Archiwa tagu: wina czerwone

Organoleptycznie wyselekcjonowane!

W prowadzeniu winiarskiego biznesu kluczem do sukcesu jak świat stary jest odpowiedni dobór oferty win, obejmujący właściwych producentów, regiony, cennik. Nie jest to zadanie łatwe, ale potrafi bywać niezwykle przyjemne – jak mieliśmy okazję przekonać się na wtorkowej degustacji w MineWine. Jak wytłumaczył Łukasz Wojciechowski – dyrektor sprzedaży poznańskiego importera – wszystko zaczyna się od zlokalizowania luki w selekcji. Następnie kontakt z producentem, zapytanie ofertowe, prośba o przesłanie próbek. W kolejnym kroku spotkaliśmy się aby przetestować 16 nowych butelek z Piemontu i Veneto, czyli włoską klasykę w najlepszym wydaniu. Skład zebrał się 11-osobowy, w większości związany bezpośrednio z MineWine, z dodatkiem 3 blogerów (Kuba, Mateusz i ja – też Kuba), z czego dwóch ostatnich na co dzień działa dla MarokoSklepu. Całe zdarzenie miało jeden główny cel – wybór nowych etykiet, które wkrótce pojawią się w ofercie salonów w poznańskiej Malcie i swarzędzkim ETC. A przy okazji nakręcili kolejny odcinek MineWineTV, w którym i ja uczestniczę! Ciężka praca z taką telewizją – tym bardziej podziwiam za zapał, chęci i nieustanny rozwój w dobrym kierunku!

Forma selekcjonowania win do oferty wymaga nieco innego podejścia od degustatora. W fajny sposób (dla niewtajemniczonych) temat ujął Kuba Jurkiewicz – sam po raz pierwszy uczestniczący w tego typu tastingu. Przede wszystkim nasz gust i upodobania schodzą nieco na bok. Szukamy win, które najbardziej spodobają się przeciętnemu odbiorcy na rynku poznańskim. Przyda się nuta słodyczy w tle, parkerowska beczka i garbnik oraz mocna budowa. I rzeczywiście, kilka takich egzemplarzy mieliśmy okazję wypróbować. Przy okazji dokonywaliśmy wyceny w ciemno – nie znając kwot zakupu. To o tyle istotne, że pozwala określić sprzedażowy potencjał wina w konkretnej kwocie na paragonie. Jeśli jedenaście osób ocenia wino na 120PLN, a będzie ono na półce kosztowało 70-80PLN to mamy sprzedażowy hit! I o to właśnie chodzi. Ja jednak napiszę kilka słów o tym, co w pełni subiektywnie mi smakowało najbardziej!

Do kieliszków trafił wyborny zestaw win od Cantina Zeni (Veneto), Collina Serragrilli oraz Elio Filipo (Piemont). Już pierwszy zawodnik zapowiadał wysoki poziom konkurencji. Proste jak budowa cepa Bardolino Viglealte 2010, pięknie owocowe, lekkie acz soczyste zauroczyło wszystkich do tego stopnia, iż MineWine prawdopodobnie wprowadzi je do sprzedaży (przy wstępnej cenie ok. 36PLN to naprawdę rozsądna pozycja). Zachwycił także alkoholowy mocarz – Cruino 2008, czyli „weroński supertoskan”. Pełny, jedwabisty, z wyraźną słodyczą, owocem i porządnym garbnikiem – etykieta „pod publiczkę”, ale ma prawo się podobać! Zawiodło jednak i Reccioto, i Ripasso, i Amarone, czyli cały zestaw włoskiej klasyki, na którą liczyliśmy najbardziej. Tym sposobem coś się spodobało, coś poszło w niepamięć. Większość oferty z Veneto na MineWinowskich półkach nie zmieni się, bo to, co oferowali do tej pory jest dużo ciekawsze niż produkty Cantina Zeni, ale mam nadzieję, że o Cruino i Bardolino poważnie pomyślą!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Przyszła też wielce oczekiwana chwila piemonckich uniesień. Elio Filippino bardzo szybko stał się moim numerem jeden całej degustacji (zresztą myślę, że to nie tylko moje odczucie). Dość ascetyczny, trudny styl, który sporo wymaga od winoluba. Trudno będzie Poznaniaków przekonać do najbardziej klasycznych pozycji w jego ofercie, ale wina tego poziomu chciałbym mieć zawsze pod ręką i na półkach własnego sklepu, jeśli takowy uda się kiedyś otworzyć! Świetnie wypadła Barbera d’Alba Vigna Veja 2006 oferująca najlepszy stosunek jakości do ceny podczas całej degustacji. Lekko utlenione, dojrzałe aromaty, z wyraźnym pomidorem i nutami beczkowymi, świetna i bardzo wyrazista budowa. Za 77,00PLN (prawdopodobna cena) będzie to zakup obowiązkowy! Zachwyciło również Barbaresco San Cristoforo 2008 swoją dojrzałością i klasyczną interpretacją tematu. Nie zawiodło też Barolo Castiglione Falletto 2007.

Collina Serragrilli zauroczyło zebranych przede wszystkim flagowym Barbaresco z 2008 roku. Butelka pełna suszu owocowego, dymu, tytoniu, kawowo-czekoladowej słodyczy i goryczy zarazem, z wyraźną nutą wanilii. Wydanie bardziej nowoczesne niż San Cristoforo, nieco łatwiejsze, przyjaźniejsze można by rzec dla polskiego rynku. Ale etykieta z pewnością na 90punktów! Odrobinę niedocenione (chyba) przeszło doskonałe Barolo, wykorzystujące swoją nazwą sprytną grę słów – La Tur 2006, pełne fiołków, pomarańczy i oliwy truflowej na długo zostanie w pamięci.

Moim faworytem pozostaje jednak Barba Cesco 2005 od Elio Filippino. Marketingowa gra słów w nazwie, Barbera d’Alba Superiore, 18-20 miesięcy w dębowych baryłkach. Zanim wino trafiło do kieliszków już było fascynująco. A później tylko lepiej – najpierw stajnia i zapachy dentystyczne w nosie, przechodzące powolutku w piernik z konfiturą, aż do zapachów suszu owocowego, później piżma i spoconej skóry. Soczyste, cieliste, zrównoważone, konsekwentne wino. Warte o wiele większej kwoty niż prawdopodobne 119PLN na paragonie!

Cóż moi drodzy – spodziewajcie się, że już niedługo będzie warto wybrać się do MineWine po nowe Włochy. Cieszy, nawet bardzo, że winiarski światek Poznania tak dobrze nam się rozwija!

Producenci:

  1. Cantina Zeni
  2. Elio Filippino
  3. Collina Serragrilli

Degustowałem na zaproszenie importera.

Reklama

VIVA ESPAÑA, czyli podróże po winach iberyjskich bez nadwyrężania portfela

Zanim przejdziemy do tematów i relacji związanych z mnóstwem bieżących zdarzeń winiarskich (ENOEXPO, degustacja w Vinoli, degustacja Słowenii w Wawie, święto Bożole =Boże (ale) BLE!), znalazła się chwila czasu na zaległą nieco Hiszpanię z Lidla! Otrzymałem przesyłkę złożoną z 5 win, choć jedna etykieta została powtórzona i właśnie od niej zaczniemy!

BARCELIÑO

Region: D.O. Catalunya

Rocznik: 2009

Szczepy: Tempranillo i Garnacha

Cena: 14,99 PLN

Najtańsze wino spośród przesłanych przez Lidla. Cena bardzo niska, więc i obawy o jakość były wysokie. Okazało się, że niesłusznie! Barceliño powstaje w D.O. Catalunya, ok. 40km od stolicy regionu – Barcelony rzecz jasna 🙂 Dojrzewa w beczce bardzo krótko (3 miesiące), co powoduje zachowanie dużej świeżości i ledwie muśnięcie wina dębiną.

OKO: Delikatna barwa choć w ciemnym odcieniu czerwieni, z wyraźnie fioletowym rantem. Łzy przyzwoite, średniej gęstości

NOS: Pierwszy nos raczej delikatny i nie zapowiada się zbyt ciekawie. Drugi już intensywniejszy i rozwojowy. W zapachu dominuje dojrzała truskawka oraz poziomki. Z czasem pojawia się buta solonego boczku i aromaty drewna. Na tej półce cenowej, bardzo przyzwoicie!

USTA: I tu robi się jeszcze ciekawiej – wyraźna, przyjemna kwasowość, wyczuwalny cukier, dobrze rozgrzewający alkohol i intensywna, ale bardzo miękka tanina. Łatwe, proste i przyjemne, bardzo owocowe wino! W aromatach znów truskawki, poziomki, trochę wanilii i cukierki Alpenliebe! Wszystko kończy się słodkawym finiszem średniej długości.

PODSUMOWANIE: Konsekwentne i nieźle zrównoważone wino, średniej ciężkości (choć wydaje się lżejsze niż jest), młode i przyjemnie owocowe. Gotowe do picia w tej chwili i właściwie nie ma możliwości dłuższego dojrzewania (ani struktura, ani sztuczny korek na to nie pozwolą). Podane w temperaturze 16oC, będzie idealne do tapas z wędlin i serów oraz past pomidorowych. Kotlet mielony z pewnością też dobrze poczuje się w towarzystwie Barceliño.

OCENA: 80pkt, doskonały stosunek jakości do ceny!

____________________________________________________________________________________________

SAXA LOQUUNTUR UNO

Producent: Bodegas y Viñedos Ortega Ezquerro

Region: DOC Rioja

Rocznik: 2009

Szczepy: Tempranillo i Garnacha

Cena: 24,99 PLN

88 punktów od Roberta Parkera. Generalnie to element, który naprawdę zachęca do spróbowania tego wina. W pakiecie świetna etykieta w kolorze czerwieni Marlboro i słynne DOC RIOJA. 4-6 miesięcy w beczce francuskiej i amerykańskiej.

OKO: Ciemna purpura z fioletowym rantem. Łzy średniej gęstości, długi i bardzo smukłe.

NOS: Pierwszy średniej intensywności i jakości, ale bardzo dobrze rozwija się z czasem. Mnóstwo aromatów spożywczych, korzenno-ziołowych i odzwierzęcych. W zapachu wino medytacyjne z pewnością. Odnajdziemy i powidła śliwkowe, i spocone siodło, trochę pieprzu, ziemistości, nutę pokrzywy

USTA: W strukturze dominuje kwasowość, jest wyraźna i bardzo intensywna, ale nie przykrywa aromatów całe szczęście. Alkohol dość silnie rozgrzewający. Garbnik raczej w tle, trochę zbyt mało wyrazisty dla tej butelki. Aromaty natomiast są bardzo konsekwentne z nosem zarówno siłą jak i rodzajem. Finisz długi, kwaskowo-szypiący, pikantny, bardzo przyjemny!

PODSUMOWANIE: Niezrównoważone, ale konsekwentne i bogate wino. Ciekawe, zwłaszcza w zapachu, choć nie potwierdza swoich możliwości budową w ustach. Dość ciężkie, wyraziste, ciekawe. Z pewnością do jagnięciny, cielęciny czy zająca spisze się świetnie, choć nie dorówna im cenowo (z założenia wino powinno być 2 razy droższe niż potrawa). Patrząc na strukturę, może kilka lat poleżeć, ale 3 nos zdaje się tego nie potwierdzać. Generalnie typ wina, które lubię, ale nie oceniam go aż tak wysoko jak mr Parker, bo są drobne niedociągnięcia. Podobno poprzedni rocznik był zdecydowanie lepszy, ale nadal Carmelo Ortega trzyma wysoki poziom, przy bardzo dobrym stosunku jakości do ceny.

OCENA: 82-83pkt

____________________________________________________________________________________________

SOLIGAMAR

Producent: Bodegas y Viñedos Ortega Ezquerro

Region: DOC Rioja

Rocznik: 2007

Szczepy: Tempranillo i Garnacha

Cena: 49,99 PLN

Kolejne wino od Carmelo Ortegi. 90 punktów od Parkera i wszystko niby powinno być jasne. Generalnie rocznik poprzedzający ten egzemplarz taki był. Nikt nie miał wątpliwości, że zasługuje na wysokie noty. Wysoko postawioną poprzeczkę trzeba nieco obniżyć, ale i tak Lidl w niezłej cenie proponuje wino wysokiej klasy.

OKO: Ciemna, intensywna barwa purpury, rant lekko ceglasty. Łzy długie, smukłe i gęste.

NOS: Pierwszy średni, po zamieszaniu o ton intensywniej. Jakość aromatów wysoka, całość kompleksowa i trochę trzeba się naszukać przy wyodrębnianiu poszczególnych zapachów. Zaczyna się lekkim obornikiem, który szybko się wietrzy i wchodzi w konfiturę śliwkową z nutami dymu z gaszonego ogniska. Później trochę tytoniu owocowego, ściółki leśnej i popiołu. Ciekawe wino, sprawiające ogromną przyjemność dla zmysłu powonienia. Zgaszone beczką, ale zostawia nuty przejrzałych owoców, a to ważne dla ogólnego wrażenia.

USTA: W strukturze delikatnie dominuje kwasowość, ale doskonale towarzyszy jej garbnik (z werwem, wyraźny, trochę już zmiękczony). Cukier i alkohol pozostają ewidentnie w tle. Aromaty ust są całkowicie zgodne z nosem i robi to niesamowite wrażenie!

PODSUMOWANIE: Jedyne, co mogę zarzucić to brak większej pełni i mięsistości oraz potęgi garbnika – wówczas dostalibyśmy Rioję w wielkim stylu. Mamy natomiast wino bardzo wysokiej jakości, które można przeznaczyć na dobre 10 lat dojrzewania, a już teraz smakuje świetnie (jeśli ktoś chce w nie trochę czasu zainwestować, polecam wymianę korka!). Żywe, intensywne, wciągające, lekko narkotyzujące wręcz. Do steka i wołowiny, ewentualnie dojrzałe sery śmierduchy.

OCENA: 87pkt, całkowicie w moim stylu 

Hiszpańska oferta Lidla może nie jest zbyt rozbudowana i z pewnością wiele braków musimy uzupełnić u innych dystrybutorów, ale ma ciekawe elementy i da się w niej znaleźć coś miłego dla każdego. Osobiście jestem ciekaw Prioratu, który z pewnością zakupię i zrecenzuję, choć po 20PLN z tej mistycznej apelacji cudów się nie spodziewam. Z egzemplarzy, które testowałem najlepiej wypada Barceliño – w tej cenie, jedna z ciekawszych butelek jakie znam, mimo że wino proste jak budowa cepa, to niezwykle przyjemne. Carmelo Ortega niestety obniżył loty w tym roku (choć nieznacznie), acz wina nadal robi bardzo ciekawe, pełne intensywności i wyrazu, ale trudne i nie dla każdego. Z pewnością warte uwagi i dłuższego dojrzewania. Największe rozczarowanie to Cava Amorany Gran Cuvee (29,99PLN), która jest pusta, nudna, mdła i pieruńsko droga jak na prezentowany poziom. Jakaś wpadka musiała jednak być 🙂

WINA OTRZYMAŁEM DO DEGUSTACJI OD LIDLA

Na [kapuczino] tylko do Mielżyńskiego!

Bardzo często ostatnimi czasy nasza blogosfera podejmuje tematykę butelek stosunkowo tanich, które jak wiadomo najłatwiej dostać w dyskontach, usilnie starających się podbić polski rynek. Całe szczęście mamy też importerów (mniejszych i większych), którzy potrafią dostarczyć fantastyczne doznania ze świata Bachanalii w kwocie nie przekraczającej magicznej bariery 30PLN (96% sprzedaży ilościowej wina w Polsce mieści się w tym przedziale cenowym). Ostatnimi dniami z tej półki wartościowej zauroczyło nas jedno z win od Mielżyńskiego i dlatego opinią na jego temat muszę się podzielić! Swego czasu pisał o nim krótko Wojtek Bońkowski na swoim blogu (co zresztą wywołało moją chęć zakupu), a butelka, którą chciałbym Wam zaprezentować to:

CAPUCINE

Region: VIN DE PAYS DE L’AUDE (Vin de pays d’Oc), FRANCJA

Producent: Château Ollieux Romanis

Szczepy: carignan, grenache, syrah, mourvèdre

Rocznik: 2009

Cena: 27 PLN

Dostępność: Mielżyński

OKO: Już na tym etapie Capucine okazuje się mile zaskakujące. Bardzo intensywna i głęboka barwa mahoniu, przypominająca czarne wina z Cahors. Rant fioletowy, świadczy o młodości degustowanego egzemplarza. Łzy dobrej jakości, tworzą się szybko, gęste i długie

NOS: Już pierwsze starcie z zapachem tego wina jest niezwykle intensywne i intrygujące. Po zamieszaniu w kieliszku i chwilowym napowietrzeniu robi się coraz ciekawiej, a wino szybko zmienia się z biegiem czasu. Warto je zdekantować, ale dosłownie tuż przed podaniem. Dłuższe napowietrzania powoduje lekką ucieczkę aromatów. Niesamowite są zwłaszcza spożywcze zapachy wydobywające się z kieliszka. Wędzonka i nuta dobrej jakości kabanosa to pierwsze elementy struktury aromatycznej jakie dotarły do moich receptorów. Później kolendra, eukaliptus, pokrzywa, dym i mnóstwo świeżego, przyjemnego owocu (czerwony i trochę jagody/śliwki) oraz nuty kawowe w posmaku (co mogłoby wyjaśniać nazwę butelki 🙂 ) Jest pięknie, przebogato i można rzec niestosownie w zestawieniu z ceną.

USTA: W strukturze nieznacznie dominuje kwasowość. Uzupełnia ją dość silnie rozgrzewający alkohol, a w tle wyczuwamy miękki garbnik. Wino pije się dobrze, z dużą chęcią sięgając po kolejny kieliszek. Całkiem cieliste, zwłaszcza jak na tą półkę cenową. W aromatach ust jest natomiast nieco świeższe niż w zapachu i mamy tu do czynienia z lekką niekonsekwencją, choć jej odbiór to raczej pozytywne zaskoczenie. Na pierwszy plan wysuwa się pokrzywa, później uzupełnia ją nieco zielony owoc, przechodzący wreszcie w lekką konfiturę  leśną oraz dymno-ziemiste nuty o posmaku wędzonki i kawowy finisz średniej długości. Znów piękna kompleksowość, można rzec absolutnie nieprzyzwoita w zestawieniu z ceną!

PODSUMOWANIE: Lekko niekonsekwentne i odrobinę niezrównoważone wino, ale bardzo pozytywnie odebrane przez wszystkie moje zmysły. Raczej średniej ciężkości, choć niektóre aromaty mogą być mocno przytłaczające i dawać wrażenie trudniejszego i cięższego trunku.

Pije się niesamowicie – zwłaszcza samo, bo wówczas nic nie przysłania jego walorów. Dobre do chorizo i wszelkich innych intensywnych wędlin lub mocno aromatyzowanych mięs. Sery dojrzewające też powinny dobrze odnaleźć się w tym towarzystwie.

Takie butelki jak Capucine udowadniają, że każdy działający na rynku dystrybutor win może przeciwstawić się dyskontom poprzez właściwą selekcję butelek. Dobra cena, wyjątkowa jakość – wino z serii MUSISZ SPRÓBOWAĆ. Przy kwocie 27PLN na paragonie w pełni zasługuje na jakieś 85 punktów!

Dyskontowa wojna winiarska – LIDL w natarciu cz. I

O ofensywie marketów na rynku winiarskim mówi się ostatnio sporo. Tematykę poruszał i nadal często podejmuje Wojtek Bońkowski na swoim blogu, a i pozostała część blogosfery czasem szepnie słowem o aktualnych wydarzeniach na półkach pobliskich sklepów. Wyborcza popełniła ostatnio artykuł w obrębie zagadnienia (choć średniawy, sensownie naświetla aktualne wydarzenia i problemy), w którym pojawiło się kilka wielkich nazwisk polskiego świata winnego, komentującego rynkową sytuację. Dużo się dzieje, a wojna dyskontowo-marketowa o konsumenta win trwa. Biedronka przekroczyła 12% udział w rynku i w zeszłym tygodniu puściła w obieg ofertę ciekawych win hiszpańskich. Tymczasem Lidl mocno promuje swoją nową (przynajmniej na polskim rynku) selekcję win włoskich i francuskich, którą swoim nazwiskiem podpisał Michał Jancik, jeden z najlepszych rodzimych sommelierów. I dzisiaj będzie o tym, gdyż udało się wyleczyć mój katar i zapoznać z italijską częścią oferty. Prezentujemy zwłaszcza kontrowersyjne Barolo za 28PLN w celu obalania bezpodstawnej negacji, pojawiającej się od momentu jego wejścia na polski rynek! Wszystkie prezentowane wina otrzymałem jako darmowy pakiet degustacyjny.

Zatem moi drodzy, oto co Lidl przysłał mi w temacie włoskim:

Nazwa: NEGROAMARO

Region: Salento IGT, Apulia

Szczepy: Negroamaro (główny), brak danych na temat innych dodatków

Rocznik: 2010

Cena: 12,99 PLN

OKO: Intensywnie wiśniowa barwa z fioletowym refleksem na rancie, lekko błyszcząca powierzchnia, łzy średniej gęstości i jakości.

NOS: Od początku średniej intensywności, rozwija się z czasem dość intensywnie. Aromaty dobrej jakości i łatwo wyczuwalne, nie są trudne do wyodrębnienia. Lekka kwasowość w zapachu przywodzi na myśl poziomkę, może akcenty wody różanej. Do kompletu wiśnia w czekoladzie z likierem, nuty kawowe, aceton i dojrzała malina. Duża dawka zapachowa jak na wino z tej półki. Niestety podsyca to apetyt na dużo więcej niż dostajemy w smaku.

USTA: Wyraźna kwasowość, lekko grzejący alkohol oraz delikatne, ale atakujące od początku właściwości ściągające tworzą niezły szkielet tego wina. Tylko, że całość jakoś szybko mija. W dodatku struktura aromatyczna w ustach (w zestawieniu z nosem) jest zdecydowanie zbyt słaba, ale w smaku wracają identyczne doznania jak w zapachu. Finisz średniej długości kwaskowy, przyjemny.

PODSUMOWANIE: Lekko niezrównoważone (na rzecz kwasowości), niekonsekwentne w sile aromatów wino. Niby średniej ciężkości, ale idące w stronę lekkiego, mimo tych 13%. Proste, zwykłe i oczywiste, ale w szczególnych przypadkach da radę – zwłaszcza latem do lżejszej kuchni, bo ta rześka kwasowość i wycofana struktura nieźle odświeża. Na co dzień, w towarzystwie prostych dań z mięs i past w sosach pomidorowych też wypadnie nieźle. Do picia absolutnie teraz i nie ma sensu go przechowywać. Temperatura serwisu 16st.C (max 18). Trochę jak kompot, z początkowo genialną paletą zapachów jak na swój poziom. W ustach dużo gorzej niż w nosie, a to spory problem. Największy plus to cena i za tą kwotę, to może nawet warto je nabyć. A później wypić i zapomnieć, wiele się nad nim nie zastanawiając. Osobiście jednak nie wybiorę się po nie do Lidla

OCENA : 78pkt

Nazwa: BAROLO

Region: Barolo DOCG,

Szczep: Nebbiolo

Rocznik: 2005

Cena: 27,99 PLN

Słowem wstępu – wino otwarte pozostawiliśmy na minut 15, po czym trafiło do karafki. Po jakiś 45 minutach wietrzenia zostało po raz pierwszy rozlane do kieliszków. Drugie podejście odbyło się po jakiejś kolejnej godzinie i było ciekawsze od pierwszego. Pisząc ten tekst siedzę z kolejnym kieliszkiem butelki otwartej wczoraj i w kwestii aromatyczności na tą chwilę jest chyba najlepiej, a garbnik nieco złagodniał. Niesamowicie pracuje z czasem, ale trzeba pamiętać, że rozwija się powoli. Dekantacja 2 godziny przed podaniem jest KONIECZNA!

OKO: Rubinowa czerwień, bardzo głęboka, z ceglanym refleksem i rantem. Powierzchnia połyskliwa. Łzy gęste, dobrej jakości.

NOS: Przy pierwszym podejściu bardzo delikatny, nawet drugi. Z czasem coraz intensywniejszy i ciekawszy. Na początku przebija się głównie aceton, ale kiedy wino się przewietrzy można wyczuć lekki aromat stadniny, nowej skóry, świeżej poziomki oraz przejrzałego owocu, a także nuty herbaciane i korzenne. Aromaty zbyt słabe, ale ciekawe.

USTA: Wysoka kwasowość i bardzo silny garbnik atakują od samego początku i wiodą prym w odczuciach smakowych. Alkohol grzeje lekko w tle, cukru w tym winie nie czuć w ogóle. Jest cierpkie, ciężkie i dość ostre. Delikatne aromaty w smaku początkowo są niewyczuwalne, wracają niejako z języka po pewnym czasie, kiedy odczucie dominującej struktury nieco złagodnieje. Mamy tu herbatę, gamę przypraw korzennych i przenikający z ust do nosa zapach końskiej sierści. Wszystko prezentuje się przyzwoicie. Finisz długi z lekką nutą owocowości (poziomka) oraz skóry. Nie jest źle

PODSUMOWANIE: Niezła namiastka prawdziwego Barolo – wstęp do zabawy. Wino mocno wytrawne, cierpkie, silnie taniczne, które potrzebuje czasu, żeby się rozwinąć. Aromaty pełnią w tym przypadku rolę drugoplanową, chodzi o strukturę, moc i pewną dozę brutalności (co nie do końca prezentuje prawdę o apelacji). To zdecydowanie męski trunek, ale moja lepsza połowa oceniła ową butelkę nawet wyżej niż ja. Wiem, że jest dużo egzemplarzy z tej słynnej apelacji, które prezentują pełniejsze spektrum smakowe i zapachowe, jednak w ich przypadku nadal budowa będzie dominantą kompozycyjną. Natomiast, za kwotę 27,99 PLN, mamy zakup wart każdej wydanej złotówki, pod jednym warunkiem – taki styl trzeba lubić i niejako umieć go okiełznać. Trzy rzeczy, które zwróciły moją uwagę – korek mógłby być wyższej jakości, bo akurat w mojej butelce nie prezentował się jakość cudownie. A to dlatego, że wino warto trochę potrzymać, o czym świadczą dobre i silne aromaty 3 nosa i właściwa do starzenia struktura. Wreszcie – bądźmy szczerzy – do prawdziwego Barolo dobrej klasy to od tej butelki jeszcze daleka droga. Jest to sympatyczne wino, ale… Tych, ale mimo wszystko jest sporo. Choć i tak 1 butelkę schowam na kilka lat i zobaczymy czy da się coś więcej z niej wyciągnąć!

OCENA: 82pkt

p.s. trafiła mi się dobra butelka, bo nie wszyscy reagowali tak entuzjastycznie. z tego co wiem, niestety poziom poszczególnych egzemplarzy w Lidlu potrafi diametralnie się różnić.

Nazwa: TENUTA PULE AMARONE DELLA VALPOLICELLA CLASSICO

Region: Amarone della Valpolicella Classico DOC, Veneto

Producent: Tenuta Pule

Szczepy: brak dokładnych danych (z pewnością corvina, rondinella i molinara +…)

Rocznik: 2006

Cena: 77,99 PLN

Słowem wstępu, acz krótko. Wyjątkowość Amarone della Valpolicella polega na metodzie produkcji z częściowo suszonych winogron. Rozkładane tradycyjnie na słomowych matach owoce są podsuszane po zbiorach aż do lutego i dopiero wówczas wyciska się z nich sok i produkuje wino, zazwyczaj bardzo długo macerowane oraz starzone. Dzięki temu w butelkach wytrawnego Amarone odnajdziemy mnóstwo słodyczy i aromatu powideł.

OKO: Piękna, bardzo ciemna i głęboka barwa, wydająca się fragmentarycznie czarna, rubinowa na rancie. Łzy bardzo gęste, szybko się pojawiają i wolno spływają. Zawartość glicerolu bardzo wysoka (suszone grona), co świadczy także o wysokiej ekstraktywności.

NOS: Od początku dość intensywny, z czasem bardzo silne aromaty. Zaatakowani zostajemy przede wszystkim zapachem dżemów i suszonych owoców z wybijającą się śliwką i maliną. Dalej lekka ziemistość, nuta owocowego tytoniu, spocone siodło (tudzież pasek od zegarka) oraz inne skórzane aromaty. Sporo wanilii podsycanej słodyczą i owocami, coś jak placek drożdżowy z wiśniową konfiturą i waniliowym likierem. Aromaty bogate, kompleksowe, wysokiej jakości, wyraźnie wyczuwalne, ale wymagają czasu w wyodrębnianiu.

USTA: Wszystkie elementy budowy wina są dobrze skomponowane. Mamy tutaj wyraźnie wyczuwalną kwasowość, uzupełnioną sporą dozą słodyczy, bardzo ciepły alkohol i niezwykle intensywny garbnik. Bardzo silne aromaty nosa nie są w stanie przykryć i zdominować struktury, a zarazem wszystko doskonale się uzupełnia i kompleksowo rozwija w ustach. Wracają owoce i powidła, jest tytoń i aromat skórzany. Finisz długi ze zmiennością aromatów, ale wpadający w kawę i bożonarodzeniowy susz owocowy.

PODSUMOWANIE: Zdecydowanie najciekawsze wino spośród 3 włoskich butelek, które wczoraj stanęły w szranki. Doskonała równowaga, ogromna intensywność, świetna budowa, pełna konsekwencja, piękny rozwój z czasem. Wysoka jakość, rozsądna cena, i wielka włoska apelacja. Jest to bardzo przyzwoite Amarone niższej klasy, jednak warto pamiętać, że ceny podstawowych egzemplarzy tego trunku we Włoszech zaczynają się w okolicy 15-18 euro, czyli za butelkę w Lidlu w ogóle nie przepłacamy! Doskonały stosunek jakości do ceny. Osobiście to wino mi smakuje i myślę czy nie wstawić go np. na stół świąteczny roku bieżącego, bo fajnie przyozdobi całość i skomponuje się z tłustą i aromatyczną kuchnią tego dnia.

Ocena: 85 pkt

Swoją drogą przez ostatni tydzień miałem okazję z różnymi osobami wymienić się opiniami na temat mistycznego Barolo i powiem szczerze, że podział ocen to +/- 50 na 50. I właściwie dobrze, że takie wino z marketu potrafi wzbudzić kontrowersje i dyskusje w naprawdę szerokim gronie. Rozumiem wszystkich, którym Barolo w ubogim wydaniu nie odpowiada, ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, iż standardowo jego cena w Polsce to 100PLN +. Poza tym ta butelka to nie pierwszy lepszy sikacz, bo w normalnych warunkach importer musiałby za nią zapłacić netto pewnie więcej niż kwota, którą widzimy w Lidlu na półce, czyli wystawiłby je u siebie w granicach 50+ PLN. Sieć wygrywa ogromną wartością zamówienia i niewielkim narzutem. Czy to wykańcza małych importerów, czy tak naprawdę rozwija rynek i pozwala rodakom na wejście w świat i kulturę winiarską – nie wiem i nie będę polemizował w tej tematyce. Pewnie po trochu dzieje się  i jedno i drugie, przy czym myślę, że w długim okresie czasu markety i dyskonty właśnie pozostałym importerom zrobią dobrze, bo kiedy kultura picia wina zagości do nas na stałe, grono potencjalnych Klientów zwiększy się wielokrotnie. Co ważne w tej chwili – skoro o butelkach dyskontowych pisze się na większości polskich blogów, temat poruszają media krajowe i wypowiadają się osoby silnie z branżą związane, to znaczy, że mamy już ogólnonarodową rewolucję enologiczną i wino staje się trunkiem istotnym dla społeczeństwa i polskiej kultury picia. Ściągamy z wina tabu i pijemy je do codziennych posiłków! Przecież o to właśnie chodzi! Nie zmienia faktu, że nic nie zastąpi spotkań z producentami, klimatycznych degustacji w wąskim gronie, wyselekcjonowanych produktów malutkich winiarni i ogromu historii i pasji jaką można wraz z tym trunkiem przekazać. A tego market nam nie da. Choć mają dobre wina w dobrych cenach.

POZDROWIENIA Z CASABLANKI, czyli wino od Humpreya Bogarta

Wino z Maroka. Brzmi. Ciekawie, egzotycznie, trochę dziwnie. Specyfik. Na szerszą skalę nowość na polskim rynku. A jednak Marokańczycy produkują sfermentowany sok z winogron od 3000 lat. A co najważniejsze – DOBRZE IM TO WYCHODZI!

Nie będę wypisywał akapitów o cudownym terroir jakie posiada ten kraj, nie chcę rozwodzić się nad wspaniale usytuowanymi winnicami u podnóża gór Atlas na wysokościach 500-700m npm, nie mam też zamiaru opisywać charakterystyki doskonałego przekroju glebowego z podłożem piaskowym lub kamienistym i krzemionkom na większej głębokości. Ważne jest jedno – warunki do uprawy winorośli są w Maroku naprawdę doskonałe, a docenili ów fakt już starożytni Rzymianie i podobno importowali afrykańskie trunki do stolicy imperium. Ta moda wraca także dzisiaj, ku mojej niezmiernej radości. Jeśli natomiast chcecie dowiedzieć się trochę więcej o samym winiarstwie, to polecam ten tekst, a na końcu wpisu znajdziecie film prezentujący nieco zdjęć i innych materiałów związanych z tematem.

Przejdźmy zatem do rzeczy. Obecnie w Polsce mamy dwóch poważnych importerów i dystrybutorów win z Maroka – rodzinę Castel (wielki francuski konglomerat biznesowy produkujący oraz sprzedający wszystko i wszędzie) i pasjonacki MarokoSklep współpracujący z Les Celliers de Meknes – najlepszym producentem marokańskich win. Castel zbyt wielu trunków do wyboru nie daje – jedynie Halana Reserva w wersji merlot lub cabernet sauvignon jest szeroko dostępna. W ofercie MarokoSklepu oraz u partnerów importera znajdziemy do 16 etykiet w 5 seriach – czyli jest w czym wybierać. Póki co przedstawiam Wam 4 czerwone egzemplarze, porównując dwóch graczy rynkowych. Później zajmiemy się pozostałymi winami – zwłaszcza marokańską tradycją – vin gris (czyli szare wino) 🙂

1.       HALANA RESERVA cabernet sauvignon

Apelacja: Beni M’Tir AOG

Szczep: cabernet sauvignon

Rocznik: 2009

Producent: Castel Freres

Gdzie kupić: ALMA, 24,99PLN

Celowo trafiło na pierwszy odstrzał, bo nie ma o czym mówić. Raczej delikatny kolor, jakby lekko odbarwione. Wino jest płytkie, smakuje jak kompot, brakuje mu aromatyczności i wydaje się jakby w ogóle nie miało budowy. Ewidentnie trunek źle zrobiony, rozwodniony i bardzo nijaki. Omijajcie butelki szerokim łukiem.

2.       HALANA RESERVA merlot

Apelacja: Beni M’Tir AOG

Szczep: cabernet sauvignon

Rocznik: 2009

Producent: Castel Freres

Gdzie kupić: ALMA, 24,99PLN

Halana w wydaniu merlotowym ratuje honor rodziny Castel. Przyzwoity, średniej intensywności kolor, znośne łzy. Nieco dziwnie pachnące po otwarciu, bardzo ładnie rozwijało się z czasem. Dużo owoców w nosie i delikatnie skórzane nuty. Nic wielkiego, ale bardzo przyjemne podstawowe aromaty odszczepowe. Gdzieś z czasem nuta czekolady. W ustach podobne odczucia i dużo pieprzu, papryki i przypraw. Naprawdę przyjemnie. Kolejna zaleta to budowa – wino ma wyrazistą, mocną, ale przy tym bardzo zrównoważoną strukturę. Kwasowość na średnim poziomie, nie wybija się w ogóle, sporo cukru resztkowego, mocno rozgrzewający alkohol i wyraźnie wyczuwalna tanina (charakterystyczny, dość mocno ściągający garbnik – LUBIĘ TO!) Wszystko intensywne, ale nic nie dominuje. Butelka warta zachodu! Zwłaszcza w swojej cenie

3.       KSAR BAHIA ROUGE

Apelacja: Beni M’Tir AOG

Szczep: cabernet sauvignon, syrah

Rocznik: 2010

Producent: Les Celliers de Meknes

Gdzie kupić: Maroko Sklep (już niedługo), Winiarnia w Puszczykowie (Wojtek Stempniak)

Pierwsze wino od Les Celliers de Meknes, którym zajmiemy się nieco szerzej. Niby prosta butelka, z dość podstawowej półki, ale trunek naprawdę godny polecenia. Średniej intensywności barwa, ładne łzy, dość gęste (glicerolu sporo, więc i ekstrakt powinien być okej). W nosie dużo czerwonego owocu, z dominującym zapachem żurawiny. Są też wiśnie w likierze i kwiatowy, delikatny zapach fiołków. W ustach wrażenia są podobne, dochodzą nieco pikantniejsze nuty, ale w niedużej ilości. Lekkie, proste i przyjemne. Budowa bardzo dobra, zrównoważona, pełna, z miękką acz wyraźną taniną. W tej butelce znajdziemy wszystko, czego można było spodziewać się  po marokańskim specyfiku w dobrym wydaniu! Jak podsumowała je mama jednego z moich najlepszych klientów – „w życiu nie piłam tak kwiatowego i pięknie owocowego czerwonego wina!” Osobiście nie jestem aż tak wielkim zwolennikiem tej butelki, ale uważam, że to trunek doskonały w swojej klasie

4.       AYIS

Apelacja: Beni M’Tir AOG

Szczep: cabernet sauvignon, merlot, syrah

Rocznik: 2008

Producent: Les Celliers de Meknes

Wino, które jest niejako smakową kontynuacją Ksar Bahia Rouge. Bardziej dojrzałe, dłużej leżakowane, ale tylko w kadzi stalowej, a później w butelce (zachowuje mnóstwo świeżości i owocowości).  Kolor intensywnie purpurowy z fioletowymi refleksami, błyszczący. Łzy zadowalające, dostatecznie gęste. W nosie bardzo duża ewolucja w czasie. Zaczynamy od marmolady z owoców lasu, później trochę przejrzałych truskawek i pieprz w pełnej gamie, ale delikatnie wyczuwalny. W pakiecie i wiśnia, i śliwka w czekoladzie. W tym wszystkim nuta świeżej poziomki nie wiadomo skąd – i bardzo dobrze, że czymś trunek zaskakuje. Budowa dobra, sporo kwasowości, ale świeżej i przyjemnej. Alkohol grzeje wyraźnie, choć jest niewyczuwalny, pozostałość cukru (związane chyba z ilością słońca w Maroku, bo inaczej nie potrafię wyjaśnić faktu, że każde czerwone wino tak się prezentuje). Grabnik zmiękczony, średnio wyczuwalny, aksamitny. Dobrze się to pije, dość łatwo i szybko, a wrażenia są kompleksowe i pozytywne. Można śmiało próbować łączenia z łososiem lub tuńczykiem – i to mi się podoba 🙂 Idealnie nada się także na grilla i do mniej wykwintnych mięs czerwonych.

Pierwszy kontakt z Marokiem napawa optymizmem. Trzeba trochę porozmawiać ze sprzedawcą, żeby nie trafić przypadkiem na wino totalnie nie w naszym stylu. Ale wrażenie ogólne jest takie jak owe wina – łatwe, proste i przyjemne. Mamy butelki przyjazne dla polskiego konsumenta, bez nadmiernej kwasowości czy garbnika (przynajmniej na podstawowej półce), z resztkowy cukrem, który ułatwia picie. Im wyżej tym robi się ciekawiej i ambitniej, tak więc o kolejnych butelkach będziemy rozmawiać z coraz większą fascynacją!

CATA, czyli Czyle z Biedronki :)

Postanowiłem ostatnio nieco poszaleć w Biedronce i zakupiłem tanie, choć „drogie” (jak na tamtejsze warunki=) 2 butelki prosto z Chile po 19,99 każda. Obydwie to kupaże – w przypadku wersji białej połączenie typowych dla kraju szczepów (chardonnay + viognier), dla edycji czerwonej cabernet + shiraz, czyli nieco mniej sztampowo jak na Czyle. Ładna butelka, masywna, z grubego szkła, niezła etykieta i dobra ekspozycja na półce zachęcały do zakupu. I powiedzmy, że nie żałuję, ale bynajmniej nie dlatego, że wino jest dobre:p

Nazwa: CATA

Producent: Aresti Wine of Chile

Region: Central Valle

Cena: 19,99 PLN

Kupione w: Biedronka

 

CATA CHARDONNAY & VIOGNIER 2011

CATA CABERNET SAUVIGNON & SHIRAZ 2010

Oko Ładna jasno słomkowa barwa; cienkie i rzadkie łzy. Średnio intensywna purpurowa barwa; dość połyskliwe; łzy przyzwoite.
Nos

Średniej jakości aromaty owocowe, przemysłowe i spożywcze; głównie wyczuwalne owoce tropikalne i cytrusy, dominuje dojrzały ananas.

Średniej jakości aromaty głównie owocowe, wycofane przemysłowe i daleko w tle odrobina skóry oraz pieprz. Pachnie raczej świeżo, czuć w nosie młodość wina.
Usta Początkowo świeże i przyjemne, z czasem słabnie intensywność aromatów, przebija alkohol i aceton, ulatują zapachy i smak owoców. Dobre na 1 kieliszek – niewiele więcej może zaoferować Przyjemne, dość lekkie i łatwe w piciu wino. Porzeczka, wiśnia i dojrzała truskawka do dominujące aromaty w ustach, uzupełnione odrobiną pieprzu. Mało taniczne, bardzo przewidywalne, niczym nie zaskakuje i szybko się nudzi. Brak rozwoju z czasem.
Podsumowanie Choć w budowie zrównoważone, wykazuje niekonsekwencję  aromatów. Można wręcz odnieść wrażenie, że robi się lekko nieprzyjemne, metaliczne z czasem. Słabe wino, którym nie ma co sobie głowy zawracać. Zbyt proste jak na ten kupaż, mało intensywne i czytelne – nie odzwierciedla bogactwa szczepów. Ale konsekwentne w tym co ma (choć to niezbyt wiele) i ładnie zrównoważone w budowie. Zwykły przeciętniak, o którym szybko zapomnicie, ale butelka do prostej pasty z tuńczykiem i pomidorami nie zaszkodzi.

Zachwytów nie ma i nie będzie, czego zresztą się spodziewałem. Dwa proste wina – jedno słabe, drugie przeciętne. Nie ma co się oszukiwać – butelką, formą, etykietą, pochodzeniem i szczepami Cata rozbudza nadzieję na odrobinę przyjemności i smakową złożoność. Otrzymujemy natomiast zupełną oczywistość w najprostszym wydaniu. Jak widać koszty produkcji obejmują głównie ładne opakowanie, zostawiając napój wewnątrz daleko w tyle. O ile czerwone da się ze smakiem wypić, na białe szkoda tych 20 złotych bez grosza. Sytuacja szczególnie dziwna, bo i viognier, i chardonnay (nawet w prostych i tanich winach) dają w Chile dobre rezultaty, więc szkoda surowca na taki niewypał. Bądźmy szczerzy – post głównie po to, żebyśmy nie zapomnieli o biedrońskich niespodziankach, które czyhają na półkach!