Pogoda dzisiaj nieco złagodniała, ale do argentyńskiego lata sporo nam brakuje. W Buenos Aires prognoza na najbliższe godziny to 26 stopni C w cieniu i bezchmurne niebo. Tak moi drodzy – tam panuje środek lata. Ale w ramach pocieszenia mam dla Was gorącego jak tamtejsze upały – argentyńskiego Malbeca 🙂 I to w wydaniu, które pozwala poczuć się jak na Copacabanie! (to jeszcze Brazylia nam się wmieszała)
Szczep: Malbec
Typ: czerwone, wytrawne:
Importer: Vininova
Cena: 35,90 (taniej w Piotrze i Pawle)
Źródło: zakup własny
OKO: Ciemna barwa, wpadająca wręcz w mahoniową czerń. Dość gęste, długie i wolno spływające łzy, świadczące o wysokiej ekstraktywności.
NOS: Pierwszy średniej intensywności, drugi nieco mocniejszy i rozwijający się. Zapachy kompleksowe, ciekawe, wysokiej jakości. Zaczyna się czerwonym owocem, porem i agrestową świeżością. Równocześnie pojawiają się nuty obornika, skóry, bardzo intensywna wanilia i odrobina ciemnej czekolady. Jest ciekawie, bogato, a przy tym świeżo i elegancko. W nosie bardzo pozytywne doznania.
USTA: Wyraźna, żywa i lekko niespodziewana kwasowość, która wręcz odrobinę dominuje w budowie. Towarzyszy jej średniej siły garbnik i mocno grzejący alkohol. Aromaty ust niemal identyczne jak w nosie, finisz średniej długości z posmakiem waniliowego cappuccino – piękny. Po argentyńskim malbecu spodziewałem się bardziej charakternego, wręcz suszącego usta garbnika. A tu proszę – świeże i eleganckie wino, a przy tym i mocne i intensywne.
PODSUMOWANIE: Ciekawa butelka, warta kwoty na paragonie. Wino raczej średnio ciężkie, bogate aromatycznie i niezwykle ciekawe. Konsekwentne, dobrze zbalansowane, ze sporym potencjałem dojrzewania, choć za kilka lat może zabraknąć ciała. Jestem pozytywnie zaskoczony i nie ukrywam, że szczerze polecam tą butelkę! Jej największą zaletą jest wyważenie i elegancja – nie ma tu tandety i komercyjności Nowego Świata.