Kiedy we wrześniu 2013 roku napisałem pewne zdanie, to w branży zawrzało. W listopadzie przypomniał mi o tamtych dobrych czasach wspaniały winiarz z Łazu pod Zieloną Górą – Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz. Wówczas z wielu stron usłyszałem, że jestem niepoważny, nie znam się na temacie. Dzisiaj wiem, że miałem rację, a Krzysiek wspominał „szalony napisałeś wtedy… i jak się zadziało…”. Brzmiało to dokładnie tak: „[…] polskie winiarstwo nieśmiało już wyprzedza Morawy czy Słowację. A to dopiero początek!” I miałem rację.

Nie spotkaliśmy się przypadkiem. W lutym tego roku prowadziłem degustację polskich win dla restauratorów w Zaborze, na zaproszenie Lubuskiego Centrum Winiarstwa. Dużo rozmawialiśmy o samym koncepcie degustacji, również o tym, że w spotkaniu nie chodzi o wychwalanie winiarzy. Wprost ustaliśmy, że wadliwe wina to wadliwe wina i nikt nie będzie ich bronił, a wręcz o tych błędach porozmawiamy, żeby unikać ich w przyszłości. Większości miałem okazję próbować nieco wcześniej i dobrze wiedziałem nim wziąłem mikrofon i kieliszek do ręki, że owego negatywnego komentowania nie będzie zbyt wiele.
Co zawsze w winiarstwie Zielonej Góry i okolic podobało mi się najbardziej, to korzystanie przede wszystkim z winorośli szlachetnej, a nie hybryd/odmian resystentnych. Vitis vinifera ma jednak wyraźną przewagę w aromatycznej czystości i potencjale win, o czym od dawna mówi się w całym kraju, choć jak wiemy czasem warunki, klimat czy pogoda determinują korzystanie z innych rozwiązań. Sama degustacja, kilka spotkań z winiarzami, których wcześniej nie znałem, sporo nowych dla mnie win uzmysłowiło mi ponownie jak dobrze dzieje się na zachodniej ścianie polskiego winiarstwa.
Bardzo dobre wrażenie zrobiło na mnie musujące wino z Winnicy Od Nowa, Riesling 2018, w którego produkcję zaangażowany jest nie kto inny jak Guillaume Dubois z Winnicy Gostchorze, który jest jednym z pionierów musującej produkcji w regionie. Z dobrą kwasowością, fajnym ciałem, niezłą długością – idealne na początek każdego spotkania. Mocne wejście miało także polskie Sauvignon Blanc, Winnica Cantina. Klasyczne świeże, zielone nuty agrestu, trawy, limonki, lekkie nuty pieprzne. Wszystko zgodne z charakterystyką szczepu, soczyste i naprawdę warte uwagi. Wielką ciekawostką stały się też wina naturalne z Winnicy Marcus. Wzbudziły najwięcej emocji podczas samej degustacji, a dyskusja na ich temat zapewne szerzej zwróci uwagę na samo zagadnienie winiarstwa nieinterwencyjnego Gościom zgromadzonym na sali Lubuskiego Centrum Winiarstwa.
Po samej degustacji mieliśmy okazję zajrzeć na chwilę do Winnicy Żelazny, gdzie przede wszystkim udało się popróbować wina z nowego rocznika, prosto z kadzi i wszystko zapowiada się naprawdę ciekawie, choć szczególnie w pamięci zapadło mi Chardonnay 2019. A później odwiedziliśmy Winnicę Miłosz, zaraz za miedzą. Tam przede wszystkim Krzysztof Fedorowicz uraczył nas swoim pinot noir, które do dziś pamiętam próbowane we wspomnianym 2013 roku. To kieliszek tego wina, próbowany na tarasie domu winiarza, przekonał mnie o prawdziwych możliwościach polskiego winiarstwa. Zwiewne, eleganckie, eteryczne, czyste wino. Dzisiaj jest nadal tak samo warte uwagi! Butelkę dostałem do spróbowania, otworzyłem niedawno w domu i naprawdę z chęcią będę po owego pinota sięgał częściej (choć przyda mu się czas, żeby jeszcze lepiej ułożyć strukturę). Ale przy okazji spróbowaliśmy win bazowych do kolejnego rocznika Grempler Sektów (które są absolutną czołówką win musujących w Polsce), a także lekkiego rose, które ostatecznie stało się Winem Pandemicznym (brawo za pomysł!).

Ten tekst miał powstać dużo wcześniej, ale dzisiaj jest dla niego najlepsza pora. Epidemia i związany z nią lockdown ma katastrofalny wpływ na sprzedaż wina, zwłaszcza w restauracjach. Wielu winiarzy po prostu straciło swój większościowy rynek zbytu, a nawet pracujący dystrybutorzy notują znaczące spadki w sprzedaży. Dlatego dzisiaj chcę Was nieco zachęcić do tego, aby pić polskie wino, które bez problemu znajdziecie w swoim ulubionym, specjalistycznym sklepie z winami lub zamówicie bezpośrednio z winnicy. Listę moich ulubionych winnic oraz win szczególnie polecanych po tej degustacji i targach w ramach pierwszej edycji Lubuskiej Giełdy Winiarskiej opublikuję w kolejnym poście.
Za powstanie tego tekstu szczególnie dziękuję jednej osobie, która dobrze o tym wie! I cieszę się, że w niezwykłym towarzystwie przyszłych winiarzy przyszło nam spędzić tamten wieczór, pijąc również wino z polską duszą.