Archiwa tagu: Deliwina

LOUIS MICHEL CHABLIS TEST PANEL

Chablis stało się w Polsce dość niezwykłą legendą. Pod tą nazwą, w ludzkich głowach funkcjonują nadzwyczajne kreacje złożonych, intensywnych win, cudów wszechświata i najwyższej klasy butelek. Ziarno prawdy w tym podejściu jest. Jednak podstawowe Chablis powinno być traktowane jako wino codzienne – z dwóch prostych powodów:

  1. Nie odbiega nadmiernie ceną od innych win białych wysokiej jakości (zwłaszcza w wydaniu Petit Chablis czy podstawowego Chablis)
  2. Jest wysoce kwasowe, z cytrusowo-owocowymi aromatami, często z mineralnym szkieletem, co czyni z niego doskonałe wino gastronomiczne, będące świetnym dodatkiem do ryb, owoców morza, lekkich sałatek, dań z białych mięs czy prostej cielęciny.

DSC_0391

Ponieważ Chablis jest ogromną apelacją, produkowane tam chardonnay różnią się jakością. Możemy spotkać masowych producentów, tworzących wina całkowicie przemysłowe, przeznaczone na półki marketów i dyskontów  (a nierzadko trafiające do portfolio polskich importerów w absurdalnych cenach). Są jednak i tacy fanatycy najwyższej jakości jak Louis Michel!

Wina w regionie produkują od 1850 roku. Położeni centralnie w miasteczku Chablis, łącznie kontrolują ok. 25 hektarów winnic. Korzystają wyłącznie z własnych gron, nie skupując nic. Uprawę prowadzą w sposób organiczny. 40 lat temu zdecydowali o całkowitej rezygnacji z dębowych beczek. Produkowane przez nich Chablis winifikowane jest w stalowych kadziach i w nich też dojrzewa na osadzie. Rodzina Michel to specjaliści od przekazywania wpływów terroir produkowanym przez nich winom. Otwierając ich butelki, za każdym razem znajdziecie w kieliszku inną kompozycję, w zależności z której parceli została skomponowana. Stąd też 3 serie win na poziomie grand cru i 8 z działek sklasyfikowanych jako premier cru. Podstawowe Chablis oraz Petit Chablis są kupażowane, w celu uzyskania najlepszych efektów. A te są naprawdę wspaniałe, co doceniają krytycy na całym świecie – Louis Michel nie otrzymuje not poniżej 87 punktów.

CHABLIS 2011
DOMAINE LOUIS MICHEL & FILS
87plnSOW 4,5

Klasyka gatunku. Wyraźnie owocowe wino (melon, brzoskwinia, agrest), z lekkim niuansem maślanym. W tle pojawiają się aromaty trawiaste i skaliste. Świetna struktura, wysoka i świeża kwasowość, dobrze wkomponowana. W ustach jest wyraziste i długie. Świetnie sprawdzi się z rybami i owocami morza. Genialnie pójdzie też z kuchnią tajską.

louis_michel_chablis

CHABLIS 1ER CRU „VAILLONS” 2011
DOMAINE LOUIS MICHEL & FILS
118plnSOW 4,0
Bardziej skryte i trudniejsze w odbiorze wino, wymaga napowietrzenia. Dość kontrowersyjne, silnie mineralne. Aromaty słonawe, skaliste. Nuty morza, świeżych krewetek,  trochę słodko-ostrych zapachów i smaków. Dalej nuta gaszonego cygara i popiołu z ogniska. W ustach dość agresywne, atakuje kwasowością i mocną strukturą. Dojrzewanie w butelce dobrze mu zrobi, choć już teraz pokazuje swój potencjał. Genialne do ostryg, homara czy pieczonego łososia.

louis_michel_chablis_vaillons

CHABLIS GRAND CRU „VAUDESIR” 2010
DOMAINE LOUIS MICHEL & FILS
208 plnSOW 4,5

To wino zdecydowanie będzie zyskiwało z czasem. Otwierając je w tej chwili, warto dać mu nieco powietrza poprzez dekantację do karafki. Nos początkowo zamknięty, kamienisty, kredowy. To doskonały przykład mineralnych aromatów w winie, a każdy kto neguje wspomniane określenie powinien szkoleniowo nabyć tą butelkę. Z czasem (po długim napowietrzeniu) pojawiają się delikatne, słodsze aromaty (miód, brzoskwinia, owoce tropikalne). Gdzieś w tle kołacze niuans kokosowy, a także suszona morela z rabarbarem i likier z białej czekolady. Solidnie zbudowane, o wysokiej i zarazem doskonale wkomponowanej kwasowości, bardzo świeże, początkowo ostre jak żyleta. Po dekantacji i dwugodzinnym napowietrzeniu szorstka mineralność zostaje zespolona z aromatami maślanymi i owocami kandyzowanymi, a w tle pojawia się wyraźny niuans kredowy i granit z żelazem. 4,5/5 teraz, 5/5 za kilka lat.

louis_michel_chablis_vaudesir

Testując takie Chablis można w pełni zrozumieć fenomen i reputację tej apelacji. Od prostych, naprawdę codziennych win, przechodzimy do arcymineralnych, trudnych butelek, otwierających się z czasem, bardzo silnych mimo swojej ascetyczności. U Louis Michela znajdziecie wszystko, za co świat pokochał Chablis. A same wina dostępne są w ofercie DELIWINA.

Wina otrzymałem do degustacji od producenta / noty degustacyjne na stronie Deliwina są mojego autorstwa, stąd ich zbieżność z wpisem.

Reklama

Bąbelkowe święta z Antech Limoux

Zaczynamy kilka propozycji świątecznych. Od dziś postaram się (w miarę możliwości czasowych) umieszczać codziennie krótkie recenzje win, które polecam na wigilijny stół. Zatem zaczynamy jak Pan Bóg Dionizos przykazał – na musująco!dDomaine ANTECH septembre 2011

BLANQUETTE DE LIMOUX TRADITION BRUT
typ: białe, musujące, wytrawne
producent: Antech Limoux
importer: Deliwina
cena: 59pln
POLECANE!

Dość młode i bardzo świeże wino musujące, pochodzące z południa Francji. Powstaje przy użyciu metody tradycyjnej (identycznie jak szampan), a tworzone jest przez rodzinę specjalizującą się w musiakach od 6 pokoleń! Wyraźne aromaty jabłek, gruszki, białej brzoskwini z odrobiną konwalii i skórki chleba w tle. W ustach mocno pieniste, bardzo rześkie. Doskonały aperitif i świetne odświeżenie. Do karpia, na rozpoczęcie wieczerzy wigilijnej, do zupy rybnej i pasztecików z grzybami – IDEALNIE!

deliwina_blanquette_sweet

BLANQUETTE DE LIMOUX MÉTHODE ANCESTRALE DOUX ET FRUITÉ
typ: białe, musujące, półsłodkie
producent: Antech Limoux
importer: Deliwina
cena: 66pln
BARDZO POLECANE!

Zupełnie odmienny charakter – naturalnie słodkie wino musujące, które powstaje poprzez zatrzymanie pierwszej fermentacji na poziomie 5% alkoholu. Następnie zachodzi druga fermentacja w butelce, która podbija alkohol do max. 7%, pozostawiając przy tym ok. 90 gram cukru na litr wina w całkowicie naturalny sposób. Jednocześnie słodycz nie dominuje w tej butelce – jest tu mnóstwo dojrzałych i kandyzowanych owoców, aromaty kwiatowe i miodowe, w końcu zapach i smak tarty owocowej. W tle można poszukać nawet karmelizowanych orzechów i migdałów oraz rodzynek. Słodycz nie jest przytłaczająca, ale wyjątkowo przyjemna. Zapewne szybko sięgnięcie po kolejny kieliszek! A co do wigilijnych rozkoszy – idealne do makowca , kutii i sernika. Dobrze pójdzie też z makiełkami, pierogami na słodko, a i ciekawie połączy się z tymi z kapustą i grzybami (nadając nowych nut aromatycznych) oraz z pasztetami.

L’artisan Languedoc 2009 by rising star!

Laurent Miquel coraz częściej uznawany jest za gwiazdę winiarstwa południowej Francji. O jego zdolnościach można przekonać się próbując 100% Chardonnay L’artisan, ale tak naprawdę to czerwony kupaż syrah z grenache dowodzi słuszności tego twierdzenia. Innowacyjne podejście młodego właściciela winnicy i wielopokoleniowa tradycja są doskonałą mieszanką czynników, które przy doskonałym terroir (świetne warunki klimatyczne i gleby kamieniste o podłożu wapienno-gliniastym) pozwalają tworzyć niezwykle urokliwe wina.

L’artisan Languedoc 2009
typ: czerwone, wytrawne, średnio ciężkie
producent: Laurent Miquel
region: IGP Pays d’Oc, Południe Francji
szczep: 80% syrah, 20% grenache
dojrzewanie: część wina krótko dojrzewa w beczkach
importer: Deliwina
cena: 49pln
ocena: 4 

L’artisan Languedoc 2009 to wyraziste czerwone wino, w którym dominuje soczysta owocowość grenache i pikantność nadana przez syrah. Pierwszy nos jest średniej intensywności, ciekawy. W drugim wyraźnie można wyczuć czerwone owoce (truskawki, maliny, żurawina) oraz nuty pieprzu i słodkiej, czerwonej papryki. W tle delikatne nuty balsamiczne i ziołowe (rozmaryn, tymianek). W ustach dobrze skomponowane, wyważone pomiędzy wyraźną kwasowością, odczuciem owocowej słodyczy i średnio intensywną, młodą i nadal lekko szorstką taniną. Posmak średniej długości, owocowo-balsamiczny. Z pewnością warto sięgnąć po tą butelkę, jeśli macie ochotę na solidną Langwedocję. Wartością dodaną jest łatwość komponowania tego wina z potrawami, ale zwłaszcza polecam je do łososia oraz past z sosami pomidorowymi lub mięsem mielonym.

L’artisan Chardonnay 2010

Laurent Miquel należy do ósmego pokolenia winiarzy i uznawany jest za wschodzącą gwiazdę winiarstwa południowej Francji. Choć zarządza dużą posiadłością, to nadal jest to firma o rodzinnych tradycjach, w której nacisk kładzie się na wysoką jakości i zrównoważony rozwój. L’artisan 2010 jest doskonałym przykładem klasycznego wydania chardonnay z Langwedocji. Tworzy je kupaż różnych cuvée winifikowanych osobno, z których część poddawana jest dojrzewaniu w beczce, a reszta to świeże wina, nie mające kontaktu z dębem.

L’artisan Chardonnay 2010, Laurent Miquel
typ: białe, wytrawne, średnio ciężkie, lekko beczkowe
producent: Laurent Miquel
region: IGP Pays d’Oc, Południe Francji
szczep: 100% Chardonnay
dojrzewanie: część wina krótko dojrzewa w beczkach
importer: Deliwina
cena: 49pln
ocena: 4

___________________________________________

W pierwszym nosie uderza wyraźną ekspresją owocową. Pojawiają się zapachy skórki cytrynowej, ananasa, melona i mango, przy czym owoce nie są przytłumione beczkowych charakterem. Z czasem można odnaleźć delikatne nuty słonawe i kamieniste. W ustach zrównoważone, świeże, z dobrze wtopioną kwasowością i dość mocną budową. Owoc stonowany, powraca lekka nuta słonawa, pojawia się odrobina pikantności (biały i zielony pieprz) oraz beczkowe niuanse kremowe. Finisz przyjemny o posmaku świeżych owoców i dość długi. Dobrej klasy chardonnay, warte polecenia i swojej ceny.

wino otrzymałem do degustacji od importera

Poznańskie realia.

Gdy otwieram książkę leżącą na parapecie nad moim łóżkiem (de facto są to aktualnie „Nowe Kroniki Wina” autorstwa pana Bieńczyka – gorąco polecam!), to celem mojego działania jest przeczytanie choć kilku stron. Zagłębiam się w lekturę, poruszającą tematykę mojej największej pasji, aby lepiej zrozumieć mój afekt do wina. Kocham to, czym zajmuję się na co dzień i chciałbym jak najpełniej przekazać tą miłość dalej, zarazić możliwie szerokie grono odbiorców. Działam zatem – piszę, testuję, polecam i odradzam, czytam i sprawdzam. Czasem otrzymuję zaproszenia na degustacje, których sam temat powoduje szybsze bicie serca i promienny uśmiech na twarzy. Pojawiając się na takim evencie, degustuję i chłonę wiedzę na wszelkie możliwe sposoby. Jednak nie wszyscy tak mają…

Gdy Guillaum oraz Kuba z Białe czy Czerwone powiadomili mnie o temacie pierwszej, otwartej dla szerszego grona degustacji Deliwina w Poznaniu, serce zabiło szybciej a w oczach pojawił się błysk zachwytu i podziwu zarazem. Alzacja. Kraina magicznego cukru resztkowego z jednej strony i subtelnej, eleganckiej wytrawności z drugiej. Tego nie mogłem przegapić, czekałem na wyjątkowe wydarzenie, informowałem o nim, zapraszałem na blogu i bukfejsie.

Poznańskie realia są jednak specyficzne, na co wielokrotnie zwracałem już uwagę. Tym razem nie będziemy (o dziwno) mówić o złodziejskich marżach zysku czy nieuczciwym traktowaniu partnerów handlowych. Z boku zostaną „dinozaury” i daleko odepchniemy selekcję win dyskontowych (czuję przesyt blogerski dyskontową selekcją z oceną typu – za 10 zł to nawet pijalne wino. Czym jest pijalność w cenie 10zł, jak nie tanią namiastką przyjemności, którą daje prawdziwe wino!). Dziś zajmiemy się winami pięknymi, z historią i tradycją, które nie pochodzą z wielkich fabryk, będących jedynie maszynkami do robienia ogromnych pieniędzy. Rozprawiać tego wieczoru będziemy o prawdziwej pasji i o tym jak ludzie potrafią ją zdeptać.

Kilkanaście osób zebranych w restauracji Patio na Wronieckiej 18 w Poznaniu. G we własnej osobie prowadzący degustację, przy wsparciu Kuby w razie, gdyby konieczne było tłumaczenie lub wyjaśnienie pewnych winiarskich zawiłości. Prosty plan – 6 etykiet od Dopffa, czyli degustujemy w poziomie umiejętności producenta. Obok mnie dwójka znajomych, naprzeciwko bardzo sympatyczna para młodych ludzi, po prawicy G. i K. Zatem randka z Alzacją zapowiada się w doborowym towarzystwie. Tak się przynajmniej zdawało.

Niestety reszta ekipy przybyła raczej na imprezę firmową niż degustować i dowiedzieć się czegokolwiek o Alzacji. Nie będę wylewał swoich żali na zaistniałą sytuację, bo też nie chodzi o to, aby z wina robić jakiś pompatyczny cyrk i siedzieć jak mysz pod miotłą, bo przecież prowadzący PRZE-MA-WIA. Absolutnie nie! Ale gdy nie daje się importerowi przedstawiającemu swoją ofertę dojść do słowa, a w połowie degustacji zamawia cydr dla siebie i swoich ziomków z pracy, to brakuje słów. Faux pas to mało powiedziane. To jest Polska właśnie, czy raczej powinienem rzec – to jest Poznań właśnie. Wstyd i hańba pobratymcy moi! Wiele jeszcze musicie się o dobrych manierach nauczyć, a później możemy zacząć o winie rozmawiać.

Całe szczęście Deliwinowa Alzacja, w przeciwieństwie do części zebranych, wykazała się niezwykłą elegancją. Było klasycznie, uroczo i przyjemnie. Aż żal wypluwać – całe szczęście transport tego wieczoru zapewniało MPK 🙂 Na tapetę trafiły wina spokojne od Dopffa (tutaj strona producenta), rodziny znanej jako jednego z prekursorów Crémant d’Alsace. Oto, czego próbowaliśmy:

____________________________________________________________________________________________

Sylvaner 2009

Cena: 55 PLN

Dość lekkie, mocno kwasowe, niezbyt zrównoważone (ale dzięki temu bardzo rześkie) i lekko ostre wino. Typowe cechy Sylvanera w zestawie aromatycznych cytrusów i dżemu ananasowego. W ustach bardzo orzeźwiające, nieco mineralne.

____________________________________________________________________________________________

Pinot Blanc 2009

Cena : 59 PLN

Ciekawsze aromatycznie niż poprzednik, owocowo-kwiatowe, z lekkimi nutami słomkowymi i morskim piaskiem. Lepiej zrównoważone, choć nadal bryluje świeża kwasowość. Zaokrąglone, mniej natarczywe, delikatniejsze, odrobinkę nudnawe. Zachwyciło damską część towarzystwa. Wino świetne do otwarcia w każdej sytuacji gdy nie do końca wiadomo co akurat można by wypić. Świetne do niezobowiązującego sączenia.

____________________________________________________________________________________________

Riesling 2009

Cena: 66 PLN

Wraz z Rieslingiem zaczęło robić się ciekawiej. Intensywne aromaty wysokiej jakości, głównie owocowe (zielone owoce + nieco egzotyków) oraz nuty skalno-mineralne, odrobina nafty, trochę warzywniaka i lekki susz owocowy. Dobra równowaga z wyraźną kwasowością, przyjemnie grzejącym alkoholem i odrobiną cukru w tle. Całkiem elegancki i bardzo przyjemny w piciu riesling. Wino do którego chętnie wrócę i zarazem mój faworyt wieczoru (do kompletu z Pinot Gris)!

____________________________________________________________________________________________

Pinot Gris 2009

Cena:  79 PLN

Ciemniejsza barwa i słodkawy zapach. To pierwsze elementy, które pozwalały przypuszczać, że kończymy z pełną wytrawnością, przechodząc w jej połowiczne wydanie. Zarówno w ustach jak i w nosie wyczuwalne aromaty karmelowo-miodowe, kwiat lipy, masło i kandyzowane owoce z dodatkiem skórki limonki. Kwasowość wyraźna, cukier również (dawał dobrą równowagę), alkohol delikatnie grzejący, garbnika raczej brak.  Nieco oszukiwało tą lekką słodyczą, ale jest to doskonały egzemplarz typowego alzackiego pinot gris. Pełne i bogate wino, które cudownie łączyło się z wędzonym serem i z pasztetem drobiowym (wersja z królika też byłaby idealnym kompanem).

____________________________________________________________________________________________

Gewürztraminer 2009

Cena: 78 PLN

Grejpfrut, płatki róży i owoce liczi – to pierwsze aromaty, które niemal bombardują nos. Chwilkę później pojawiają się przyprawy, papryka, odrobina miodu i warzywa korzenne (seler?). Czuć słodycz w zapachu i niesamowitą wyrazistość. Wszystko potwierdza się w ustach. Cukru jak dla mnie jest za dużo, a jednak komponuje się z kwasowością na tyle dobrze, że wino nie męczy i nie wydaje się specjalnie ciężkie. Ten lekko barokowy styl może się podobać, a słodycz z pewnością przypadnie do gustu polskim podniebieniom. Będzie idealne do intensywnych serów, ryb i mięs w lekko słodkawych sosach oraz do przetworzonej żurawiny.

____________________________________________________________________________________________

Pinot Noir 2009

Cena: 76 PLN

Usta przepłukane, chlebek przegryziony i po odrobinie półwytrawnej słodkości zabieramy się za Pinot Noir. Piękna barwa niemal jak różowe wino. W nosie, na dzień dobry muśnięcie obory, a później wiśnie i żurawina, przyprawy i odrobina skóry jak z nowego paska od zegarka, trochę grzybów w finiszu. Bardzo przyjemnie. Dobra, rześka kwasowość pozwalająca na łatwe dopasowanie do potraw oraz wyrazisty garbnik – dwa główne elementy budowy. Bardzo pozytywne wrażenia, wato tego wina spróbować, ale zachwycać się, ochać i achać nie będę.

____________________________________________________________________________________________

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Zachwyt to słowo zbyt duże, ale z pewnością jestem zauroczony winami od Dopffa. Co ważne, każdy w tej alzackiej selekcji znajdzie coś dla siebie – szorstkiego lub zaokrąglonego, słodszego lub bardzo wytrawnego, świeżego lub mocno aromatycznego i ciężkiego. Warto po prostu spróbować!

Z winami od G. będziecie jeszcze spotykać się w moich blogowych postach. Kolejne degustacje w Poznaniu również będą miały miejsce. Pewnie zmieni się lokal, może nieco sama forma wydarzenia, ale zawsze pozostanie jedno – ponadprzeciętne wina. Jeśli zatem znajdziecie się w pobliżu ul. Aroniowej na poznańskim Szczepankowie, to serdecznie zachęcam zadzwonić, zapytać się czy właściciel jest na miejscu i odwiedzić go w siedzibie Deliwina. Fascynującą rozmowę macie w pakiecie, a na pewno spotka Was niejedna miła niespodzianka winiarska. Gwarantuję, że nawet jadąc po jedną, konkretną butelkę, kupicie więcej. Ceny też pozytywnie zaskoczą! 🙂

Degustowałem na koszt własny – cena wejściówki wynosiła 50PLN

Poznań rośnie w siłę.

Mój Poznań. Miasto paradoksów. Miejsce, w którym zarejestrowanych jest ponad 200 podmiotów importujących wina! Podobno połowa z nich jest aktywna. Co ciekawe ja potrafię wymienić maksymalnie kilkunastu. Ciekawych degustacji wciąż brakuje. Kultura wina jest w zalążku. Sklepy winiarskie skonsolidowały się w okolicach Starego Rynku, a cała reszta nie wykracza poza granice centrów handlowych. Poznań. Miasto, w którym nawet nowa gwiazda polskiego handlu winem pozostaje niedoceniona. DELIWINA i fantastyczny właściciel Guillaume Deliancourt wciąż wydaje się być w cieniu „dinozaurów” i wielkich kołchozów handlowych płacących krocie za wyłączność.


Swoją drogą – grałem w tym filmie siebie – BARMANA 🙂

Honor naszej małej ojczyzny ratuje ostatnio Hugo Restaurant. Knajpa zrezygnowała z całkowitej hegemonii oferty Vinninovy (i słusznie, bo wina marketowe nie powinny wypełniać karty dobrej restauracji). Pierwszy importer, który uzupełni (nijaką dotąd) selekcję to właśnie DELIWINA. Zatem świetne etykiety z portfolio Guillaume mogą stać się pewną konkurencją dla Mielżyńskiego, który sąsiaduje z Hugo w poznańskim City Parku. Owszem, trudno będzie porównać kartę win restauracji z ofertą jednego z najlepszych polskich importerów. Z drugiej strony, sukces Mielżyńskiego zdaje się uświadamiać całej gastronomii naszego miasta, jak istotnym elementem funkcjonowania jest wino.

W minioną środę miałem okazję uczestniczyć w degustacji i szkoleniu dla załogi Hugo Restaurant (na zaproszenie właścicielki), które osobiście prowadził Guillaume. Spotkania z tym niezwykle skromnym i sympatycznym człowiekiem zawsze są inspirującym doświadczeniem. Mam nadzieję, że podobnie myślą młodzi adepci sztuki winiarskiej, pracujący w restauracjach przez Deliwina obsługiwanych. Im większa ich grupa zostanie „zarażona” winiarską pasją, tym lepiej dla bachusowskiego trunku w naszym miasteczku.

Skupmy się jednak na zmianach w Hugo, które zachodzą za sprawą Guillaume. Przede wszystkim nowe wino domu – podstawowe etykiety z południa Francji, od doskonałego producenta – Laurent Miquel, zastąpią tandetną marketówkę Luis Felipe Edwards. Jak na restauracyjny house – dużo więcej niż przyzwoity wybór. Przy tym w cenie ok. 60 PLN za butelkę, zapowiada się jako nowy hit w kategorii wolumenu sprzedaży w restauracji. W wydaniu białym Chardonnay (65%) w połączeniu z aromatycznym Viognier (35%). Bardzo przyjemna butelka, mocno cytrusowa w aromatach, z dodatkiem brzoskwini i nutą owoców tropikalnych. Rześkie, wyraziste, kwasowe wino, bardzo uniwersalne w łączeniu z potrawami. Czerwone to z kolei kupaż cabernet z syrah, o kolorze purpury. Dość lekkie, ale intensywnie owocowe (wiśnia, porzeczka) i lekko pikantne (zielony pieprz, papryka), świeże, żywe i szczere. Dobra struktura z rześką i wyraźną (ale nie dominującą) kwasowością, ciepłym alkoholem i garbnikiem od owocu. Przyda się odrobinę je schłodzić przed podaniem. Mocne 3,5 gwiazdki w obydwu przypadkach!

Vino di Chiarlo było kolejnym materiałem szkoleniowo-degustacyjnym. Będąca niejako wstępem do piemonckiego winiarstwa etykieta zauroczyła zwłaszcza aromatyczną złożonością (skóra, grzyby, nuty drzewno-cedrowe, płatki różane, śliwka, konfitura wiśniowe) i pięknym projektem etykiety Giancarla Ferrariego. Dość ciężka, intensywna w zapachu i smaku, wyraźnie kwasowa i taniczna butelka. Świetna do łączenia  z baraniną i cielęciną, zwłaszcza w oliwie truflowej lub pikantnych sosach śliwkowych czy żurawinowych. Intensywne sery czy chorizo równie dobrze sprawdzą się w jej towarzystwie. 86-88pkt w notatniku. Warto!

Na koniec natomiast przyszła butelka z serii – „to Polacy lubią najbardziej”. Ogarnęło mnie lekkie przerażenie, kiedy ekipa Hugo przyznała, jak często goście pytają o wina półsłodkie lub przynajmniej półwytrawne. Niestety taki mamy otoczenie rynkowe i należy się do niego dostosować – zatem do karty trafi bardzo przyzwoity i niezwykle łatwy w piciu Riesling od Richtera. Wino półwytrawne, z wyraźnym cukrem resztkowym, ale dobrze zrównoważone kwasowością. W aromatach bardzo klasyczne – przede wszystkim bije lekką naftą, która bardzo szybko przechodzi w kwiat czarnego bzu, owoc tropikalny i zielone jabłko. Wszystko przyjemne, dość świeże i ładnie skomponowane. Przyznaję się – przy takiej półwytrawności sam klikam „LUBIĘ TO”. Po raz kolejny mocne 3,5 gwiazdki. Sam dr. Dirk Richter pojawi się natomiast na piątkowej degustacji Deliwina w warszawskim Wine Corner! Serdecznie polecam, bo szykuje się fantastyczne spotkanie.

W nowej karcie znajdzie się kilka innych kwiatków jak chociażby Tandem Ars In Vitro rodem z Nawarry (z grawitacyjnej, ekologicznej winnicy) czy Chablis od Brocarda. Piemont należy do Michele Chiarlo (i Barolo, i Barbaresco), a alzacka klasyka gewurtza do Dopffa i synów. Naprawdę będzie co pić! A przy okazji Alzację od Deliwina możecie lepiej poznać na degustacji w nadchodzący wtorek, w poznańskiej restauracji Patio!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Pisząc ten tekst mam nadzieję, że Hugo nie jest odosobnionym przypadkiem, a poznańskie restauracje wreszcie pojmą rolę wina w procesie tworzenia pełnej satysfakcji Gościa . Oby kilku najlepszych postarało się o innowacyjne karty i dobrze przeszkoloną w temacie obsługę, a reszta pójdzie w ich ślady. I nasuwa się refleksja – czy lepiej zainkasować jednorazowo 25 tysięcy złotych polskich od LPdV i mieć przeciętną kartę, z absurdalnie wysokimi cenami, czy sprzedawać w ciągu miesiąca ciekawe i unikatowe wina za 20-30 tysięcy netto jak kilka inteligentnych knajp w naszym mieście. Myślenie nie boli. Kreatywne tym bardziej.