Roussillon to niezwykła katalońska kraina na najbardziej południowym skrawku Francji. Miejsce płynące winem i oliwą. Niezwykłe, ale i dla polskiego podróżnika dość niedostępne. O historii regionu i najlepszych producentach pisałem już na Winicjatywie. U siebie postaram się trochę pomóc Wam w organizacji wyjazdu i podpowiedzieć kolejne powody, dla których warto tam jechać, mimo, że droga nie będzie łatwa!

W pełni obiektywnie – Roussillon trzeba zobaczyć! Szczególnie, aby odwiedzić cudowne winnice, schodzące wprost do morza, czy położone u górskich podnóży terasy Maury. Spróbować sław jak Mas Amiel, Gauby, Sarda-Malet, Coume del Mas, Lafage, Le Casenove… Zakochać się w krajobrazie i niezliczonych stylach win – wytrawnych i rześkich bielach, mocarnie zbudowanych beczkowańcach, mięsistych czerwieniach, słodyczach mniej lub solidniej wzmacnianych. Piękno tego regionu to również fakt, że każdy znajdzie wino dla siebie – niezależnie od preferencji smakowych!
Moja wyprawa rozpoczęła się z Poznania. Najpierw InterCity o 2:30 do W-wy. Z W-wy lot do Paryża, następnie zmiana lotniska (z Charlesa de Gaulle na Orly), później wylot do Perpignan i już byłem na miejscu! Łącznie 16 godzin w podróży. Koszt wszystkich biletów w obydwie strony to ok. 2tys. złotych. Transport busem pomiędzy paryskimi lotniskami – 20euro w jednym kierunku (bilet powrotny 34euro). Podróż uciążliwa, tym bardziej że w stolicy Francji zawsze musicie odebrać bagaż na jednym lotnisku i ponownie nadać go na drugim. Przejazd pomiędzy lotniskami w godzinach szczytu – 2:15 godziny, normalnie ok. 1:30h. Mimo wszystko – warto. A widok Paryża nocą z okna samolotu potrafi zrekompensować te niedogodności. Morza , gór i winnic w Roussillon podczas lądowania – tym bardziej!

Lepszym rozwiązaniem jest lot do Barcelony (najlepiej Girona) i wynajęcie samochodu, który możecie zrzucić w Perpignan albo wycieczka autostopem. Hiszpanie chętnie zabierają turystów, więc nie powinno być problemów. Ewentualnie pociąg lub autobus z Barcelony, ale to znów dość długa podróż, a hiszpańskie busy jeżdżą jak im się podoba a nie wg rozkładu (decydując się na tą opcję najlepszy będzie Frogbus – tanio i 5 kursów dziennie).
Na miejscu znajdziecie bez problemu w miarę tani hotel (ok. 50euro za pokój dwuosobowy ze śniadaniem przy standardzie 3*) lub poszukajcie pensjonatów. Najlepszym rozwiązaniem będzie jednak spanie w winnicy – co warto zaplanować wcześniej. Nie wszystkie posiadają taką ofertę i rzadko udaje się zorganizować taki układ na miejscu. Rezerwacja przynajmniej kilka tygodni wcześniej jest wskazana.

Co warto zwiedzać? Zwłaszcza stolicę regionu – Perpignan. Miasto jakby zagubione w średniowieczu. Wąskie uliczki, kamienice sprzed kilku wieków, katedry… Kawiarnie, knajpy, bary – latem pełne ludzi, zimą dość spokojne. To przeciekawe miasteczko, w którym czas zdaje się płynąć nieco wolniej.
A ledwie kilka minut drogi od Perpignan zaczynają się winnice. Warto przedzwonić/napisać wcześniej do Domaine Sarda-Malet, bo niemal w granicach administracyjnych miasta możecie zwiedzić naprawdę świetną winnicę. A widok przez okno tamtejszej sali degustacyjnej naprawdę zapiera dech w piersiach! Odjeżdżając trochę dalej warto zajrzeć też do Domaine Lauriga czy Domaine Treloar – przyjmą Was serdecznie – przynajmniej tak zapewniali 🙂 Ci ostatni płynnie mówią po angielsku. Jeśli chcecie udać się nieco dalej od samego miasta Perpignan, polecam wycieczkę w stronę Collioure. Tam obowiązkowy kontakt – Coume del Mas, Andy Cook!

Małą podpowiedź (co, gdzie, za ile i kiedy?) znajdziecie w tym linku. Uwaga! Wizyty w winnicach zazwyczaj obarczone są niewielką opłatą.
Cóż – Roussillon jest piękne!
Do Perpignan podróżowałem głównie na konkurs „Grenaches du Mond” oraz targi winiarskie „Muscat World Meeting” – na zaproszenie zrzeszenia/syndykatu winiarzy – CIVR