Chlubna tradycja promocji win portugalskich w Poznaniu zaczęła wiele lat temu na ul. Wrocławskiej 21. Nieistniejąca już firma Adega mogła się poszczycić zdecydowanie najlepszym wyborem porto w kraju, świetnymi winami wytrawnymi, genialnymi kawami i oliwami. Znane są mi tylko z opowiadań, bo za młody wówczas byłem na te sprawy. Niestety – wysiłki importera nie wystarczyło, aby przetrwać na zaściankowym wówczas rynku poznańskim (a i dziś niewiele bardziej otwartym na jakość za właściwą cenę). Portugalskie tradycje kontynuuje Kia Ora, choć nadal nie jest to zadanie łatwe. Jeśli jednak macie ochotę wypić wina o niebo lepsze niż rzut Biedronki, zaopatrzcie się w kwotę 30-40 kilku złotych w przeliczeniu na butelkę i wpadnijcie do Pestki lub Galerii Sucholeskiej. Mam wrażenie, że naprawdę warto.
CASAL BRANCO, TERRA DE LOBOS 2012, RIBATEJO
39,00 pln
Przyjemny, odrobinę słodkawy nos, o nutach likierowej wiśni i czereśni, podkreślony wędzoną śliwką i jesiennym listowiem. W ustach doskonale równoważy się słodycz z kwasowością, a wszystko podbite dość ciepłym alkoholem i średniej mocy taniną. Wino jest stosunkowo mocno zbudowane, charakterne, trzyma się owocowego wymiaru. Finisz długi, o miłym dla podniebienia posmaku konfitury z owoców leśnych. Można pomylić z Langwedocją. Jestem bardzo na TAK!
PERESCUMA, TERRA BRAVA 2011, ALENTEJO
39,00 pln
Ziemisto-pestkowy nos z nutami dojrzałych, czerwonych owoców (wiśnie). W tle nuta dymna i ziołowa. W ustach nieźle zrównoważone, mimo wysokiego alkoholu, z dobrą kwasowością i lekko szorstką taniną. Finisz długi, ziołowy, w końcówce nieco wybija się 14% alkoholu, ale to kawałek naprawdę niezłego wina, choć w tym trio pasowało mi najmniej.
CASAL BRANCO, QUARTILHO 2010, TEJO 49,00 pln
Zaczyna ogórkowo-koperkową nutą mocnej beczki. Po przewietrzeniu (karafka wskazana), do głosu dochodzi przepieczony owoc, wędzonka, nuta dymna i zgaszonego ogniska, a w tle tymianek z rozmarynem i kawa z czekoladą. W ustach równie aromatyczne. Solidnie potraktowane beczką, kwasowość lekko cofnięta, alkohol na dość wysokim poziomie, tanina mocna. Lubicie klasyczną Riberę del Duero w wersji crianza – sięgnijcie po tą butelkę, powinna się spodobać! Świetne wino.
– wina do degustacji otrzymałem od importera –
P.S. A jak jesteśmy już w temacie Portugalii poza Biedronką w Poznaniu – to MineWine oraz FOODWINE dumnie prezentują wina od Terras d’Alter (z wyższych serii niż FADO). Ceny od 32,00pln.
Obdarzany bezgraniczną miłością lub nieskrywaną nienawiścią. Wobec pinot noir nikt nie pozostaje obojętny. Długo kombinowałem jak przekonać jego zwolenników do regionów innych niż Burgundia. Droga prowadziła przez Nową Zelandię i Australię, lecz tamtejszy styl win jest zupełnie odmienny, spłycony i na dłuższą metę nudny. Lepiej wypada Ameryka, choć nie na południu. Blade odbicie można znaleźć w Oregonie. W Europie była Sycylia, Chorwacja, Węgry, Austria, nawet Hiszpania. Ale prawdziwie burgundzkie oblicze pinota jest na frankońskiej ziemi, w niemieckim kraju.
W przeddzień malbecowego święta, tannata przerobiliśmy należycie. 4 butelki, w tym jeden korek. Było i tanicznie, i kwasowo. Był też młodziutki i bardzo pijalny kupaż z syrah. Powędrowaliśmy przez Urugwaj i południe Francji. Mistyczny tannat chyba stał się nieco bliższy. W końcu o to chodziło!
Degustację gościło poznańskie Casa de Vinos, a jej celem było bliższe zbadanie odbioru szczepu przez konsumentów. Wszystko służy pracy licencjackiej, podejmującej problematykę podróży szczepu tannat z Europy do Ameryki Południowej. Genialnie, że takie rzeczy powstają i to w duchu naukowym. Wspieram w pełni i z chęcią przeczytam finalny efekt!
Tannat jest dość dziwnym specyfikiem, mocno zapomnianym i nasadzanym w niewielkiej ilości. Obecnie ma dwa królestwa – apelację Madiran na południu Francji i zaoceaniczny Urugwaj. Sadzonki dotarły także do Brazylii, Meksyku, Chile, Argentyny, Północnej Afryki i na Bliższy Wschód, gdzie traktuje się go jako niskoprocentowy (zwykle) dodatek do kupaży. Zgodnie z międzynarodowymi badaniami tannat to podobno trzeci w kolejności spośród najbardziej tanicznych szczepów świata. Co my zastaliśmy w kieliszkach przeczytajcie sami:
Pueblo del Sol Tannat Roble 2011 import: Centrum Wina cena: 39,00 pln pochodzenie: Urugwaj
Wino korkowe – taka niespodzianka na początek. Dziwna sprawa – określenie roble, choć podobno nie ma ani grama beczki. Urugwajczycy ładują solidną ściemę konsumentowi 🙂
Chateau d’Aydie Aramis Tannat Syrah 2010 import: Mielżyński cena: 24,60 pln pochodzenie: Gaskonia IGP, Francja
Świeze, mocno kwasowe wino, o silnych aromatach czerwonych owoców. Głównie wiśnie, trochę malin, trochę przypraw. Mało garbnika, co już nie jest typowe. Lekkie i łatwe w piciu. Krótkie. Jednak przy cenie 25pln jest to dobra propozycja codziennego wina do pizzy z szynką, klopsów i makaronów z sosami pomidorowymi.
Chateau d’Aydie Ode d’Aydie 2009 import: Mielżyński cena: 54,50 pln pochodzenie: Madiran AOC, Francja
Mocna tanina i bardzo wysoka kwasowość, czyli klasyczne oblicze szczepu. Wino raczej niepoukładane, z czasem wydało się wszystkim wręcz bardziej szorstkie i nieprzystępne. Możliwe, że godzina czy dwie wietrzenia w karafce mocno by pomogły. Niestety na taki oddech nie było czasu, więc trudno mi ocenić to wino. W aromatach malina i ciemne owoce, aronia, nuta waniliowa, tytoń owocowy, skóra, lekki cynamon – jest bardzo bogate. Z chęcią podejdę do niego ponownie, przy właściwym napowietrzeniu i z dobrym kawałem grillowanego na ogniu mięsa na talerzu.
Don Adelio Ariano Tannat Reserve Oak Barrel 2008 import: Dom Wina cena: 43,03 pln pochodzenie: Urugwaj
Zdecydowanie prostsze niż poprzednik, ale nadal ciekawe wydanie szczepu tannat, tym razem prosto z Urugwaju. Znów klasyczna budowa oparta o kwas i garbnik. Alkohol choć wysoki, nie wybija się. W aromatach sporo cegły/betonu, nieco przypraw, czerwone owoce i jagody z nutą waniliową (amerykańska beczka daje się wyczuć). Wino również jest dość szorstkie, przyda się dłuższe napowietrzenie jak u poprzednika i ponownie solidna potrawa na talerzu.
Generalnie tannat nas nie zachwycił, choć była to ciekawa degustacja. Jego klasyczny styl, czyli wysoka kwasowość, spory garbnik (stąd zresztą nazwa) i zwykle wysoki alkohol domagają się jednak jedzenia. Picie tannatów bez takowego towarzystwa raczej nie sprawi Wam wielkiej przyjemności. Największym zaskoczeniem był chyba prościutki, ale lekki i bardzo przyjemny kupaż z syrah. Za 25,00 pln to doskonałe wino codzienne, które idealnie może zastąpić np. proste chianti.
Ona z południa, zawsze uśmiechnięta i pełna entuzjazmu. On z dalekiego zachodu, z krainy dzikich koni i bourbona. Razem na kawałku księżyca, bo tak wygląda krajobraz białych skał St Jean w apelacji Minervois. Od 1996 roku prowadzą 8,5 hektarową winnicę z niemal białą, żwirowo-wapienną glebą, którą porasta 15 odmian winorośli, ze szczególnym bogactwem starych krzewów.
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.
O Nicole i Johnie Bojanowskich napisano już wiele, choć nadal o wiele za mało. Nazwisko nie jest przypadkowe – babcia Johna była Polką, matka miała domieszkę krwi niemieckiej, on sam jest Amerykaninem zgodnie z paszportem. Krążą plotki, że ma szczególny sentyment do Poznania, ze względu na powiązania z naszym uniwersytetem. Zatem działam, aby pojawił się w stolicy Wielkopolski w nieco szerszym wymiarze osobowym i winiarskim. Mam nadzieję, że już niedługo każdy chętny będzie mógł Bojanowskich wypić na kieliszki! Bądźcie pewni, że dowiecie się o tej możliwości jako pierwsi! A już teraz kupicie w Winach Szlachetnych.
Cały fenomen Le Clos du Gravillas tkwi w pracy w winnicy. Prowadzona całkowicie organicznie, z najwyższą dbałością o dojrzałość i jakość gron, z wszelkimi ekscentryzmami Johna. Bo krzewom we wzroście pomaga również muzyka – od hard rocka, po klasyczną w zależności od pory dnia i fazy wzrostu! Dziwne. Inne. Wariackie. Ale Efekt cudowny.
Właśnie – efekt, czyli wina. Zaskakujące, nie silące się na nic nadzwyczajnego czy przesadzonego, z wyraźniejszym niż kiedyś wrażeniem dojrzałego owocu, mięsiste, ale i ziemiste, rustykalne zarazem. Zwykło się przy nich mawiać o mineralności, nawet w czerwieniach. Nie są łatwe ani od razu przystępne, ale nie wymagają też dojrzewania latami (choć niektórym się przydaje). Właściwie są nieco nieodgadnione i ekscentryczne niczym ich twórcy.
Sous Les Cailloux des Grillons (7-szczepowy kupaż) to podstawowa czerwona etykieta Bojanowskich. Rocznik 2009 to mięsiste wino, o dominujących nutach ciemnych owoców oraz ziół (szałwia i tymianek) oraz lekkich przypraw. 2011 ma nieco bardziej jednowymiarowy wydźwięk soczystej owocowości, ziół jest nieco mniej, za to pojawiają się lekkie nuty pikantnych przypraw. Usta w obydwu przypadkach krągłe, mięsiste i bardzo soczyste, z wrażeniem lekkiej słodyczy. Pije się nadzwyczaj dobrze. Są świetne zwłaszcza do cielęciny!
Sur la Lune 2011 (50/50 carignan, syrah) – stosunkowo świeży owoc, garrigues, przyprawy i lekka ziemistość. Tak poczujecie się na księżycu, czy z księżycem w kieliszku. Mniej kontrowersyjne i bardziej przystępne od poniższych etykiet, przez co jednocześnie mniej indywidualne czy charakterystyczne. I tak dobre. Policzki wieprzowe duszone w lokalnych warzywach i ziołach – to będzie zestaw idealny.
Lo Vielh 2007 (carignan, 100-letnie krzewy) pamiętam jak przez mgłę. Wiem, że było to wino niezwykłe, że wywarło wrażenie ponadprzeciętne, które nie sposób zatrzeć. Nota w moim dzienniczku to tylko wykrzynik i ocena 5/5. To było moje pierwsze starcie z Bojanowskim. Picie nieświadome – bez słowa o filozofii i historii. To było dawno temu…
Lo Vielh 2009 (carignan, 100-letnie krzewy) to iście rustykalno-brettowy trunek, który potrzebuje sporo czasu, aby otworzyć nutę jeżynowo-ziołową, z wyraźnie wyczuwalnym leśnym podszyciem. Przenikliwy, stary carignan, który atakuje swoją kwasowością, silną taniną i równie mocnym rustyklem i ziemistością w ustach. Po długim wietrzeniu dochodzi nuta żurawiny i ciemno palonej kawy. Jego wielkość trudno ująć w słowach, choć nie pije się go z beztroską łatwością. Do kompletu gulasz wołowy, ale nie nadmiernie pikantny.
Le Randez-Vous du Soleil 2007 (syrah, cabernet sauvignon, carignan, mourvèdre, grenache) rozpoczyna bardzo rustykalnie, zapachami wiejskiego obejścia. Trzeba dać mu sporo czasu w karafce, ale odwdzięczy się pięknymi nutami bazylii i tymianku, wędzonej śliwki, mokrego runa leśnego i dogaszanego ogniska. Dym wędzarski cały czas przebija się z tła, razem z grafitowym aromatem, doprawionym czarnym pieprzem. Prostej owocowości tu nie uraczycie, to nie jest wino dla początkujących. Budowa mocna, kwasowość świetnie w tym przypadku wkomponowana, alkohol schowany w strukturze. Wino absurdalnie wręcz długie. Dziczyzna wskazana. Czysta rozkosz.
Terroistyczne podejście i niewielka ingerencja w naturę ma u Bojanowskiego dodatkowy wymiar. Każdy rocznik jego win jest inny, czasem wręcz diametralnie różny. Dla freaków to cudowne doznanie, doroczna niespodzianka od wspaniałego producenta. Nie każdemu musi to odpowiadać, ale wierzcie mi – to fantastyczna przygoda z każdą, kolejną butelką, oznaczoną inną cyfrą na etykiecie. Marzy mi się pion z prawdziwego zdarzenia.
Win próbowałem na publicznych jak i prywatnych degustacjach, wszystkie zostały udostępnione przez importera – WINA SZLACHETNE.
Zdjęcia pobrano ze strony producenta oraz zostały udostępnione z prywatnych zbiorów importera.