Dzięki Foodie Card znaleźliśmy nową knajpę w Poznaniu. Molly’s Grill to irlandzki burger house, który powstał na ulicy Kwiatowej, zastępując restaurację Kresową. I muszę przyznać, że zmiana jest pozytywna!
Zaczęliśmy kremem pomidorowym z dodatkiem suszonej moreli. Ciekawe połączenie smaków, które z chęcią wykorzystam we własnej kuchni. Wielki plus – nie sądziłem, że pomidorówka może mnie czymś zaskoczyć, a jednak się udało.
Na drugie danie specjalność zakładu – burgery. W moim przypadku tradycyjnie – z wołowiną, bekonem i serem, a u Kasi wegetariański. Fantastycznie wyglądały na talerzach, porcja solidna. Wewnątrz naprawdę spory „kawał mięcha”, mocno doprawiony (jeśli ktoś nie przepada za pikantnym jedzeniem, warto o tym wspomnieć przy składaniu zamówienia), dobrze wypieczony i bardzo soczysty – irlandzkiej jakości wołowinie (bo jak słusznie zauważono w komentarzach nie jest ona irlandzka) mówię zdecydowane tak, bo smaczna była! Vegaburger wyposażony w panierowany kalafior i brokuł sprawdził się równie dobrze. Obydwa okraszone sosem barbeque, pyszną sałatą oraz właściwie dobranymi dodatkami. Jest naprawdę smacznie i świeżo.
Wnętrze przypomina bardziej śródziemnomorską restaurację niż typowy steak house, co jest całkiem przyjemne. Odsłonięta surowa cegła w ścianie, pastelowe kolory, dużo bieli i drewna. Jedyny defekt to obrusy z ceraty – wolałbym odsłonięty, drewniany stół. Trzeba jednak przyznać, że swoim wyglądem miejsce zaprasza do środka i sprawia, że chce się w nim siedzieć. Obsługa miła, ogarnięta i sprawna. Doskonałe tempo przygotowania potraw. Ceny uczciwe – zwłaszcza z FoodieCard (50% rabatu). Za dwudaniowy obiad dla dwóch osób (2 zupy i 2 burgery) zapłaciliśmy 21,50pln! Bez upustu też warto zajrzeć (ceny burgerów to 14-19pln, zupa 6pln).
Minus jeden – wino, a raczej jego brak. Doskonałe mięso w burgerach aż prosi się o solidnego syraha, tanicznego malbeca, przyzwoity Priorat i jakąś Riberę del Duero. Panierowany brokuł i kalafior, okraszone sporą ilością przypraw, doskonale połączyłby się z wytrawnym rieslingiem lub aromatycznym gewurztraminerem. Póki co ograniczamy się tylko do wina domu. Mam nadzieję, że to się zmieni!