Świetny przykład nowoświatowego trendu zachowującego swoją indywidualność. Wino mocne i wyraziste, ale bez nadmiernych kombinacji.
Wyraźny ciemny owoc (leśny oraz wędzone śliwki), mocne przyprawy (czerwona papryka i pieprz) w nosie i ustach, sporo aromatów wędzonych, trochę nut dymnych i tytoniowych, w posmaku pojawia się mocno palona kawa. W ustach dobrze zbudowane, całkiem potężne i świetnie ułożone (oparte na nienarzucającej się kwasowości i wyrazistym garbniku – nieco nieokrzesanym). Idealna propozycja do pikantnego steka i ostrzejszych serów (np. długo dojrzewający gran padano, wyraziste sery owcze). To kolejne wino od Susany Balbo, któremu nie sposób się oprzeć!
A teraz gratka dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej. Susana Balbo to jedna z najlepszych kobiet-enologów. Stopień naukowy w zawodzie otrzymała już w 1981 roku. Najpierw współpracowała z Michelem Torino (wówczas wypromowała torrontes i jego kwiatowy styl – wizytówkę białej Argentyny), póżniej jej kariera zaczęła nabierać jeszcze większego rozpędu. Na karty historii winiarstwa zapisała się współtworząc potęgę Bodega Catena Zapata. W 2001 roku spełniła swoje marzenie i wraz z mężem zbudowała od podstaw Dominio del Plata. Dziś ta 21 hektarowo winnica (niezwykle mała jak na Argentynę) wyróżnia się nadzwyczajną jakością win, a powstający tam Nosotros jest pretendentem do najlepszego wina kraju.
Wczoraj był dość niezwykły dzień, w którym nie brakowało wrażeń. Najpierw w strugach deszczu znajomi zabrali nas nad jezioro, gdzie pod przyniesioną plandeką urządziliśmy sobie piknik. Całe szczęście pogoda poprawiła się po jakiejś godzinie i można było opuścić schron i rozpocząć bardziej typowe plażowanie. Równie ciekawe przeżycia zapewnił MineWine wieczorową porą, podczas degustacji kilku poważnych czerwonych etykiet z selekcji importera.
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.
Na przepłukanie kubków smakowych Mariusz (prowadzący) przygotował doskonałego szampana Lenoble Premier Cru Blanc de Noirs 2006. Mimo iż wino białe, to w 100% wyprodukowane z czerwonych gron pinot noir, zatem można wliczyć je w zestaw wieczoru. W nosie dojrzałe, z niuansami orzeszków solonych, skalistości, i z dodatkiem kolendry. W ustach doszła jeszcze nuta białej brzoskwini i skarmelizowanego jabłka. Piękny początek wieczoru, z szampanem dość ciężkim i bardzo wyrafinowanym. 91pkt!
Sięgając po szynkę parmeńską, próbowaliśmy połączyć ją z burgundem. Chateau de Monthelie Premier Cru 2007 (139pln) urzekło pięknym kolorem i bardzo klasycznym wyrazem – lekko pikantne i owocowe zarazem w nosie jak i ustach, z wycofaną w tło odrobiną acetonu i wiejskiego obejścia. Wyrafinowane, nie chciało się zbyt szybko otworzyć. Wino doskonałe i może zestawienie z szynką parmeńską nie było idealne (faktycznie klasyczny zestaw z przybeczkowanym sangiovese sprawdza się lepiej), ale wydobyło kilka ciekawych walorów aromatycznych. Natomiast do kaczki po Wielkopolsku będzie to kompan wprost genialny! Punktowo 89-90 oczek, ale podobno zyskał z dłuższym napowietrzeniem.
Susana Balbo Cabernet Sauvignon 2008 (89pln) już czekała w kolejce. Mały wyskok do Argentyny wniósł do kieliszków dym, pieczone owoce, konfiturę śliwkową, sporo kawy i czekolady w końcówce, a także kołaczący gdzieś w tle zapaszek kiszonej kapusty. Zatem idealnie nie tylko do steka, ale i bigosu na dziczyźnie. Nie do końca jest to mój styl, ale trzeba przyznać, iż to Mendoza w najlepszym wydaniu! Z pewnością nie jest to nowo światowy potwór. Wino na mocne 90pkt.
Równie ekspresyjny okazał się malbec Nosotros 2008 (459pln) od Domino del Plata, który na listę degustacyjną trafił dość niezapowiedzianie. Najpierw otworzył się nieco szpitalnym zapachem i jodyną, aby po chwili pokazać prawdziwą bombonierkę z likierami wszelakimi i nieziemską gamę smażonych owoców. Dalej nieco dymu i grillowanego mięsiwa. Wino ciężkie, mocno taniczne, aż nazbyt ekstraktywne, prawdziwa bomba aromatów. Ten styl trzeba lubić, ale nawet wśród osób za nim nieprzepadających (patrzcie ja osobiście) wzbudza respekt. Zamysłem autorów jest zrobienie najlepszego wina Argentyny. Czy się udało? – mam wątpliwości, ale niżej niż na 93pkt nie sposób je ocenić.
Jednym z hitów wieczoru był Clos Saint Jean Chateauneuf-du-Pape 2008. Pikantno-owocowy, z dodatkiem lawendy i wyrazistą konfiturą malinową z pieprzem. Mocny garbnik, spory alkohol, równoważąca wszystko kwasowość i lekkie posmaki palone w ustach (kawa + tytoń owocowy + czekolada z chili). Niby równie bogato i potężnie jak w nowo światowej Argentynie, ale jakoś bardziej dla ludzi, z większą elegancją. W pełni zasłużone 95pkt na mojej notce degustacyjnej i najlepsze wino pierwszej części degustacji.
A już jutro kilka słów o niesamowitej MAJORCE (!) oraz włoskiej klasyce z Veneto.
Mine Wine Malta Festiwal dobiegł końca. Moją relację od dziś znajdziecie na Winicjatywie, ale emocje, przeżycia, rozmowy wokół tematu – nadal trwają! Było to fantastyczne wydarzenie, o którym długo nie zapomnę, a lepszego w tym roku już nie oczekuję. Wśród wszystkich spotkań z producentami, jedna z historii urzekła mnie szczególnie.
oblegane węgierskie stoisko podczas MineWine Malta Festiwal
Otóż polskie małżeństwo (państwo Malchrowicz) zdecydowało się na niezwykły prezent w 25 rocznicę ślubu – wykupili fragment winnicy na Węgrzech, w Egerze, od rodziny Petreny. Owe kilka hektarów obsadzone jest nieznanym mi dotąd szczepem, o nazwie, której powtórzyć nie potrafię (cserszegi fuszeres). Z przeznaczonego dla win słodkich grona, robi się tutaj trunek wytrawny poprzez wcześniejsze zbiory.
MagLen Cserszegi Fuszeres 2010, bo tak brzmi jego nazwa, to słodki w nosie trunek, wykazujący przyjemne aromaty lipowe i anyżowe, z lekkim dodatkiem ziołowym oraz owocowym (niedojrzałego ananasa). W ustach wino jest bardzo świeże i intensywne, nieco znika anyż i lipa, ale wyraźniejsze są przyprawy, cytrusy i owoce egzotyczne. Doskonale radzi sobie z dość pikantną kuchnią (mimo zaledwie 12% alkoholu), podobno sprawdzone jest także łączenie go z białą kiełbasą i potrawami stołu wielkanocnego!
Ta piękna historia jest niesamowicie cennym aspektem w sprzedaży wina, jednak Wasz portfel specjalnie nie odczuje zakupu. Butelka to wydatek 34pln. Warto zatem odwiedzić MineWine i rozkoszować się nadzwyczajnymi polskimi Węgrami, a przy okazji sprawdzić też selekcję z Petreny (doskonały Pinot Noir 2008 oraz Big Band 2007).
Mija oktawa Wielkanocy. Po okresie żarcia, rozpusty i zabawy przyszedł czas na mały odpoczynek. A nic nie pozwala zrelaksować się tak, jak rześkie, białe wino. Dobre byłyby bąble, ale dzisiaj poznacie dwie białe butelki, które świetnie nadają się do samodzielnego picia lub małych tapasów, bez dodatkowego objadania się w poświątecznym czasie. Dla mnie idealne, zwłaszcza, że ślub niedługo, więc kalorie muszę liczyć :p
Kawsowość wyraźna, ale nie przesadzona, dojrzała nuta jak od beczki (choć jej nie zaznało) i ciepły alkohol (nawet odrobinę zbyt atakujący). Finalnie jednak dobrze skomponowane, świetnie się pije i bardzo szybko znika z kieliszków.W nosie przyjemne aromaty cytrusowe, uzupełnione o brzoskwinię, kwiat akacji i konfiturę morelową, z dodatkiem przypraw i pokrzywy. Bez wymysłów, miłe dla nosa. Słaby jest 3 nos – szybko przechodzi w susz i urynę. Pić zatem jako młode, jak najszybciej (ze 2 latka wytrzyma)!
Podsumowanie: średniej ciężkości wino, które sprawia dużo radości. Dość uniwersalne w komponowaniu z jedzeniem, dzięki pikantnym nutom i wyrazistej kwasowości. Trzyma wysoki poziom i jest w pełni warte ilości złotówek na paragonie. Nowość w ofercie Mielżyńskiego wraz z kilkoma innymi etykietami z Sycylii. Zajrzyjcie bo warto!
NAZWA: SAUVIGNON typ: białe, wytrawne, dość lekkie, młode region: VDP Dolina Loary, Francja producent: Domaine des Quarres szczep: sauvignon blanc 100% rocznik: 2010 dostępność: MineWine cena: 29,00
Bardzo delikatna, jasno słomkowa barwa z zielonymi refleksami.
Aromaty dość intensywne, głównie wpadające w cytrusy i skoszoną trawę. Trochę przejrzałej brzoskwini w tle. Podobnie jak wcześniej, czas wypić te butelki jak najszybciej – 3 nos właściwie nie istnieje, a korek skomponowano z wiórów
W ustach całkowicie dominuje wyraźna kwasowość, dająca jednak dużo rześkości. Aromaty niemal identyczne z tymi z nosa. Świetnie łączy się z wędzonym łososiem oraz kozim serem.
Bardzo przyjemne wino codzienne – niezwykle świeże i niewymagające. Na zakończenie Wielkanocnej oktawy wprost idealne, chociaż cudów się nie spodziwajcie.
Z pozoru banalne pytanie o kolor wina, czasem może przynieść bardzo zaskakujące odpowiedzi. Białe, czerwone i różowe znamy wszyscy. Bardziej wtajemniczeni wspomną jeszcze o czarnych z Cahors, żółtych z Jury, szarych (czyli delikatnie różowych) będących tradycją Maroka, zielonych z Portugalii (co ciekawe, aby ubarwić tęczę winiarską, wina zielone występują zarówno w postaci białej jak i czerwonej). Wino niebieskie na swojej winiarskiej ścieżce spotkałem po raz pierwszy.
Taki specyfik pojawił się ostatnio na półkach MineWine, a dzięki ciekawości znajomego, zresztą mojego imiennika, mieliśmy okazję spróbować go w trakcie weekendu. Zatem moi drodzy – przed wami NIEBIESKIE WINO!
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.
Zacznijmy od tego, że nie jest to naturalny kolor wina, ani też nowa kategoria trunków dionizyjskich. Barwa uzyskana została przy użyciu barwnika (z tego co pamiętam naturalnego), a wino jest tylko jednym ze składników tego napoju. Cóż – pije się ów wynalazek łatwo, bardzo lekko, nawet odrobinę przyjemnie. Jest to rodzaj kompotu z niewielkim dodatkiem alkoholu na poziomie 5,5%. Nie do końca mnie ten cały bajer przekonuje, ale winiarski świat ma od dzisiaj swoje FRUGO (generalnie napój przypomina w smaku i aromatach czarną edycję napoju).
Z drugiej strony, siedząc przy tym specyfiku w kieliszkach, wąchając i wpatrując się w lazurową barwę, stwierdziliśmy, że będzie to sprzedażowy hit tego lata. Gdyby tak jeszcze kosztowało 15,00 PLN za butelkę, to naprawdę piłbym chętniej niż FRUGO! 🙂 Niestety nie można mieć wszystkiego. Jeśli jednak najdzie Was ochota na zszokowanie wszystkich przybyłych na imprezę znajomych, można tą butelkę odpalić. Wnętrz idealne do podania na kostkach lodu, z cytryną i odrobiną mięty – perfekcyjnie zastąpi każdy napój chłodzący.
Nie będę tym razem stawiał jednoznacznej oceny, bo skrzywdziłbym ową butelkę arogancką i niemiłosierną notą na poziomie 60pkt. Traktujcie ją jako gotowy drink na imprezę, a wtedy będzie znośnie :p
NAZWA: GUALDO HOUSE BLUE
Typ:niebieskie (na bazie białego), słodkie, lekkie
W prowadzeniu winiarskiego biznesu kluczem do sukcesu jak świat stary jest odpowiedni dobór oferty win, obejmujący właściwych producentów, regiony, cennik. Nie jest to zadanie łatwe, ale potrafi bywać niezwykle przyjemne – jak mieliśmy okazję przekonać się na wtorkowej degustacji w MineWine. Jak wytłumaczył Łukasz Wojciechowski – dyrektor sprzedaży poznańskiego importera – wszystko zaczyna się od zlokalizowania luki w selekcji. Następnie kontakt z producentem, zapytanie ofertowe, prośba o przesłanie próbek. W kolejnym kroku spotkaliśmy się aby przetestować 16 nowych butelek z Piemontu i Veneto, czyli włoską klasykę w najlepszym wydaniu. Skład zebrał się 11-osobowy, w większości związany bezpośrednio z MineWine, z dodatkiem 3 blogerów (Kuba, Mateusz i ja – też Kuba), z czego dwóch ostatnich na co dzień działa dla MarokoSklepu. Całe zdarzenie miało jeden główny cel – wybór nowych etykiet, które wkrótce pojawią się w ofercie salonów w poznańskiej Malcie i swarzędzkim ETC. A przy okazji nakręcili kolejny odcinek MineWineTV, w którym i ja uczestniczę! Ciężka praca z taką telewizją – tym bardziej podziwiam za zapał, chęci i nieustanny rozwój w dobrym kierunku!
Forma selekcjonowania win do oferty wymaga nieco innego podejścia od degustatora. W fajny sposób (dla niewtajemniczonych) temat ujął Kuba Jurkiewicz – sam po raz pierwszy uczestniczący w tego typu tastingu. Przede wszystkim nasz gust i upodobania schodzą nieco na bok. Szukamy win, które najbardziej spodobają się przeciętnemu odbiorcy na rynku poznańskim. Przyda się nuta słodyczy w tle, parkerowska beczka i garbnik oraz mocna budowa. I rzeczywiście, kilka takich egzemplarzy mieliśmy okazję wypróbować. Przy okazji dokonywaliśmy wyceny w ciemno – nie znając kwot zakupu. To o tyle istotne, że pozwala określić sprzedażowy potencjał wina w konkretnej kwocie na paragonie. Jeśli jedenaście osób ocenia wino na 120PLN, a będzie ono na półce kosztowało 70-80PLN to mamy sprzedażowy hit! I o to właśnie chodzi. Ja jednak napiszę kilka słów o tym, co w pełni subiektywnie mi smakowało najbardziej!
Do kieliszków trafił wyborny zestaw win od Cantina Zeni (Veneto), Collina Serragrilli oraz Elio Filipo (Piemont). Już pierwszy zawodnik zapowiadał wysoki poziom konkurencji. Proste jak budowa cepa Bardolino Viglealte 2010, pięknie owocowe, lekkie acz soczyste zauroczyło wszystkich do tego stopnia, iż MineWine prawdopodobnie wprowadzi je do sprzedaży (przy wstępnej cenie ok. 36PLN to naprawdę rozsądna pozycja). Zachwycił także alkoholowy mocarz – Cruino 2008, czyli „weroński supertoskan”. Pełny, jedwabisty, z wyraźną słodyczą, owocem i porządnym garbnikiem – etykieta „pod publiczkę”, ale ma prawo się podobać! Zawiodło jednak i Reccioto, i Ripasso, i Amarone, czyli cały zestaw włoskiej klasyki, na którą liczyliśmy najbardziej. Tym sposobem coś się spodobało, coś poszło w niepamięć. Większość oferty z Veneto na MineWinowskich półkach nie zmieni się, bo to, co oferowali do tej pory jest dużo ciekawsze niż produkty Cantina Zeni, ale mam nadzieję, że o Cruino i Bardolino poważnie pomyślą!
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.
Przyszła też wielce oczekiwana chwila piemonckich uniesień. Elio Filippino bardzo szybko stał się moim numerem jeden całej degustacji (zresztą myślę, że to nie tylko moje odczucie). Dość ascetyczny, trudny styl, który sporo wymaga od winoluba. Trudno będzie Poznaniaków przekonać do najbardziej klasycznych pozycji w jego ofercie, ale wina tego poziomu chciałbym mieć zawsze pod ręką i na półkach własnego sklepu, jeśli takowy uda się kiedyś otworzyć! Świetnie wypadła Barbera d’Alba Vigna Veja 2006 oferująca najlepszy stosunek jakości do ceny podczas całej degustacji. Lekko utlenione, dojrzałe aromaty, z wyraźnym pomidorem i nutami beczkowymi, świetna i bardzo wyrazista budowa. Za 77,00PLN (prawdopodobna cena) będzie to zakup obowiązkowy! Zachwyciło również Barbaresco San Cristoforo 2008 swoją dojrzałością i klasyczną interpretacją tematu. Nie zawiodło też Barolo Castiglione Falletto 2007.
Collina Serragrilli zauroczyło zebranych przede wszystkim flagowym Barbaresco z 2008 roku. Butelka pełna suszu owocowego, dymu, tytoniu, kawowo-czekoladowej słodyczy i goryczy zarazem, z wyraźną nutą wanilii. Wydanie bardziej nowoczesne niż San Cristoforo, nieco łatwiejsze, przyjaźniejsze można by rzec dla polskiego rynku. Ale etykieta z pewnością na 90punktów! Odrobinę niedocenione (chyba) przeszło doskonałe Barolo, wykorzystujące swoją nazwą sprytną grę słów – La Tur 2006, pełne fiołków, pomarańczy i oliwy truflowej na długo zostanie w pamięci.
Moim faworytem pozostaje jednak Barba Cesco 2005 od Elio Filippino. Marketingowa gra słów w nazwie, Barbera d’Alba Superiore, 18-20 miesięcy w dębowych baryłkach. Zanim wino trafiło do kieliszków już było fascynująco. A później tylko lepiej – najpierw stajnia i zapachy dentystyczne w nosie, przechodzące powolutku w piernik z konfiturą, aż do zapachów suszu owocowego, później piżma i spoconej skóry. Soczyste, cieliste, zrównoważone, konsekwentne wino. Warte o wiele większej kwoty niż prawdopodobne 119PLN na paragonie!
Cóż moi drodzy – spodziewajcie się, że już niedługo będzie warto wybrać się do MineWine po nowe Włochy. Cieszy, nawet bardzo, że winiarski światek Poznania tak dobrze nam się rozwija!