Archiwa tagu: wino z dyskontu

DYSKONTOWE winne WOJNY

Budzi się we mnie lekki respekt. Zwłaszcza za ostatnie działania Lidla. Dobra oferta francuska ma szansę przekonać wielu rodaków do win z tego kraju. Oczywiście nie po wszystkie butelki warto sięgnąć, a co jest najlepsze sprawdzić możecie na Winicjatywie. Biedronka też walczy, choć z nieco gorszym skutkiem. Mimo tego, w Owadzie też znajdziecie wina aż nadmiernie ciekawe. Coś się powolutku zmienia. Po raz pierwszy kupiłem w Lidlu karton wina. Skusił mnie Austriak. Ale o tym później. Czytaj dalej DYSKONTOWE winne WOJNY

Reklama

WAKCYJNA BASTA – portfela nie oszukasz!

Przez okres mijających wakacji piłem najróżniejsze wina, poszukując głównie najtańszych (znośnych) butelek białych i różowych. Opróżniłem sporo szkła do 10pln, narażając na szwank własną wątrobę i zmysły organoleptyczne. Próbowałem butelek poniżej 20pln, które aspirowały do miana wakacyjnych przebojów niczym niezapomniane kobiety, które były gorące i lubiły brąz. Dziś jednak, jako ten syn marnotrawny staję przed Wami i mówię wprost – na poznański sposób chciałem oszukać własny portfel i wylałem do zlewu więcej złotówek, niż w winnej postaci byłem w stanie przelać przez własne gardło. Nie zawsze warto oszczędzać. Jeśli chcecie wypić naprawdę tanie wino, którego smak przyniesie Wam na myśl wakacyjne rozkosze, udajcie się (zamiast do dyskontu) do sklepu specjalistycznego. Ewentualnie możecie skorzystać z Winiarni Czarny Kot  na poznańskim Grunwaldzie, na ul. Marcelińskiej. Tam na kieliszek wina domu wystarczy Wam 1euro!

Inne opcje:

Volteo 2011 Verdejo, Sauvignon Blanc
@Biedronka (import własny)
11,99 PLN

To wino pojawia się  w ofercie owada zdecydowanie zbyt późno. Bo mogło zostać hitem kończących się wakacji, a na półkach pojawiło się dopiero w tym tygodniu. Rześkie, świeże, owocowe, przyjemne. Brzoskwiniowo, akacjowe w nosie, w ustach uzupełnione o nuty grejpfruta. Sporo goryczki, która choć nie każdemu będzie odpowiadać, to doskonale gasi pragnienie. Za te pieniądze warto skorzystać!

Vegaval Plata Airen 2011
@Alma (import własny)
16,90 PLN

Lekkie i całkiem znośne wino, o stonowanych, ale czytelnych aromatach owocowych w nosie i ustach. Rządzą cytrusy uzupełnione jabłkiem i lekko kwiatowymi nutami. W budowie przyjemna kwasowość równoważona nieco podwyższonym cukrem resztkowym (choć wino pozostaje wytrawne). Dobrze kryje wady, zwłaszcza po mocnym schłodzeniu. Nic wielkiego, właściwie nawet nic dobrego, ale w upalny dzień ta butelka może posłużyć jako niezły napój orzeźwiający! Lepsze jednak było Verdejo.

Vega del  Cega Rosado 2011, Valdepenas
@Lidl Polska (import własny)
9,99 PLN

Karykatura wina, które da się wypić wyłącznie zmrożone jako zastępnik dla wody, jeśli nie macie jej pod ręką. Smakuje jak rozwodniony kompot malinowy, w nosie aromatów nie czuć w ogóle, a w ustach pojawia się wyłącznie sztuczna malina, pochodząca z równie podłego syropu malinowego z Lidla. Tą butelkę należy omijać szerokim łukiem. Istna katastrofa! Z drugiej strony, czego można spodziewać się po winie za dychę w Polsce. Cud, że udało się przełknąć choć łyk!

____________________________________________________________

Nie będę wysnuwał zbyt daleko idących wniosków z moich wakacyjnych niesmaków. Ale powiem wprost – portfela nie da się oszukać, a wybitnej jakości nie dostaniemy w dyskoncie czy na dolnej półce marketu. Sprawiające rzeczywistą przyjemność wina swoje muszą kosztować, a najłatwiej znaleźć je w sklepach specjalistycznych i pośród własnego importu najlepszych sieci delikatesowych (przy czym pierwsza opcja i tak jest pewniejsza!). Wierzcie mi – jedna butelka za 30-50pln dobrego białego lub różowego wina jest warta więcej niż 4 wylane flaszki po średnio 15pln. Straciłem czas i zapał do kolejnych poszukiwań. Zatem na koniec sezonu wakacyjnego polecam wizytę u lokalnego importera – wyjdzie taniej i zdrowiej 🙂

[grą kri] z Lidla!

Saint Emilion Grand Cru 2009 – zawsze brzmi dumnie. Lidl postawił przy tym na wersję mid-economy za 37,99pln i nawet nieźle się to udało.

Barwa bardzo intensywna, widać jeszcze młodość tej butelki. W nosie zaczyna przede wszystkim nutami balsamiczno-korzennymi. Do kompletu zioła, oliwa z oliwek, podsuszane wędliny, nuty solone, aromaty runa leśnego i wyraźna śliwka. Drugiego dnia po otwarciu bardzie wyczuwalne stają się dojrzałe nuty owocowe.

W ustach dobra, świeża kwasowość zrównoważona wyraźnym i dość suchym i szorstkim garbnikiem (zapewne ułoży się z czasem) oraz ciepłym alkoholem. Struktura jest wręcz bardzo dobra. Po części powtarzają się aromaty z nosa, chociaż początkowo dominuje śliwka oraz pestka wiśni. Drugiego dnia od otwarcia butelki jest bardziej soczyście i owocowo, przy ciągłym utrzymaniu nut korzennych i balsamicznych. Wielki pozytyw (jak na 2009 rocznik) – nie atakuje przegotowanym owocem i nadmiernym cukrem resztkowym. Za to brawo!

Po prostu warto sięgnąć po tą butelkę. Nie jest tanie jak na dyskont, ale w swojej cenie oferuje przyzwoitą jakość. Do Saint Emilion Grand Cru 2009 z Lidla robiłem dwa podejścia (na koszt dyskontu) i pierwsze wydawało się mniej fascynujące. Przy drugim dłuższa dekantacja, więcej czasu na tasting i sprawdzenie rozwoju wina na dzień po otwarciu, daje pozytywne wrażenia. Niech to będzie rzetelny wstęp do solidnych Bordeaux.

Ocena: 83-84pkt 

LIDL w pakiecie słynnych apelacji

Im więcej w dyskontach pojawia się win z wielkich apelacji, tym częściej mam wrażenie, że powinny się one skupić na proponowaniu smacznych win codziennych. Barolo w Lidlu „podrożało” do 33pln, Chablis kosztuje trzy dychy, Saint Emillion Grand Cru 38pln bez grosza. Mamy cały zestaw osławionych regionów, które jak się okazało mają także swoje pospolite wydanie – szare, nudne i ubogie (w sam raz do marketu/dyskontu). Chciałbym napisać o tych winach pozytywną opinię. Naprawdę marzy mi się, aby powiedzieć: „W POLSCE MOŻNA KUPIĆ ŚWIETNE CHABLIS ZA 30 ZŁOTYCH!”. Byłbym wniebowzięty, gdyby Lidlowskie Barolo były rzeczywiście winem godnym tej apelacji i mógłbym ów cudowny Piemont popijać na co dzień, za niewielkie pieniądze. Pomarzyć można, ale rzeczywistości nie oszukamy.

CHABLIS 2010, 30pln
Słabiutkie, nie powinno nosić określenia tej apelacji. Aromaty głównie jabłkowe i niedojrzałej gruszki, powtarzają się w nosie i ustach. W budowie dominuje kwasowość i nie ma niczego, co mogłoby ją zaokrąglić. Wino jest świeże, młode, trochę nieposkładane, jakby potrzebowało jeszcze czasu w butelce. Generalnie nie jest to zły trunek i nie wyrzucicie 30pln w błoto dokonując zakupu, ale cudów nie można się spodziewać. Mistyczna mineralność tutaj nie zaistnieje, eleganckich aromatów wyszukiwanych gdzieś w tle brakuje, a kwas wybija się nieco nadmiernie. Dobrze łączy się ze szparagami, na co zwrócono uwagę w komentarzach i jest zdecydowanie lepsze niż zeszłoroczne Chablis z Biedronki! Za to plus dla Lidla.

VACQUEYRAS 2010, 30pln
Typowe południe Francji w bardzo przyzwoitym wydaniu i tą butelkę szczerze polecam! Aromaty początkowe to głównie truskawka i wanilia, później rozwijają się w stronę lekkiej wędzonki, dymu tytoniowego, suszonej śliwki i konfitury z owoców leśnych. W budowie żywa kwasowość, sporo cukru, dość intensywny i lekko szorstki garbnik oraz wyczuwalny, ciepły alkohol. Wszystkie elementy dobrze skomponowane, pije się świetnie. Wino jest krągłe, przyjemne, ciekawe i w dodatku kosztuje 30pln. Doskonała relacja jakości do ceny – warto! Schłodzić przed podaniem nawet do 15st.C.

BAROLO 2008, 33pln 
No cóż. Jakiś ślad po Barolo owo wino nosi. Jest zatem wyraźna kwasowość, aż przesadnie wykrzywiająca usta. Garbnik wysusza do tego stopnia, że przez moment trudno nabrać tchu. Alkohol grzeje intensywnie na podniebieniu. Zestaw bardzo wyrazistych impulsów, przypominających Barolo, ale… Problem polega na tym, że cały ten pakiet mocy jest zupełnie nieskoordynowany, każdy element jest oderwany od pozostałych i nie tworzy kompleksowej całości, nie buduje nawet grama krągłości tego wina. A do tego jest nadzwyczaj ciężkie, strasznie męczy po pierwszym kieliszku i sporo brakuje mu do dobrej klasy Barolo. W aromatach króluje leśne podszycie, chociaż trzeba się go doszukiwać trochę na siłę. Z języka wraca głównie alkoholowe retro – to już poważna wada. Po relacji Wojtka Bońkowskiego na Winicjatywie, zastanawiam się czy nie dostaliśmy czasem dwóch różnych win, zabutelkowanych pod tą samą etykietą. Kuba Jurkiewicz, z którym m.in. próbowałem tego wina, miał podobne doznania do moich. Mimo wszystko, mamy Barolo za trzy dychy o niebo lepsze niż to z Biedronki. Po raz kolejny niemiecka solidność wygrywa z portugalskim „lekko-bytem”. Osobiście lepiej oceniam poprzednią edycję tego wina z 2005 rocznika.

_____________________________________________________________

Wniosek nasuwa się sam – po co ryzykować ze sławnymi, skoro można zaproponować doskonałe wina (w bardzo dobrych cenach) z nieco mniej uznanych apelacji. Do Lidla wróciło ostatnio Barcelino, które było jednym z hitów w poprzednim roczniku – krótko beczkowane, intensywnie owocowe, przyjemnie rześkie i nieźle skoncentrowane. Wolałbym (po stokroć) sprawdzić nowy rocznik tego „prostaczka” niż męczyć się z kieliszkiem lidlowskiego Barolo. Saint Emillion dostanie drugą szansę przed publikacją, bo poprzednia butelka otrzymała raczej przeciętne noty. Przysłali kolejną – sprawdzimy co za diabeł w niej siedzi, może będzie „strzał w dziesiątkę”.

Wszystkie wina otrzymałem do degustacji od Lidla, który jest ich wyłącznym dystrybutorem.

Ta Husaria Polski nie podbije!

Lidl trochę musiał się wysilić, ściągając Vino Nobile di Montepulciano za 30PLN. Gdyby jeszcze udało się sprowadzić dobre wino, to moje zachwyty nie miałyby końca. Wyszło jak zwykle – po raz kolejny do polskiego dyskontu trafia jakaś podła zlewka, która ma naśladować osławioną apelację za możliwie najniższe pieniądze.

NAZWA: VINO NOBILE DI MONTEPULCIANO
typ: czerwone, wytrawne, średniej ciężkości
region: V. Nobile Di M. DOCG
producent: ? ale butelkowane przez C.D.B. S.p.A 🙂
szczepy: sangiovese, canaiolo, mammolo
rocznik: 2008
dostępność: Lidl
cena: 29,99

Barwa ładna, z ledwie pierwszymi oznakami cegiełki na rancie, wino klarowne, dość przezroczyste. I na tym plusy się kończą –nawet łzy są bardzo rzadkie i kiepskiej jakości

W nosie dostajemy nieco owocu, siodła końskiego i ususzonych liści. Wszystko otacza jednak bardzo nieprzyjemny, silny zapach acetonu w formie zmywacza do paznokci. Jako dodatek bywa to przyjemne uzupełnienie. Jego dominacja jest poważną wadą wina.

W ustach nie jest lepiej. Tutaj góruje aromat przestudzonej, zbyt mocnej herbaty. Do kompletu jakiś przesmażony owoc i ziemia z piaskownicy. Kwasowość bardzo wyraźna, ale zupełnie niezintegrowana. Na drugim biegunie silny garbnik (jakby przetrzeć sobie zęby zaparzaczką od herbaty) i mocne odczucie bardzo nieprzyjemnej goryczy, cofającej się wręcz z gardła. Źle użyta beczka lub nadmierne wyciskanie gron wychodzi w bardzo przykrej formie w tej butelce.

Podsumowanie może być tylko jedno – tą butelkę należy unikać szerokim łukiem, chyba że macie ochotę wyrzucić 30PLN w błoto.

OCENA: 

____________________________________________________________________________________________

Swoją drogą ta butelka przypomniała mi o niedawno otweranym Nobile od Cecchi. Wino z niezwykłą historią i można rzec – NIEŚMIERTELNE. Przetrwało najpierw rok w barku moich rodziców, później po przeprowadzce trafiło na strych (na 2 lata), aż wreszcie mama sobie o nim przypomniała i zniosła je do kuchni. Wyglądało bardzo ozdobnie, więc zamiast do kieliszków, wkomponowało się w stojak nad kuchenką. I tak uchowało się lat dwa kolejne. Owa pielgrzymka zakończyła się w końcu na naszej winnej półeczce, gdzie po kolejnych 3 miesiącach przyszedł czas, aby ową butelkę otworzyć (z niemałą obawą, o to co zastaniemy w jej wnętrzu). I ku mojemu ogromnemu zdziwieniu to Nobile z 2003 roku było DOBRE! Powiem więcej, wydawało się jakby ledwie minął jego szczyt, pokazując swój niedawny potencjał. 24 miesiące w beczce, to jednak dobry konserwant dający materiał do leżakowania nawet w ekstremalnych warunkach (jednak nikomu nie polecam przechowywania win w ten sposób!)

NAZWA: VINO NOBILE DI MONTEPULCIANO
typ: czerwone, wytrawne, dość ciężkie
region: V. Nobile Di M. DOCG
producent: Cecchi
szczepy: sangiovese (90%) + inne lokalne czerwone
rocznik: 2003
importer: PWW (i nadal mają w ofercie)
cena: ? (ok. 40PLN)
OCENA: 

Rant wina był już ceglasty, a barwa nieco wyblakła. W kieliszku niepodzielnie panowały: soczysty owoc oraz dojrzałe aromaty runa leśnego, uzupełnione nutami tytoniowymi. W budowie nadal żywa kwasowość, ułożony i pięknie zmiękczony (acz wyraźny) garbnik, nutka słodyczy jak od owocowego cygara. Naprawdę warto było zaryzykować z tą butelką po przejściach!

Nie mam pojęcia jak wypadają bieżące roczniki od Cecchi, więc trudno je polecać. Warto wiedzieć, że to naprawdę duży producent, a jednak sprawił sporą niespodziankę. Tym bardziej, że rocznik 2003 nie należał w regionie do udanych i nawet najlepszym winiarzom zdarzały się poważne problemy z jakością. Ta nieregularność butelek była związana z brakiem opadów i nadmiernym nasłonecznieniem w okresie letnim, a 2003 przeszedł do historii jako rocznik najwcześniejszych włoskich zbiorów w XXI wieku (jeśli dobrze pamiętam). Nam się udało znaleźć dobre wino, które przetrwało nie tylko ekstremum swojego rocznika, ale i dalszego przechowywania 🙂