Archiwa tagu: wino z Lidla

Lidlowe święta – wina francuskie

Lidl w „blogerskiej paczce świątecznej” zaproponował 3 wina – 2 białe słodycze i jedną czerwień na wytrawnie. Zobaczmy zatem co „deluxe dyskont” chce rodakom podać w wigilijnych kieliszkach:
.

CHATEAU MILLET GRAVES 2008 IMAG0289
typ: czerwone, wytrawne, średniej ciężkości
region: AOC Graves, Bordeaux, Francja
producent: Les Domaines de la Mette
cena: 29,99pln
DOŚĆ POLECANE

Całkiem przyzwoite wino, choć nie jest to żadna wyjątkowa okazja. W nosie na początku nieco pustawo – wiśnie w alkoholu, trochę skóry, żurawina i ziemiste aromaty. W ustach lepiej – wiśnie w likierze, pestkowe owoce, trochę drewna, nieco przypraw i ziół. Generalnie ładnie i sporo wszystkiego. W budowie nieco niezrównoważone – lekko dominuje kwasowość, która goni garbnik z alkoholem. Jak komuś wpadnie do koszyka, to nie powinien nadmiernie narzekać. Warto je przewietrzyć w karafce.

________________________________________

 

IMAG0291

BESTHEIM ALSACE PINOT GRIS VENDANGES TARDIVES 2010
typ: białe, słodkie, ciężkie
region: Alzacja, Francja
producent:
cena: 49,99
NIE POLECAM

Cukrowa dominacja zupełnie mi nie pasuje. Za bardzo lubię Alzację, żeby zaakceptować to wino! Niestety w tym przypadku dominuje cukier. Wino wydaje się tak przesłodzone, że już po pierwszym kieliszku zamarzył mi się sok z cytryny dla utrzymania równowagi. Aromaty to głównie miód lipowy, kwiat akacji i skarmelizowane jabłko. Nie warto wydawać tych pieniędzy, tym bardziej, że za tą cenę można upolować zdecydowanie solidniejsze tokaje. No chyba, że jesteście wyjątkowymi łasuchami! 🙂

___________________________________________

.
IMAG0288

CHATEAU DELOMOND SAUTERNES 2008
typ: białe, słodkie, dość ciężkie
region: Sauternes, Bordeaux, Francja
producent:
cena: 59,99
DOŚĆ POLECANE

I tutaj mamy dobrą słodycz i najciekawsze wino z przesłanego pakietu. Cukier zrównoważony kwasowością (choć nadal trochę jej za mało), bogate aromaty owocowe i miodowe. Głównie dostajemy całą gamę bakalii, więc makowiec, orzechowiec i keks będą naturalnym dodatkiem. W pakiecie nieco migdałów, wanilii, skórki pomarańczy i goździków. Nie można narzekać, chociaż jest to podstawowej klasy Sauternes (w końcu to jedna z najsłynniejsza apelacja na świecie produkująca słodkie wina). Usta są krągłe, dobrze zbudowane i aromatyczne. Najchętniej podałbym to wino w towarzystwie wytrawnej tarty cytrynowej lub jabłecznika z papierówek – wówczas dostanie „z zewnątrz” tą dawkę kwasu, której odrobinę brakuje!

Reklama

Amarone dla Lidla

Lubię podróżować, a najciekawsze wyprawy zawsze zaczynają się od wina. Z kieliszkiem w ręku, przy regionalnych przysmakach, nawet we własnym mieszkaniu można poczuć się jak na zagranicznej wyprawie. To niezwykła siła wina, ten magiczny smak wzbogacający potrawy, początek rozmów z przyjaciółmi i bezkresna kraina przyjemności – zwłaszcza gdy sięgamy po wielkie apelacje, które pozostają niedoścignionym wzorcem dla wielu.

W tych kategoriach Amarone 2008 z Lidla jest niczym gapienie się w nędzną fototapetę z czasów minionej przyjaźni polsko-radzieckiej. Mdłe, nudne, przykre, rozwodnione. Przepis na to wino jest banalnie prosty. Ma być jak najtańsze (kosztuje mniej niż połowę zwyczajowej ceny Amarone della Valpolicella Classico DOCG w Polsce) i tak właśnie smakuje – jak rozrzedzone Amarone.

po świetnej ofercie francuskiej przyszedł czas na włoską wpadkę :/

A teraz kończąc z sarkazmem. Wino jest pijalne, ale przeciętnego poziomu Valpolicella Classico zwykle jest ciekawsza, bardziej ekstraktywna i czystsza smakowo niż to Amarone. Brakuje wszystkiego, ale zwłaszcza problematyczna jest nicość budowy, wyrazistości, aromatów. To wino jest płaskie, puste, jednostajne, monotonne i daje wrażenie trunku za 20pln. Rozumiem, że mamy kryzys, ale proponowanie tej butelki w cenie 55pln to jakiś absurd! Za 60kilka złotych możecie w każdym sklepie winiarskim dostać zdecydowanie lepsze Ripasso!

Ewidentna wpadka Lidla nie zmienia faktu, że dyskonty szybko zdobywają udział w rynku detalicznej sprzedaży wina. Solidna propozycja francuska wzbudziła zainteresowanie i rozbudziła apetyt na równie dobrą jakość win z Płw. Apenińskiego i Iberyjskiego. Tym razem nie jest tak pięknie, ale z dużym zaciekawieniem będę śledził kolejne kroki Lidla czy Biedronki. W końcu jeszcze 2 lata temu dyskonty posiadały 22% rynku, a dziś co 3 sprzedana butelka pochodzi właśnie z tego źródła.

Kamienie znów przemówiły – Saxa Loquuntur Uno 2010

Ledwie zdążyłem przebić się przez francuską ofertę Lidla, którą na dniach będę recenzował na blogu, a tu mała niespodzianka – kurier z paczką win włoskich i jednym Hiszpanem od dyskontu. I właśnie od Półwyspu Iberyjskiego zaczniemy, bo do Lidla wraca Saxa Loquuntur Uno w nowym roczniku. Wino, które polecałem już dwukrotnie, po raz kolejny robi pozytywne wrażenie.

Saxa Loquuntur Uno 2010
Producent: Bodegas y Viñedos Ortega Ezquerro
Region: DOC Rioja
Rocznik: 2009
Szczepy: Tempranillo i Garnacha
Cena: 22,22 PLN
Ocena: 4-

Fioletowe refleksy i błyszcząca faktura świadczą od samego początku o młodości tego wina. W nosie przeważają owoce – po części dojrzałe i soczyste, po części nieco przegotowane=konfiturowe. W tle pojawiają się zioła i delikatne nuty skórzane. W ustach jest mocno owocowe, wchodząc nawet w delikatną jogurtowość. Wyraźna kwasowość jest kręgosłupem wina, a równoważy ją alkohol i garbnik, choć pozostają nieco z tyłu. Podsumowując, mamy wino o dobrych aromatach i solidnej budowie – dość krągłe, choć może odrobinę niezrównoważone. Rocznik 2010 wydaje się bardziej owocowy i nieco łatwiejszy w piciu. Z pewnością znajdzie szerokie grono zadowolonych odbiorców, zwłaszcza w cenie 22,22pln!

p.s. Czy ktoś mógłby znaleźć dla mnie butelki z 2009 – osobiście wolę tamten stonowany, elegancki i nieco skryty charakter. Rocznik bieżący bardziej przypomina Riberę del Duero niż klasyczną Rioję 🙂

WAKCYJNA BASTA – portfela nie oszukasz!

Przez okres mijających wakacji piłem najróżniejsze wina, poszukując głównie najtańszych (znośnych) butelek białych i różowych. Opróżniłem sporo szkła do 10pln, narażając na szwank własną wątrobę i zmysły organoleptyczne. Próbowałem butelek poniżej 20pln, które aspirowały do miana wakacyjnych przebojów niczym niezapomniane kobiety, które były gorące i lubiły brąz. Dziś jednak, jako ten syn marnotrawny staję przed Wami i mówię wprost – na poznański sposób chciałem oszukać własny portfel i wylałem do zlewu więcej złotówek, niż w winnej postaci byłem w stanie przelać przez własne gardło. Nie zawsze warto oszczędzać. Jeśli chcecie wypić naprawdę tanie wino, którego smak przyniesie Wam na myśl wakacyjne rozkosze, udajcie się (zamiast do dyskontu) do sklepu specjalistycznego. Ewentualnie możecie skorzystać z Winiarni Czarny Kot  na poznańskim Grunwaldzie, na ul. Marcelińskiej. Tam na kieliszek wina domu wystarczy Wam 1euro!

Inne opcje:

Volteo 2011 Verdejo, Sauvignon Blanc
@Biedronka (import własny)
11,99 PLN

To wino pojawia się  w ofercie owada zdecydowanie zbyt późno. Bo mogło zostać hitem kończących się wakacji, a na półkach pojawiło się dopiero w tym tygodniu. Rześkie, świeże, owocowe, przyjemne. Brzoskwiniowo, akacjowe w nosie, w ustach uzupełnione o nuty grejpfruta. Sporo goryczki, która choć nie każdemu będzie odpowiadać, to doskonale gasi pragnienie. Za te pieniądze warto skorzystać!

Vegaval Plata Airen 2011
@Alma (import własny)
16,90 PLN

Lekkie i całkiem znośne wino, o stonowanych, ale czytelnych aromatach owocowych w nosie i ustach. Rządzą cytrusy uzupełnione jabłkiem i lekko kwiatowymi nutami. W budowie przyjemna kwasowość równoważona nieco podwyższonym cukrem resztkowym (choć wino pozostaje wytrawne). Dobrze kryje wady, zwłaszcza po mocnym schłodzeniu. Nic wielkiego, właściwie nawet nic dobrego, ale w upalny dzień ta butelka może posłużyć jako niezły napój orzeźwiający! Lepsze jednak było Verdejo.

Vega del  Cega Rosado 2011, Valdepenas
@Lidl Polska (import własny)
9,99 PLN

Karykatura wina, które da się wypić wyłącznie zmrożone jako zastępnik dla wody, jeśli nie macie jej pod ręką. Smakuje jak rozwodniony kompot malinowy, w nosie aromatów nie czuć w ogóle, a w ustach pojawia się wyłącznie sztuczna malina, pochodząca z równie podłego syropu malinowego z Lidla. Tą butelkę należy omijać szerokim łukiem. Istna katastrofa! Z drugiej strony, czego można spodziewać się po winie za dychę w Polsce. Cud, że udało się przełknąć choć łyk!

____________________________________________________________

Nie będę wysnuwał zbyt daleko idących wniosków z moich wakacyjnych niesmaków. Ale powiem wprost – portfela nie da się oszukać, a wybitnej jakości nie dostaniemy w dyskoncie czy na dolnej półce marketu. Sprawiające rzeczywistą przyjemność wina swoje muszą kosztować, a najłatwiej znaleźć je w sklepach specjalistycznych i pośród własnego importu najlepszych sieci delikatesowych (przy czym pierwsza opcja i tak jest pewniejsza!). Wierzcie mi – jedna butelka za 30-50pln dobrego białego lub różowego wina jest warta więcej niż 4 wylane flaszki po średnio 15pln. Straciłem czas i zapał do kolejnych poszukiwań. Zatem na koniec sezonu wakacyjnego polecam wizytę u lokalnego importera – wyjdzie taniej i zdrowiej 🙂

[grą kri] z Lidla!

Saint Emilion Grand Cru 2009 – zawsze brzmi dumnie. Lidl postawił przy tym na wersję mid-economy za 37,99pln i nawet nieźle się to udało.

Barwa bardzo intensywna, widać jeszcze młodość tej butelki. W nosie zaczyna przede wszystkim nutami balsamiczno-korzennymi. Do kompletu zioła, oliwa z oliwek, podsuszane wędliny, nuty solone, aromaty runa leśnego i wyraźna śliwka. Drugiego dnia po otwarciu bardzie wyczuwalne stają się dojrzałe nuty owocowe.

W ustach dobra, świeża kwasowość zrównoważona wyraźnym i dość suchym i szorstkim garbnikiem (zapewne ułoży się z czasem) oraz ciepłym alkoholem. Struktura jest wręcz bardzo dobra. Po części powtarzają się aromaty z nosa, chociaż początkowo dominuje śliwka oraz pestka wiśni. Drugiego dnia od otwarcia butelki jest bardziej soczyście i owocowo, przy ciągłym utrzymaniu nut korzennych i balsamicznych. Wielki pozytyw (jak na 2009 rocznik) – nie atakuje przegotowanym owocem i nadmiernym cukrem resztkowym. Za to brawo!

Po prostu warto sięgnąć po tą butelkę. Nie jest tanie jak na dyskont, ale w swojej cenie oferuje przyzwoitą jakość. Do Saint Emilion Grand Cru 2009 z Lidla robiłem dwa podejścia (na koszt dyskontu) i pierwsze wydawało się mniej fascynujące. Przy drugim dłuższa dekantacja, więcej czasu na tasting i sprawdzenie rozwoju wina na dzień po otwarciu, daje pozytywne wrażenia. Niech to będzie rzetelny wstęp do solidnych Bordeaux.

Ocena: 83-84pkt 

LIDL w pakiecie słynnych apelacji

Im więcej w dyskontach pojawia się win z wielkich apelacji, tym częściej mam wrażenie, że powinny się one skupić na proponowaniu smacznych win codziennych. Barolo w Lidlu „podrożało” do 33pln, Chablis kosztuje trzy dychy, Saint Emillion Grand Cru 38pln bez grosza. Mamy cały zestaw osławionych regionów, które jak się okazało mają także swoje pospolite wydanie – szare, nudne i ubogie (w sam raz do marketu/dyskontu). Chciałbym napisać o tych winach pozytywną opinię. Naprawdę marzy mi się, aby powiedzieć: „W POLSCE MOŻNA KUPIĆ ŚWIETNE CHABLIS ZA 30 ZŁOTYCH!”. Byłbym wniebowzięty, gdyby Lidlowskie Barolo były rzeczywiście winem godnym tej apelacji i mógłbym ów cudowny Piemont popijać na co dzień, za niewielkie pieniądze. Pomarzyć można, ale rzeczywistości nie oszukamy.

CHABLIS 2010, 30pln
Słabiutkie, nie powinno nosić określenia tej apelacji. Aromaty głównie jabłkowe i niedojrzałej gruszki, powtarzają się w nosie i ustach. W budowie dominuje kwasowość i nie ma niczego, co mogłoby ją zaokrąglić. Wino jest świeże, młode, trochę nieposkładane, jakby potrzebowało jeszcze czasu w butelce. Generalnie nie jest to zły trunek i nie wyrzucicie 30pln w błoto dokonując zakupu, ale cudów nie można się spodziewać. Mistyczna mineralność tutaj nie zaistnieje, eleganckich aromatów wyszukiwanych gdzieś w tle brakuje, a kwas wybija się nieco nadmiernie. Dobrze łączy się ze szparagami, na co zwrócono uwagę w komentarzach i jest zdecydowanie lepsze niż zeszłoroczne Chablis z Biedronki! Za to plus dla Lidla.

VACQUEYRAS 2010, 30pln
Typowe południe Francji w bardzo przyzwoitym wydaniu i tą butelkę szczerze polecam! Aromaty początkowe to głównie truskawka i wanilia, później rozwijają się w stronę lekkiej wędzonki, dymu tytoniowego, suszonej śliwki i konfitury z owoców leśnych. W budowie żywa kwasowość, sporo cukru, dość intensywny i lekko szorstki garbnik oraz wyczuwalny, ciepły alkohol. Wszystkie elementy dobrze skomponowane, pije się świetnie. Wino jest krągłe, przyjemne, ciekawe i w dodatku kosztuje 30pln. Doskonała relacja jakości do ceny – warto! Schłodzić przed podaniem nawet do 15st.C.

BAROLO 2008, 33pln 
No cóż. Jakiś ślad po Barolo owo wino nosi. Jest zatem wyraźna kwasowość, aż przesadnie wykrzywiająca usta. Garbnik wysusza do tego stopnia, że przez moment trudno nabrać tchu. Alkohol grzeje intensywnie na podniebieniu. Zestaw bardzo wyrazistych impulsów, przypominających Barolo, ale… Problem polega na tym, że cały ten pakiet mocy jest zupełnie nieskoordynowany, każdy element jest oderwany od pozostałych i nie tworzy kompleksowej całości, nie buduje nawet grama krągłości tego wina. A do tego jest nadzwyczaj ciężkie, strasznie męczy po pierwszym kieliszku i sporo brakuje mu do dobrej klasy Barolo. W aromatach króluje leśne podszycie, chociaż trzeba się go doszukiwać trochę na siłę. Z języka wraca głównie alkoholowe retro – to już poważna wada. Po relacji Wojtka Bońkowskiego na Winicjatywie, zastanawiam się czy nie dostaliśmy czasem dwóch różnych win, zabutelkowanych pod tą samą etykietą. Kuba Jurkiewicz, z którym m.in. próbowałem tego wina, miał podobne doznania do moich. Mimo wszystko, mamy Barolo za trzy dychy o niebo lepsze niż to z Biedronki. Po raz kolejny niemiecka solidność wygrywa z portugalskim „lekko-bytem”. Osobiście lepiej oceniam poprzednią edycję tego wina z 2005 rocznika.

_____________________________________________________________

Wniosek nasuwa się sam – po co ryzykować ze sławnymi, skoro można zaproponować doskonałe wina (w bardzo dobrych cenach) z nieco mniej uznanych apelacji. Do Lidla wróciło ostatnio Barcelino, które było jednym z hitów w poprzednim roczniku – krótko beczkowane, intensywnie owocowe, przyjemnie rześkie i nieźle skoncentrowane. Wolałbym (po stokroć) sprawdzić nowy rocznik tego „prostaczka” niż męczyć się z kieliszkiem lidlowskiego Barolo. Saint Emillion dostanie drugą szansę przed publikacją, bo poprzednia butelka otrzymała raczej przeciętne noty. Przysłali kolejną – sprawdzimy co za diabeł w niej siedzi, może będzie „strzał w dziesiątkę”.

Wszystkie wina otrzymałem do degustacji od Lidla, który jest ich wyłącznym dystrybutorem.