Zwyczajowo, w trzeci czwartek listopada rozpoczęliśmy świętowanie. Le Beaujolais nouveau est arrivé! Sok z gumijagód pijany milionami hektolitrów wyłącznie po to, żeby winiarze z Burgundii utrzymali dodatki cash flow. Bądźmy szczerzy – szkoda życia na „bożeble nuvo” – a jednak tradycja zobowiązuje.
Na szybko o Beaujolais nouveau:
- produkowane w Burgundii, w apelacji Beaujolais
- powstaje ze szczepu gamay
- produkowane poprzez proces maceracji węglowej (bez ucisku prasy – sok wypływa pod ciężarem gron oraz poprzez ich pękanie, wywołane przez dwutlenek węgla – uboczny produkt fermentacji alkoholowej)
- wina są owocowe, lekkie, właściwie bez tanin, ze stosunkowo wysokim cukrem resztkowym i niskim poziomem alkoholu
- wypuszczane na rynek w 3 czwartek listopada
- młode wino, butelkowane kilka tygodni po fermentacji
- traktowane jako wyznacznik jakości rocznika
- jest źródłem finansowania winnic przed wypuszczeniem win dojrzewających
- najpopularniejsze w Japonii (!) i USA
Z założenia powinno być winem tanim, prostym, szybko uderzającym do głowy. Bardziej przypomina kompot niż jakościowy trunek. Takie też jest nasze dzisiejsze nouveau.

Beaujolais nouveau 2012
Intermarche, 14,99pln
Bieżący rocznik jest bardziej kwasowy i generalnie prezentuje lepszą strukturę niż poprzedni. Aromaty zwyczajowe – od kwaśnej wiśni, przez gumę balonową i bananowe cukierki, aż po rozrzedzony sok malinowy. Nic wielkiego, ale czego się nie robi dla tradycji. Na zdrowie – butelka znika w 20 minut!
P.S. Dzisiejszy lekki ból głowy również zawdzięczam tej butelce. Mi wystarczy bożole na ten rok. Tradycji stało się zadość.