Paul Boudier, szef kuchni i właściciel 2* restauracji Renard Noir w Châlons-en-Champagne we Francji, został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Policja szuka związku pomiędzy jego zabójstwem a pożarami innych gwiazdkowych lokali na terenie kraju. W całą sytuację może być zamieszany uczeń Boudiera – Xavier Kieffer. Szef, który wyrzekł się haute cuisine, aby gotować lokalną kuchnię w swojej luksemburskiej knajpce Deus Eglises. W tym lokalu zmarł znany krytyk kulinarny Agathon Ricard, który dzień wcześniej jadł w Renard Noir. Krążą pogłoski, że chciał odebrać gwiazdkę Boudierowi, za co Kieffer (w zmowie ze swoim mistrzem) miał dokonać zemsty, poprzez otrucie krytyka w trakcie posiłku. Czytaj dalej MORDERSTWO w 2-GWIAZDKOWEJ RESTAURACJI
Archiwa tagu: restauracja
GASTROBANDA. Restauracja od ZAPLECZA
‘Codzienność w restauracyjnych zakamarkach nie jest dla wszystkich. Generalnie trzeba mieć niezbyt dobrze poukładane w głowie, żeby tutaj zaistnieć’. To jeden z moich ulubionych cytatów z Gastrobandy, chyba najlepszej jak dotąd publikacji, która pozwala wejść do restauracji od zaplecza. Zajrzeć na kuchnię, wyjść na salę niczym kelner czy barman i zrozumieć jak skrajny dyskomfort mentalny towarzyszy codzienności każdego pracownik gastrobiznesu. I jak bardzo musi być porąbany, jeśli chce brnąć w to dalej.
Wbrew dosłownemu rozumieniu tego cytatu, to niepoukładanie dotyczy wielu elementów funkcjonowania, ale na pewno nie pracy. Człowiek z gastro wykonuje swoją robotę zdecydowanie sprawniej niż przeciętny Kowalski, zwykle szybciej, efektowniej i efektywniej zarazem. Wśród tych prawdziwie dobrych nieustanne dążenie do perfekcji i samodoskonalenia jest normą. Kaizen stanowi sens pracy, któremu poświęca i podporządkowuje się wszystko. Potem się zbiera oklaski, a z czasem i porządnie zarabia. A z czasem przychodzi i inne obycie – przehulać wielokrotności średniej krajowej, potrafimy szybciej niż bolid F1 rozpędza się do 300km/h. I tu kończy się idealizm, bo on dotyczy tylko garstki najlepszych. Czytaj dalej GASTROBANDA. Restauracja od ZAPLECZA
El sabor de España – LA RAMBLA
Ostatnim razem w La Rambli byliśmy bardzo dawno temu. Niestety, to miejsce często uciekało z naszych gastronomicznych przechadzek po poznańskim rynku i jego okolicach. A szkoda, bo jest warte regularnych odwiedzin! Na Wodną udało się jednak zawitać po kontrowersyjnym pobycie w Cafe Museum, o którym jeszcze będzie na blogu. Jednak dziś przedstawiam Wam ideał prostej restauracji z pasją, gdzie wino od zawsze gra pierwsze skrzypce! A to wszystko w Poznaniu – niczym perełka rodzimej sceny gastronomicznej.
Każdy z Was ma z pewnością taką knajpę, w której czuje się jak w domu i zapomina o całym świecie pozostawionym za progiem. Ja znalazłem kilka takich miejsc, a myślę że La Rambla dołączy do tego grona. W Poznaniu jest to jeszcze Piece of Cake i Cacao Republika, a wśród aspirantów nowa Weranda w Browarze, w Warszawie – Enoteka Polska. Trochę klasycznego drewna w połączeniu z nowoczesnością w środku, dobre jedzenie, kawa, wino. Niezwykli ludzie, pozytywna atmosfera, która przenika człowieka na wskroś. Wówczas czuję się jak u siebie. W La Rambli, bo o niej mamy mówić, panuje to nieprzyzwoicie cudowne poczucie lekkości bytu. Jest mnóstwo śmiechu, luzu i profesjonalizmu zarazem. Nie ma wpadek przy doborze czy serwisie wina. Jedzenie – choć proste – zawsze pyszne. To ten lokal kilka lat temu nauczył mnie jak jeść i przyrządzać krewetki – ba sprawił, że wręcz pokochałem ich smak. To tutaj spróbowałem pierwszego albariño, tak wspaniałego, że druga butelka już dość mocno zaszumiała nam w głowach. Wreszcie tu pierwszy raz starłem się z jamón serrano. A później niechcący przechadzałem się zawsze drugą stroną rynku, niby tak bliską, a odgrodzoną całą przepaścią knajp, barów, restauracji – zapraszających w swoje progi tak skutecznie, że aż do poprzedniego weekendu nie było mnie w La Rambli.
Dziś odwdzięczam się za te cudowne doznania z hiszpańską kuchnią i winem. Tym bardziej, że butelka spróbowana podczas ostatniej wizyty w La Rambli wprowadziła nas na wyżyny winiarskich rozkoszy. Onix Classico (Priorat za 45PLN!) jeszcze trafi na bloga, bo jego aksamitna struktura, boska owocowość i wyrazistość charakteru zasługują na kilka słów uznania. Natomiast czego poza świetnym winem możecie się spodziewać na miejscu – genialnej zupy andaluzyjskiej, świetnie przyrządzonych krewetek, prostych (ale zawsze świeżych) tapasów, doskonałych serów i wędlin. Zajrzyjcie tam przy najbliższej okazji – nie będziecie żałować.
Jeśli natomiast nie macie czasu/ochoty/zamiaru przesiadywania w knajpie, zawsze możecie skorzystać ze sklepu i zabrać jakąś fantastyczną, hiszpańską butelkę do domu. Po części import własny, ceny bardzo uczciwe – tego miejsca nie można nie polecać!
Zdjęcia zostały pobrane z profilu FB La Rambli
Kawałek Hiszpanii w centrum Poznania – PIKA PIKA BAR DE TAPAS Y VINO
Wracamy do nieco zapomnianego cyklu winiarni niezwykłych, tym razem jednak w zupełnie innej odsłonie – lokalnej, czego dotąd nie przerabialiśmy. We wtorek mieliśmy ogromną przyjemność gościć w nowym tapas barze w Poznaniu – PIKA PIKA. Miejsce niesamowite już od progu…
Skromny wystrój i intensywny kolor pomarańczy – to dwa elementy, które zdecydowanie rządzą pierwszym planem. Nie ma obrusów, bogatej zastawy, złoceń czy antyków. Jest prosto i przyjemnie – tak jak powinno być w tapas barze. 2 elementy wprost genialne – wielkie suszące się szynki w witrynie i wieszaki na kurtki umiejscowione pod ladą barową. W środku zaledwie kilka stolików oraz sporo miejsc stojących – 2 jaskrawe wysokie beczki przy których można coś przekąsić i napić się wina oraz nawet słusznej wielkości bar jak na tak niewielki gabarytowo lokal. Jest nowocześnie, może nutkę za bardzo. Pewnie nie każdemu taka forma wnętrza odpowiada, ja jestem całkowicie za – tym bardziej, że w Poznaniu takich miejsc brakuje. Poza tym tworzy to wszystko dość autentyczną atmosferę – zwłaszcza w połączeniu z solidną wystawką zarówno pustych, jak i pełnych butelek po winie.
____________________________________________________________________________________________
zdjęcia pobrano ze strony Facebooka Pika Pika____________________________________________________________________________________________
Najlepsza w PIKA PIKA jest jednak obsługa! Hiszpanie to raz. A dalej – dosiadanie się do stolika, luźna rozmowa z gośćmi i traktowanie każdego przybyłego jak przyjaciela sprawia, że tam aż chce się wejść i spędzić trochę czasu. Sami chyba jesteśmy tego najlepszym przykładem – miała być godzinka z szybką butelką i małym tapasem, a zostaliśmy prawie na 3h. Poczuliśmy się jak w Hiszpanii i czas nieco przestał mieć znaczenie 🙂
Przekąski są ekstra – zwłaszcza polecam mule, chorizo i zapiekane warzywa. Wszystko proste, ale smaczne, szybko i estetycznie podane i dobrze doprawione! Do kompletu butelka wina i jest się w niebie. Zestaw 6 tapas + vino de la semana to koszt 30PLN – zdecydowanie PIKA PIKA dba o to, aby nasze portfele nie zostały specjalnie nadszarpnięte wizytą. Trochę ma się jeszcze pozmieniać – zwłaszcza w temacie win, które zostaną lepiej wyeksponowane. Ale już teraz jest dobrze. Dla piwoszy i lubiących mocniejsze trunki też coś miłego się znajdzie. Nie zostaje mi zatem nic innego, jak zaprosić Was na Zamkową 5, a później podzielić się wrażeniami! SALUD!