąż wzbudza zainteresowanie, bo rzadko jest tłumaczony w sposób zwięzły i przystępny. Zatem, zapominając na chwilę o marketingowej ściemie i innych wariactwach wobec „nowinki”, poświęćmy chwilę tematowi maceracji węglowej.

Pobrano z @vignes.be
  1. Po co?
    – aby uzyskać owocowe, lekkie młode wino (zazwyczaj, choć zdarzają się nawet egzemplarze później beczkowane)
  2. Jak?
    – winifikacja całych gron, bez odszypułkowania. Kiście po zbiorach wrzuca się do szczelnie zamkniętej kadzi. Część soku jest wyciskana pod wpływem ciężaru samych gron, reszta pęka i wypuszcza sok w czasie fermentacji pod wpływem dwutlenku węgla – ubocznego produktu tego procesu. CO2 często jest tłoczone do kadzi dodatkowo, aby całość przyspieszyć (zgodnie z uwagą p. Sławka Chrzczonowicza jednak nie po to aby przyspieszyć, a wyłącznie utrzymać beztlenowe środowisko dla fermentacji) . Wino wyciska się dopiero po wstępnej fermentacji,  i wówczas dofermentowuje w razie potrzeby.
  3. Gdzie?
    – Burgundia, region Beaujolais. Langwedocja (info. S. Chrzczonowicz). Hiszpania – w celu złagodzenia charakteru tempranillo. Włochy – w produkcji Novello. Morawy – Svatomartinské víno.
  4. Dlaczego?
    – bo to szybki i tani proces produkcji – pozwala winnicom osiągnąć zastrzyk gotówki w krótkim czasie po zbiorach. Ponadto duża część konsumentów gustuje w bardzo delikatnych i mocno owocowych trunkach, jakie uzyskuje się w takim procesie.
  5. Inne formy?
    – mix. wina z maceracji węglowej i standardowej – pozwala je złagodzić i sprawić, że szybciej jest gotowe do picia.
  6. Podsumowanie
    – dzięki maceracji węglowej otrzymujemy młode, owocowe, lekkie wino (raczej przeciętnej jakości), które z założenia pije sie możliwie szybko. Dodatkowym plusem powinna być niewygórowana cena.

Własny import

Jestem właśnie w drodze do Berlina i zastanawiam sie nad fenomenem importu bagażnikowego  Pomijam już temat sklepów z pogranicza, z Poznania czy Szczecina. W końcu Berlin jest nam bliższy  niż stołeczne miasto Warszawa z najpierw zalanym, a teraz zapadającym sie tunelem metra 🙂

image
Lidl – rodem zza naszej zachodniej granicy

Szokuje mnie wciąż jedno – jak to jest możliwe  ze 250km powoduje nierzadko dwukrotna różnicę w cenie? I mam szczerze dosyć tego narzekania i lamentowania, ze w Polsce ludzie wina nie pija, że to najwolniej rotujący towar, ze ostatni element na liście zakupów. A widzieliście opustoszałe półki Lidla po ostatniej ofercie francuskiej? Tempo rotacji butelek w ursynowskim Leclercu? Kochani importerzy, co ciągle narzekać tylko potrafią. Mali maruderzy. Polacy piją wino, piją go dużo i pija je z chęcią. Rynek choć powoli, wciąż rośnie – wiec zamiast pieprzyc od rzeczy, weźcie sie do roboty!

Zasada jest prosta. Jeśli po zakupy o wartości 500zł opłaca sie jechać (płatną autostrada i przy aktualnym koszcie benzyny) pod sama stolice innego kraju europejskiego, to po co przepłacać w Polsce. Do tego, przywożąc kilka butelek dla znajomych, koszty wyjazdu można ograniczyć niemal do zera.

A gdyby tak market jakiś  sieciowy, duży wyspecjalizować. Znane nazwiska na polkach, dobrze zrobione opisy win, papierowe lub elektroniczne katalogi na solidnym poziomie. Może to jest przyszłość i jakaś metoda. Gdyby – poza dyskontami – jeszcze inni zaczęli sami importować z pominięciem kilkudziesięciu procent marży pośrednika  I znów Małecki herezje szerzy, już widzę te glosy oburzenia! Markety wspiera! A właśnie że nie! Wspieram wyłącznie moja chęć picia bardzo dobrych win codziennych, w cenie nie przekraczającej 4-5 euro. Chcę mieć kawałek Europy w Polsce, ale zapewne wymagam zbyt dużo.

Zakończmy te poranne dywagacje, bo moja dzisiejsza podroż jest typowo turystyczna i odbywa sie autokarem. Winiarskie większe zakupy? Następnym razem. Póki co jest outlet w Poznaniu i zaufanych sklepów garść – garsteczka. No właściwie 2. A w razie czego – nam, skromniejszym portfelom, Lidl i Biedronka pozostaje.

P.S. brak polskich znaków wybaczcie, ale mój phone nie jest zbyt smart. Poprawione na standardowej klawiaturze.

Kwewri i inne gruzińskie cuda!

Przez wielu uważana za kolebkę winiarstwa, rywalizuje wciąż o prymat w tym względzie z Libanem. Gruzja (bo o niej oczywiście mowa)  choć produkuje wina od 6 może 7 tysięcy lat, wydaje się krajem ogromnie niedocenionym na światowym rynku winiarskim. Są ku temu słuszne przesłanki, jednak nie wszystkie wina powstające w byłej republice radzieckiej są niskiej jakości. Można znaleźć butelki naprawdę wyjątkowe, których charakteru bezcelowo możemy próbować poszukać wśród innych producentów. W dodatku specyfiki te powstają z lokalnych szczepów i w procesie produkcji stosowanym wyłącznie w Gruzji! Sławą kraju są wina białe i czerwone, zwłaszcza półsłodkie, uzyskiwane w sposób naturalny – dzięki obniżonej temperaturze fermentacji, która hamuje działalność drożdży. Warto przynajmniej zapoznać się z tymi winami – choć nie koniecznie od razu polubić!

Prawdziwą tradycją kraju jest produkcja win w kwewri – dużej glinianej amforze, która używana jest w procesie winifikacji od czasów starożytnych. Najstarsze znalezione kwewri szacuje się na III wiek naszej ery, co czyni z tej techniki najstarszy wciąż używany sposób produkcji wina na świecie! O co w tym wszystkim chodzi kompleksowo opisała Jola Kipek na podstawie materiałów Wojciecha Bosaka. Przeczytajcie sami!

fot. pobrana z portalu kaukaz.pl

„Winifikacja prowadzona w amforach całkowicie zagłębionych w ziemi, tak że nawet wylot szyjki pozostaje poniżej poziomu gruntu. W Gruzji takie amfory nazywane są potocznie kwewri (Kachetia, Kartlia) albo czuri (Imeretia, Racza) i jeszcze pół wieku temu były one stosowane nawet w masowej produkcji wina w wielkich kombinatach. Dziś jeszcze amfory spotyka się w niemal każdym wiejskim domu w gruzińskich regionach uprawy winorośli, gdzie służą one do wyrobu wina na własny użytek.

Ostatnio kwewri znów są w modzie także wśród komercyjnych producentów, nie tylko zresztą w Gruzji, gdyż kilku europejskich winiarzy zaczęło stosować tą antyczną technologię. Nie ma jednak większych szans na to, że amfory wrócą jako metoda wytwarzania wina na przemysłową skalę, a to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – tak zwany “masowy konsument” jest już przyzwyczajony do zupełnie innego stylu: win świeżych, owocowych, reduktywnych. Dlatego wina z kwewri pozostaną raczej niszową propozycją, skierowaną do wyrobionych konsumentów, poszukujących nowych doznań winiarskich.

fot. pobrana z portalu kaukaz.pl

A po drugie – taka produkcja jest po prostu kosztowna i kłopotliwa. Dobra amfora, w przeliczeniu na każdy litr pojemności kosztuje tyle, co najlepsza francuska beczka, do tego cały cykl produkcji wina wymaga sporo żmudnej, ręcznej pracy. Wyobraźmy sobie tylko, jak trudno jest umyć po fermentacji taki gliniany zbiornik zagłębiony całkowicie w ziemi, który jest dostępny tylko przez jeden niewielki otwór!”

Oczywiście tych kilka zdań jest tylko wstępem do tematu i jednocześnie do relacji z wczorajszej degustacji gruzińskich win i polskich serów w salonie Domu Wina w pod poznańskim Skórzewie. Połączenie niezwykle elektryzujące, o którym już jutro będziecie mogli poczytać nieco więcej.

tekst pierwotnie publikowałem na portalu owinie.info

fot. pobrana z portalu czaswina.pl

Święta Święta – MineBuzia uśmiechnięta:)

Polecałem już sporo butelek świątecznych, ale warto czasem sięgnąć do eksperckich źródeł zewnętrznych! Przyjemnego oglądania!

 

A jeśli to nadal dla Was mało, to zapraszam wszystkich, choć sam przybyć nie mogę!

Degustacja komentowana „Wina do potraw świątecznych” w warszawskim alewino.pl, organizowana przez Winicjatywę!

Promocja – okazja na dobry zakup czy wymiatanie najsłabszych butelek z magazynu?

Kilkukrotnie ostatnimi czasy słyszałem, że promocje na rynku wina częściej przyprawiają o drętwienie języka niż przyjemne doznania na podniebieniu. Zacząłem się zastanawiać z jakich promocji szerzyciele owych plotek korzystają – skupują otwarte przez dwa tygodnie wina z restauracji czy coś? W kwestii obalania mitów przyjrzymy się sprawie nieco bliżej, tym bardziej, że wrzesień jako miesiąc opłacania koncesji i zbierania gotówki po przestoju wakacyjnym obfituje w przeceny – nawet najlepszych butelek.

PROMOCJA a WYPRZEDAŻ

Różnica pomiędzy promocją a wyprzedażą na rynku winiarskim to nie tylko gra słów. Nie ma co prawda większego znaczenia jak sam dystrybutor określi swoje działania. Kluczowym aspektem w tej materii jest różnica pomiędzy koncepcją i przyczynami prowadzenia całej akcji. W marketach i dużych sieciach dystrybucji często będziemy mieli do czynienia z najzwyklejszym czyszczeniem magazynu, czyli zwykłą wyprzedażą staroci. Na takiej promocji możemy kupić wina, które przekroczyły optymalny czas konsumpcji, słabo się sprzedają (często ze względu na niską jakość) lub po prostu sprzedawca chce wycofać się z ich dystrybucji – co automatycznie świadczy o słabym poziomie przecenionej butelki.

Z drugiej strony przeprowadzane są akcje, których celem jest chwilowe zwiększenie sprzedaży, próba zainteresowania nowych klientów w celu poszerzenia grona stałych odbiorców, zwrócenie uwagi na gorzej sprzedające się a wartościowe butelki. Wśród takich wyprzedaży odnajdziemy wina na wysokim poziomie, których zestawienie ceny z jakością potrafi być powalające.

Przykłady można mnożyć, zwłaszcza teraz. 101 win, Centrum Wina, Vininova, Viñola, Bohemia Sekt, nawet u Mielża coś w promocji stoi, wielkie przeceny w Piotrze i Pawle… Wrzesień przyniósł sporo butelek w bardzo atrakcyjnych cenach. Z pewnością nie wszystkimi warto zawracać sobie głowę (chociażby stare białe wina z Habanskich Sklepów w PiPie z rocznika 2008 czy w 50% trefna różowa Pasqua Frizzante – normalnie 2 butelki mieliśmy i obydwie śmierdziały szambem – odruch wymiotny zaraz po zbliżeniu nosa do kieliszka – MASAKRA). Jakby jednak nie było, importerzy, dystrybutorzy i sprzedawcy działają w celu podniesienia sprzedaży w tym jednym z najsłabszych miesięcy na rynku alkoholowym. Czasami warto skorzystać z okazji, tym bardziej, że najbliższe przeceny na takim poziomie pojawią się dopiero w grudniu – jako prezenty świąteczne.

Powiem wprost – macie jeszcze ostatni dzień wrześniowy, aby z „sale” skorzystać. Zwłaszcza te lepsze butelki można nabyć w wyjątkowo atrakcyjnych kwotach. Więc nic nam nie pozostaje jak ruszać na polowanie. Ja np. mam od dzisiaj Lagunillę Crianzę za 10PLN mniej niż standardowo. BAJECZKA!:) A Ramirez de la Piscina Crianza z 2006 to już w ogóle 🙂 Na łowy WINE TASTINGOWCY!