Archiwa tagu: Restauracja Cucina

SZOKUJĄCE DOZNANIE – Jacob’s Creek i Cucina

Cucina zaskakuje. Od zawsze pozytywnie. Jednak, otrzymawszy zaproszenie na kolację degustacyjną od Jacob’s Creek (!) do jednej z najbardziej prestiżowych restauracji Poznania  – pomyślałem, że ktoś sobie robi głupi żart. Jak masowe, marketowe wino ma skomponować się z autorską kuchnią Ernesta Jagodzińskiego?!

szef
Ernest Jagodziński – Executive Chef City Park Residence ©Kulinarny Poznań, pobrano z FB  Restauracji Cucina

Co z tego wszystkiego wyszło – za chwilę. Na razie poczytajcie co jedliśmy i piliśmy. Wśród zaproszonych Gości znalazły się znajome twarze – Luks z Lampki Wina oraz Kuba z Zakorkowanych. Wszyscy podchodziliśmy do konceptu sceptycznie. Tym większe było nasze późniejsze zaskoczenie. Zatem do dzieła:

Na początek camembert zapiekany w cieście filo z pieczoną gruszką, rodzynkami i chrupiącym Lavoche, przygotowanym z lekko skarmelizowanego, ciemnego pieczywa. Do kompletu kolorowa kokaina po raz pierwszy, czyli proszek z fiołków redukowanych czerwonym winem! Popijamy słodkawym i nie ukrywajmy – mdławym Jacob’s Creek Moscato. Choć wino nawet do przeciętnych jakościowo nie należy, to wpasowało się w słodkie akcenty potrawy. Najlepiej leżało ze słodką gruszką, ale camembert w filo też się nie obraził za to połączenie.

DSC_0344
przystawka i kolorowa kokaina po raz pierwszy!

Dalej filet z Barramundi (najpopularniejsza ryba Australii, od kilku lat szturmuje z sukcesami europejski rynek restauracyjny) z roladą szpinakową i puree ziemniaczanym z masłem cytrynowym. Kombinacja idealna pod chardonnay z beczki i takowe zostało podane. W kieliszku Jacob’s Creek Reserve Adelaide Hills Chardonnay 2012, ładnie komponujące beczkowe niuanse z dużą dozą świeżości. Nie jest przytłoczone maślaną-oleistością, a rozsądnie wyważone. Bezpieczne, dobrej klasy wino, w nowoświatowym, ale nie przesadzonym stylu. Za 50pln to nawet rozsądna etykieta. Do delikatnej ryby, szpinaku i cytrynowego masła dobry wybór.

DSC_0347
maślana ryba i maślane chardonnay

Druga propozycja – Jacob’s Creek Reeves Point Chardonnay 2007. Silnie maślano-śmietankowe, beczkowe chardonnay, bardzo mocno zbudowane, pełne ekspresji, z ziołowym, wręcz balsamicznym tłem, nie idące na żadne kompromisy z jedzeniem. Dobrze zrobione, ale przypadnie do gustu wyłącznie zwolennikom gatunku (jeśli w ogóle trafi do Polski – bo jego cena byłaby astronomiczna = ok. 200pln za butelkę). Potrawę niestety całkowicie zdominowało i absolutnie nie było to trafione połączenie. Gdyby ryba wyszła ze spieczoną skórką, mocno zgrillowana i silnie podsypana ziołami – mogłoby się podziać dobrze. W tej wersji stawiamy na delikatniejszy trunek i mamy matching na dobry z plusem.

DSC_0349
do shiraza kawał polędwicy jak znalazł

Druga etykieta lepiej odnalazła się w zakazanym niemal połączeniu, czyli (UWAGA!!!) zestawiona z polędwicą wołową. Oto lista powodów jakim cudem się to udało: mięso było dość dobrze wysmażone, podane z masłem ziołowym i słodkimi ziemniakami, z dodatkiem warzyw korzeniowych i fasolki na parze. W to wszystko nuta sosu redukcyjnego z czerwonego wina, smakującego jak lekkie balsamico. Kontrowersyjny matching uznajemy za w miarę udany – na czwórkę z minusem. Sięgamy zatem po klasykę gatunku, i w kieliszkach ląduje Jacob’s Creek Centenary Hill Barossa Shiraz 2009. Pełne ziołowych niuansów, z odrobiną pieczonej dziczyzny w nosie, oliwą truflową na finiszu. Dawka dżemowatego owocu i słodkiej taniny spora, choć w granicach przyzwoitości. Wino długie, intensywne, śmiało mogę rzecz – ciekawe. Za połączenie smakowe z daniem – piątka z plusem. Problem ten sam co przed chwilą – jeśli trafi do Polski to paragon sklepowy wyniesie ok. 200pln za butelkę. Przy takich kwotach można pić najbardziej utalentowanych winiarzy Australii. Czy zatem warto sięgnąć po Jacob’s Creek?

DSC_0337
Chef i goście specjalni – Karol Okrasa i Veronica Zahra – Szefowa Kuchni winnicy Jacob’s Creek

Rozsądniej cenowo zachowuje się Jacob’s Creek Reserve Barossa Shiraz 2010. Po 20 miesiącach amerykańskiej i francuskiej oraz nowej i używanej beczki, dostajemy wino przyjazne szerokim kręgom podniebienia. Dobry owoc, niezła kwasowość, trochę dżemowości, sporo pikantności. Przy wybitnej wołowinie spod ręki szefa kuchni zginęło, ale value for money ma się tutaj nieźle. Jedyne co można zarzucić to zbyt dużą łatwość w odbiorze i jednostajność (ale dzięki temu to bezpieczny mainstream) oraz krótki finisz. Mimo wszystko, dopija się kieliszek przyjemnie. Brać na grilla, a nie na wystawną kolację.

Deser – nie za moscato podziękuję. Ale Rolada Pavlova z gotowanymi brzoskwiniami i morelami, a do tego sproszkowana skórka z suszonej pomarańczy, czyli kolorowa kokaina nr.2. Poezja. Ale nie, za moscato naprawdę już podziękuję.

DSC_0360
deser i kolorowa kokaina po raz drugi!

Na koniec stwierdzam 2 rzeczy. Jedną oczywistą – kuchnia Cuciny to jeden z najsolidniejszych punktów na kulinarnej mapie Poznania. Drugą, której się nie spodziewałem – Jacob’s Creek w swoich wyższych seriach ma naprawdę niezłe wina i czuję się pozytywnie rozczarowany. Zamiast mieszać z błotem, muszę australijskiego potentata pochwalić.

DSC_0361
Karol Okrasa, Veronica Zahra i Katarzyna Chwalibóg (Pernod Ricard Polska)

P.S. Wina JC nie zagościły w karcie Restauracji Cucina, była to wspólna impreza promocyjna.

Za zaproszenie na kolację dziękuję koncernowi Pernod Ricard, który jest właścicielem i dystrybutorem marki Jacob’s Creek.

Reklama

Krauthaker Tasting – Chorwacja w Cucinie!

Praca sommeliera bywa niezwykle upierdliwym zadaniem. Najpierw trzeba przedrzeć się przez stosy ofert i dziesiątki przedstawicieli handlowych. Po analizie całej tej makulatury, warunków współpracy i ustaleniu zasad można przejść do dalszej części selekcji. Najpierw wirtualnie dopasować wina do karty, a później przepić butelkę po butelce. Właśnie tak. Pełna trudów to praca! 🙂

pobrane z profilu FB Cuciny

Zwłaszcza gdy spotykamy się wieczorem, w jednej z restauracyjnych perełek Poznania, otwartej niedawno Cucinie. Miejsce warte odwiedzin, zapraszające swoim wnętrzem, daniami i kartą win. Nad tym ostatnim aspektem czuwał Piotr Pietras i można rzec, że spisał się medalowo. Mimo pewnych ograniczeń ilościowych zdołał zbudować nadzwyczaj atrakcyjną i przekrojową kartę win.

Naszym zadaniem było zaopiniowanie kilku butelek rodem z Chorwacji, od szeroko zachwalanego ostatnio Krauthakera. Okazja, której nie można było przegapić! A i grono do opijania butelek zacne – Piano Bar, Sheraton, MineWine, Zakorkowani, WineTastingPL – można by rzec same znane marki poznańskiego rynku wina 🙂 (wybaczcie autorowi ową małą friends&autopromocję, ale czasem każdemu się zdarza).

Kilka szybkich faktów o Krauthakerze:

  • Winnica istnieje od 1993 roku
  • Obecnie posiada 29 ha własnych i 55 dzierżawionych
  • Najważniejsza odmiana to welschriesling (GRASEVINA)
  • Winnica położona jest w regionie Kutjevo, w północno-wschodniej części Chorwacji
  • 87% produkcji to wina białe
  • Zbiór wyłącznie ręczny
  • Gleby piaszczyste (dają zwykle lekkie i proste wina, choć butelki od K. są solidne i mocne zbudowane)

A oto najciekawsze butelki degustacji:

PINOT SIVI 2011
100% pinot gris, o dość wysokim alkoholu (13,9% – Chorwaci odmierzają go w sposób iście aptekarski podobnie jak Austriacy i Niemcy). Nos delikatny, wycofany, o aromatach lekko solonych, skalistych, nieco dymnych. Usta solidne, mocno mineralne, bardzo wytrawne. Świetne wino do ostryg.

SAUVIGNON BLANC 2010
Mocny nos o kontrowersyjnych aromatach – mocna uryna, świeżo koszony trawnik, ludzki pot, ziemistość, trochę białej brzoskwini kołacze gdzieś w tle. W ustach dołączają nuty przypraw i akcenty skaliste, mineralne. Mocne i solidne. Idealne pod szparagi

GRAŠEVINA POMALE-JELKOVAC 2011
Czysty welschriesling o kwiatowym nosie i delikatnej owocowości. Po raz kolejny solidna budowa, spora moc, krągłość i akcenty mineralne. Warte uwagi wino

PINOT CRNI 2011
Pinot cerni, czyli 100% pinot noir to doskonała propozycja – zwłaszcza na nadchodzący okres dominacji gęsiny ponad wszelkimi potrawami. Delikatnie stajenne aromaty, połączone ze sporą ekspresją czerwonego owocu, mogą się podobać. W ustach świeże, z wyrazistym owocem, pijalne, przyjemne, z aksamitną taniną. Zdecydowanie do kaczki i gęsiny.

SYRAH 2009
Beczkowany przez 10m-cy w małych barriques 100% syrah. Pierwszy nos bardzo intensywny – najpierw silne uderzenie czekolady, później ciemny owoc, zioła, balsamico, nieco kiszonki. W ustach ogromna moc, dojrzałe aromaty i mnóstwo wyczuwalnej beczki. Garbnik bardzo wyrazisty, kwasowość też wybijająca się. Kolejne mocno zbudowane wino, polecane zdecydowanie do argentyńskiej wołowiny. Dobrze otwiera się z czasem – zalecana dekantacja.

Przetestowaliśmy kilka innych butelek, ale powyżej znalazły się skrócone recenzje tego, co w ofercie chorwackiego geniusza jest najciekawsze. Eleganckie białe wina otoczone mineralnym kręgosłupem, pozostają w pamięci na długo. Ich wspólnym mianownikiem są nuty solone i skaliste (pojawiające się niemal w każdym wydaniu wytrawnym). Czerwienie mają więcej owocu i wyraźnie zaznaczoną beczkę, ale wszystko sklejone w naprawdę dobrej interpretacji. Butelki warte uwagi, a otoczenie degustacji doskonałe. No i właśnie – sama Cucina! Miejsce fantastyczne, przyciągające wzrok czerwoną cegłą i ciepłym drewnem użytymi we wszelkich wykończeniach, z zawsze rozpalonym kominkiem, świetną obsługą. W pakiecie genialny szef kuchni (Ernest Jagodziński), ambitne menu oparte na tradycjach śródziemnomorskich i karta win na ponad 100 pozycji. Nie sposób, aby to miejsce Wam się nie spodobało – zajrzyjcie przy najbliższej wizycie w City Parku i poproście, aby Piotrek pomógł w doborze wina.

Pobrane z profilu FB Cuciny

P.S.

Przy okazji wizyty w Cucinie próbowaliśmy kilku innych „kwiatków” z karty restauracji, a w mojej pamięci szczególnie pozostały:

FERRERI CATARTTO 2011
Sycylijska klasyka w doskonałym wydaniu. Cytrusowo-brzoskwiniowa odsłona idealnie skomponowanego wina z wyraźną nutą słonawą, typową dla cataratto. Mimo wszystko wysoka pijalność i raczej swoboda w łączeniu z potrawami. Do do tego dobra budowa i czyste, wyraźne aromaty również w ustach. Bardziej niż przyzwoicie.

DOG POINT 2011
Genialna interpretacja sauvignion blanc z Marlborough, o której szerzej pisałem tutaj. Świeże, mocno cytrusowe, trochę trawiaste i nieco egzotyczne. W ustach mocne, długie, charakterne! Warte każdej wydanej złotówki.