Archiwa tagu: wino z marketu

Winny Wtorek z Dolcetto

Dzisiejszy dzień jest moją winno wtorkową inicjacją. Tym bardziej cieszę się, że na tapetę trafiło niezbyt popularne, piemonckie Dolcetto. Co prawda poszedłem nieco na skróty, bo w Poznaniu nie jest to najprostsze wino do zdobycia i zaopatrzyłem się w butelkę od Enrico Rivetto, będącą na stanie wszystkich Piotrów i Pawłów.

Znany producent, import własny delikatesów Piotr i Paweł, dobra cena – czego chcieć więcej od butelki podstawowego Dolcetto. Egzemplarz od Rivetto ma piękny, ciemnorubinowy kolor z fioletowym rantem. W nosie dość intensywne (zwłaszcza w drugim), z dominującą wiśnią w likierze, gorzką czekoladą, żurawiną, lekką skórą i trochę obornikiem. W ustach podobnie, choć bardziej owocowo. Kwasowość wyraźna, garbnik wyczuwalny, choć niezbyt mocny, alkohol porządnie grzeje, cukru właściwie brak. Dobra struktura i bardzo przyjemne aromaty – to 2 największe zalety tej butelki. Finisz średniej długości, z posmakiem czekolady nadzianej wiśnią.

Przyjemne, nieprzekombinowane, uczciwe wino. Po otwarciu bardzo szybko chce się sięgnąć po kolejny kieliszek. Uniwersalne w łączeniu z potrawami (u nas poszło do placków ziemniaczanych, podanych z sosem grzybowym, z pomidorami suszonymi i czerwoną fasolą – POEZJA!). Takich win ostatnio bardzo mi brakuje. Szczerych i rozsądnych, prawdziwych, nie silących się na sztuczną wyniosłość.

NAZWA: DOLCETTO D’ALBA ERCOLINO

Typ: czerwone, średnio ciężkie, wytrawne

Producent: Rivetto

Rocznik: 2010

Szczep: Dolcetto

Pochodzenie: DOC Dolcetto d’Alba, Piemont, Włochy

Cena: ok. 45 PLN

Kupione w: Piotr i Paweł (bezpośredni importer)

Ocena: 86pkt 

Jedna rzecz jednak nie daje mi spokoju – kontretykieta. Widnieje na niej 14% alkoholu, a na naklejce producenta wyraźnie widać 13,5%. „W smaku delikatne […] bez wyczuwalnych tanin” – osoba pisząca tą krótką recenzję nieco rozmija się z prawdą. Pojawia się także słowo „lekkie”, które z 14% volumenem alkoholu brzmi dość groteskowo. Całe szczęście bzdury z kontretykiety to jedyny element do poprawki w tym winie – resztę biorę bezwarunkowo, zwłaszcza za takie pieniądze!

P.S. Co do zdobywania Dolcetto w Poznaniu ciekawą historię przeżył pomysłodawca Winnych Wtorków – Kuba z Czerwone czy Białe. W sklepie Winosfery na pytanie o Dolcetto otrzymał odpowiedź, iż brak takowego na stanie. W zamian polecono mu białą butelkę półsłodkiego wina z RPA. Później było jeszcze lepiej – mam nadzieję, że opisze tą historię, bo naprawdę potrafi poprawić humor! 🙂

A teraz czekam na resztę WINNYCH WTORKOWICZÓW

Czerwone czy białe

Winniczek

Środkowapółka

Białe nad czerwonym

Reklama

Wino na KRYZYS, czyli jak dobrze wydać 8 złotych i 80 groszy

Będzie chwila przerwy od marży, narzutów i generalnie pieniędzy w polskim przemyśle winiarskim. Ale pierwsze zdanie wypada aby było tendencyjne, zatem:

Radio, telewizja, Internet – mass media ciągle powtarzają jedno słowo: kryzys. Postanowiłem więc nieco zaryzykować i poszukać wina na ciężkie dla portfela czasy (i tutaj tendencyjność kończymy – przechodzimy do meritum). Cel był jeden – cena do 15 PLN, przy jakości pozwalającej na wypicie bez grymasu bólu na twarzy. I o dziwo udało się już dzisiaj, przy pierwszym podejściu. Kupiłem w Polsce czerwoną butelkę w cenie poniżej 10 PLN (wcześniej nawet do głowy by mi nie przyszło, że takie „coś” może być pijalne) i o dziwo – zachwyciłem się. Prostotą, uczciwością, pięknym aromatem i stosunkiem jakości do ceny. Wine Tastingowcy – zajrzyjcie do Marksa & Spencera przy najbliższej okazji, bo jest tam butelka, której nie możecie przegapić! A kosztuje 8,80PLN! Nie wiem jakie narzuty sieć stosuje na swoje wina – ale wygląda to na uczciwy układ 🙂

LAS FALLERAS TINTO 2010 

Typ: czerwone, wytrawne, łatwe w piciu

Producent: Bodegas Murviedro

Region/apelacja: Ubiel-Requena D.O., Hiszpania

Szczep: Bobal

Rocznik: 2010

Cena: 8,80 PLN

Kupione w: Marks & Spencer

OKO: Dość intensywna barwa z fioletowymi refleksami. Średniej gęstości, długie łzy.

NOS: W intensywności średni do średniego + po zamieszaniu, o dobrej jakości. Aromaty wyraźne, raczej łatwe do wyodrębnienia. Zaczyna się wiśniowo, potem wchodzi cała gama ciemnych owoców, następnie zioła, czarny i czerwony pieprz, a w końcu gorzka czekolada, świeżo zaparzona kawa i nuta ziemistości. Sporo, w ładnej kompilacji i z logicznym rozwojem w czasie. Mocno mnie to zaskoczyło, bo po tak prostej butelce nie spodziewałem się fajerwerków (mimo nazwy).

USTA: Niezła budowa, z dobrą równowagą. Kwasowość nieco wycofana, wyczuwalna po chwili, towarzysząca. Alkohol przyjemnie grzeje. Garbnik lekko wyczuwalny, w końcowej fazie nieco intensywniejszy. Jest także wrażenie lekkiej słodyczy. Wszystko dobrze się komponuje, dając ciekawą całość. Aromaty mniej bogate niż w nosie, ale na dobrym poziomie.

PODSUMOWANIE: Jest to niezwykle proste i zarazem nadzwyczaj dobre wino. Łatwe w piciu, bardzo przyjemne, średniej ciężkości, ciekawe, dobrze zbudowane, aromatyczne. Gdybym kupił tą butelkę za 15PLN pewnie nadal byłbym zadowolony (a standardowo kosztuje 11,00). Piłem też wiele win na podobnym lub niższym poziomie z cenami rzędu 40-60PLN. Zatem nie zawaham się ani chwili – MUSICIE SPRÓBOWAĆ. Pewnie moje zauroczenie bierze się w dużej mierze z magicznej ceny poniżej dychy, ale tym bardziej należy o winie wspomnieć choć kilkoma zdaniami. W każdym razie czekam na Wasze opinie. A osobiście uważam, że za 8,80PLN to pozycja absolutnie obowiązkowa!

Atos, Portos i Aramis – MUSZKIETEROWIE do kieliszków polskim obyczajem!

Jak wszyscy już zauważyliście, markety mają przeróżne metody na przyciągnięcie do siebie Winolubów, czyli i nas WINE TASTINGOWCY. Jedną z nich są paczki dla blogerów, które zresztą sam otrzymuję. Zasiadłem ostatnio do kilku butelek przesłanych mi przez INTERMARCHE, produkowanych specjalnie dla sieci pod marką EXPERT CLUB. Muszkieterowie jak powszechnie zwykło się wiedzieć są siecią francuską, zatem i wina pochodziły od następców Karolingów. Stosunkowo długo na te butelki czekałem, miałem zatem nadzieję, że wypadną w miarę pozytywnie. Niestety pierwsza katastrofa miała miejsce zaraz po otwarciu przesyłki – 2 wina wytrawne, 2 słodkie (ale apelacyjne), 2 półsłodkie (stołowe i VdP). WTF i kto to wybrał?  Żadnych danych na temat zawartości (ceny sprawdzałem sam przy sklepowej półce), bez zdjęć czy dodatkowych opisów. W tym aspekcie polecam pouczyć się od Lidla (swoją drogą dostałem dzisiaj prezent na Mikołaja – recenzja wkrótce). Jak jednak wiadomo najważniejsze jest wnętrze butelki, zatem nie poddajemy się pierwszym wrażeniom, lecz przechodzimy do konkretów:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

____________________________________________________________________________________________

1. LUSSAC Saint Emillion AOC 2008

Cena: 39,99 PLN

Typ wina: czerwone, wytrawne

Wielce poetyckie opisy na etykiecie, traktujące o ekspresji terroir, wyjątkowej selekcji i pracy włożonej w wyprodukowanie tego wina. I owszem, najciekawsza etykieta przesłana do degustacji i jedyna, którą z czystym sumieniem polecam. Zasiedliśmy do testowania podczas winnego spotkania w ostatnią sobotę. Było to pierwsze wino czerwone, które zdecydowaliśmy się podać. I słusznie, bo wielkiej ciężkości wewnątrz butelki nie znaleźliśmy.

OKO: Łzy ładne, wyraźne, długie, średniej gęstości. Na ocenę koloru było nieco za ciemno, ale w zestawieniu z podanymi później winami, średnio intensywny i mocno fioletowy.

NOS: Pierwszy średni, drugi nieco silniejszy i rozwojowy. Zapachy dość kompleksowe i ciekawe – od niedojrzałego owocu, przez nuty konfiturowe oraz aceton, aż po odrobinę drewna i skóry. Jest dobrze, choć bez fajerwerków.

USTA: Niezła budowa, z dobrze żyjącą i lekko dominującą kwasowością, dość silnym garbnikiem, lekko grzejącym alkoholem i nutą cukru w odczuciach. Jest w tym niezły balans i pomysł na wino, które nie będzie nadmiernie wytrawne. Struktura raczej średniej ciężkości, z dużą łatwością picia. Aromaty zgodne z nosem, choć z dużo bardziej dominującą dojrzałą owocowością. Przyzwoicie.

PODSUMOWANIE: Dobrej jakości wino, które jak określiliśmy w cenie ok. 35 PLN byłoby super zakupem. Po czasie okazało się, że cena sklepowa to 39,99 PLN. Powiedzmy zatem, że mieścimy się w przyjętym przedziale dobrego stosunku jakości do kwoty na paragonie. Niezły sposób, żeby sprawdzić podstawowe elementy doskonałych win z apelacji Saint-Emillion. Osobiście bardziej odpowiadała mi wersja biedrońska, ale tu także jest nieźle. No i w ofercie marketu jest na stałe, a nie tylko tymczasowo jak u słynnego Owada!

OCENA: 85pkt (w tej cenie!) 

(Testowaliśmy składem 7-osobowym, mocno prowiniarskim!)

____________________________________________________________________________________________

2. MONBAZILLAC Selecion D’automne 2009

Cena: 19,99 PLN

Typ wina: białe, naturalnie słodkie

Kolejne wino ze słynnej francuskiej apelacji. Etykieta nosząca nazwę Monbazillac musi zawierać wewnątrz butelki trunek naturalnie słodki, produkowany wyłącznie z gron semillon dotkniętych szlachetną pleśnią Botritis Cinerea. Dojrzałe winogrona zbiera się z opóźnieniem, dopiero gdy przy sprzyjających warunkach zaatakuje je pleśń. Najlepsze butelki z regionu potrafią dorównać klasą osławionym kuzynom z Sauternes czy Barsac. Tutaj dostajemy wino zdecydowanie prostsze i bardziej podstawowe, ale całkiem ciekawe.

OKO: Barwa brudnego złota, lekko bursztynowa. Łzy bardzo gęste i ciężkie.

NOS: Intensywny i przyzwoitej jakości od samego początku. Sporo zapachów przejrzałych owoców gruszki, moreli i ananasa. Do kompletu miód i rodzynki. Nic wielkiego, nic zaskakującego.

USTA: Całkowicie dominująca i górująca nad wszystkim słodycz. Generalnie wino, które można podać tylko zamiast deseru. Brak mu kwasowości równoważącej cukier, co powoduje, że jest bardzo ciężkie i nieco mdłe. Aromaty ust identyczne jak z nosem i to na plus. Tyle, bo i nie ma się czym zachwycać. Jest bardzo proste jak na Monbazillaca!

PODSUMOWANIE: Można nawet rzec, iż to przyzwoite wino w swojej cenie, chociaż zdecydowanie przesłodzone, niezbilansowane i o słabej strukturze. Nie polecam dojrzewania w butelce, bo III nos wypada kiepsko. Powiem tak, jeśli zapomnimy o wielkich tradycjach apelacji i nobilitującej nazwie na etykiecie, to za cenę 20PLN bez grosza otrzymamy całkiem pijalną, bardzo słodką butelkę, która doskonale zastąpi każdy deser. Świetne jako zalewa do marynowania owoców! Gruszka po 24 godzinach w tym winie podana z bitą śmietaną i gorzką czekolada rozbroi każdego – GWARANTUJĘ!

OCENA: 79-80pkt (broni się ceną) 

____________________________________________________________________________________________

3. MUSCADET AOC Les Embruns 2009

Cena: 16,99 PLN

Typ wina: białe, wytrawne

Kolejna apelacja należąca do grona najbardziej znanych win francuskich z Doliny Loary. Bardzo przyzwoite butelki, wśród których najlepiej szukać tych z dopiskiem Sevres et Maine, Sur Lie. Tutaj mamy do czynienia z prostszym egzemplarzem, przy którym generalnie rocznik 2009 nie zachęca – wskazuje raczej na chęć pozbycia się zalegającego trunku, niż dobrej jakości, dojrzałe wino. Trochę jednak się pospieszyłem z pierwszym osądem, bo nie było źle. Co zastaliśmy wewnątrz butelki:

OKO: Blado słomkowe w kolorze wino, o słabej gęstości łez.

NOS: Zaczyna delikatnie, z czasem rozwija się do średniego minus, ale nieźle otwiera. Dobra jakość aromatów, ale tylko podstawowe zapachy – niedojrzała gruszka, zielone jabłko, trochę papierówki, skalistości, no i cytrusy. Na tym nosowe doświadczenia się kończą.

USTA: Dominująca kwasowość, która nie bardzo może być czymkolwiek dogoniona w budowie. Wino jest zatem świeże, dość lekkie, całkiem przyjemne, no i nieco pustawe niestety. Nie ma tu miejsca na głębię, medytację i możliwość poszukiwania ukrytych aromatów. Pije się łatwo, jak to zwykło z podstawowym Muscadetem być. Aromatyczność subtelna i wycofana – znów jabłko i gruszka z dużą dozą mineralności i lekkiej ziemistości (zatem konsekwencja zapachowa utrzymana – na plus). Jest bardzo znośnie ale na podstawowym poziomie.

PODSUMOWANIE: Cóż, kolejne wino, które wygrywa ceną. Za takie pieniądze to butelka warta zachodu, ale nie myślcie, że dzięki niej można zrozumieć czym jest Muscadet. Należy raczej zapomnieć o nazwie na etykiecie i potraktować ją jak proste, mineralne, świeże wino białe, które dobrze pije się na co dzień. Pod tym względem jest super. Bez zachwytów, ale i bez nadmiernej krytyki, bo specjalnie nie ma się do czego przyczepić.

OCENA: 75pkt 

____________________________________________________________________________________________

4. Beaujolais Noveau AOC 2011

Cena: 9,99 PLN (19,99 przed promocją – zakup własny)

Typ wina: czerwone, lekko wytrawne

Ta butelka to zakup własny i to jeszcze przed ceną rabatowaną. Nie jestem zwolennikiem Bożole, bo zazwyczaj przywodzi mi ono na myśl parafrazę własnej nazwy (Boże BLE!). Jednak tegoroczne wypadło nieźle, a butelka z Intermarche w aktualnej cenie to prawdziwa okazja. Lekkie, łatwe, przyjemne, z miłą kwasowością, odczuciem cukru, lekką perlistością i totalnym brakiem garbnika. Wszystko jak być powinno. Do kompletu aromaty gumy truskawkowej, soku jabłkowego i cukierków wiśniowych. Nic wielkiego ale w konwencję Beaujolais wpisuje się doskonale. Duże brawa za te 10PLN!

OCENA: 81pkt 

____________________________________________________________________________________________

Pozostałe wina nie doczekają się dłuższych opisów, bo nie warto tracić czasu ani na próbowanie, ani na opisywanie, ani też czytanie o nich. Było Cabernet d’Anjou AOC Les Gaugannes 2009 – przedstawiciel słodkich win różowych, który został obroniony przez potrawę (makaron w sosie słodko-kwaśnym z łososiem). Przy innym połączeniu kulinarnym byłoby ciężko przełknąć cokolwiek ponad pierwszy łyk, a do picia samo, to się w ogóle nie nadawało (1/2 i tak trafiła do zlewu, bo mimo chęci…). Generalnie może z deserem typu sałatka owocowa byłaby szansa dla tej butelki, ale ja jestem całkowicie przeciwny. Reserve De Haute Croix Cabernet Sauvignon 2009 (VdP) nie dał rady w ogóle, a Merlota (zakup własny na potrzeby dzisiejsze) uzdatniamy do picia poprzez podanie na gorąco z syropem malinowym, sokiem z pomarańczy i goździkami (grzaniec niezły wyszedł 🙂 ). Półsłodki Serian skończył po pierwszym łyku dokładnie tak jak widać na załączonym poniżej obrazku.

Podsumowując ofertę Intermarche pod marką własną Expert Club kilka słów komentarza muszę napisać. Zatem, dzięki butelkom na sieciowych półkach mamy możliwość spróbowania win z najbardziej uznanych francuskich apelacji, w prawdziwie racjonalnych cenach. Jedno osobiście uznaję za dobre (spośród 8), jedno za przyzwoite, a dwa za akceptowalne na tym poziomie cenowym. Pozostałe butelki to już inna bajka, co widać po samej etykiecie. 2 wina półsłodkie za 9,99PLN – ktoś miał niezły tupet, żeby przysłać mi to do testowania, ale przynajmniej ładnie zlew przeczyściło. I tak jak nie mam w zwyczaju ganić butelek publicznie, przed poinformowaniem o tym przesyłającego, tym razem robię to bez skrupułów, bo czuje się nabity w butelkę. Jeśli ten dosładzany kompot z dwóch ostatnich butelek, będący rodzajem „vin de merde” ktokolwiek chce nazywać winem, to szczerze wątpię w trzeźwość rozumowania, ale wybaczam, bo picie takich specyfików musi mieć negatywne skutki dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego. Swoją drogą podziwiam odwagę osoby, która wybrała wina do paczki. Na przyszłość radzę konsultację, bo szkoda mojego czasu i pieniędzy Intermarche zainwestowanych w całą akcję.

Z drugiej jednak strony, Intermarche wprowadza świetną ofertę na czas kryzysu, która zawiera najczęściej kupowane wina marketowe w Polsce – półsłodkie białe i czerwone. Do kompletu kilka ambitniejszych butelek, na które z pewnością czasem trafi się Klient. Generalnie potencjał do robienia wysokich obrotów przy masowej sprzedaży ogromny, ale satysfakcja z picia raczej nikła, poza pewnymi wyjątkami. Póki co cieszy mnie fakt, że oferta Intermarche jest tylko drobnym dodatkiem do rynku, który nie zagraża moim znajomym prowadzącym dobre sklepy winiarskie. Czekam zatem na przesyłkę selekcji najciekawszych win wytrawnych (o ile po krytyce dnia dzisiejszego w ogóle jeszcze czegoś się doczekam) – wówczas zobaczymy co tak naprawdę Expert Club potrafi zdziałać w temacie win! Póki co po Lussaca i Bożole można przejść się do marketów, a jak chcecie coś słodkiego to Montbazillaca też da się pić. Resztę bierzecie na własne ryzyko!